ok. 2 tygodni temu ktoś znalazł kota na 5 piętrze w moim bloku. Rozwiesil ogloszenia, ale nikt sie nie zglosil. Zeby uniknac oddania do schroniska, ja postanowilam sprobowac. Kiedy kot zostal znaleziony podobno byl spokojny i nie wygladal na dzikiego- znalazcy mysleli, ze ktos go wyrzucil a nie, ze przyszedl z zewnatrz. Poniewaz nie trzymali go w mieszkaniu tylko w schowku na pietrze, troche zwariowal. Kiedy ja go dostalam byl juz w zlym, stanie. rzucal sie na drzwi transportera, prychal, syczal, atakowal.
jest u mnie od 3 dni. jest niewiarygodnie wystraszony i siedzi w kacie. Moj kot go nie zaakceptowal i mysle, ze to glowna przyczyna, tego ze nie chce wyjsc. Atakuje go a to wzmaga agresje i strach znajdy. Nie mam w mieszkaniu jak odseparowac ich, zeby sie powoli zaaklimatyzowaly.
Macie jakies pomysly co zrobic?
Ja do niego nie podchodze, nie zaczepiam, czekam az sam wyjdzie, jedynie karmie go i sprzatam, a reka nie odwazylabym sie dotknac.
obawiam sie, ze po prostu on sie zaplatal gdzies z podworka i to dziki kot.
czy ktos chce sie podjac pracy nad takim kotem?
jesli nic sie nie zmieni, bedzie musial trafic do schroniska, bo nie wiem juz co zrobic. Moj kot tez jest po ciezkich przejsciach i chce zeby czul sie dobrze, a w tej sytuacji oba sa ciagle napiete.