Lutek - skazany na obojętność szuka domu. LĄDEK-Dolnośląskie

Witam,
w przeddzień powrotu z tegorocznego urlopu spotkałam Lutka - czarującego czarnego kocura skazanego na obojętność ludzi codziennie widujących jego nieszczęście.
Obraz Lutka był drastyczny - wychudzony kot, z rozdętym od pasożytów brzuchem. Sierść miał jakby posiwiałą, ale to były kolonie wszy - jaja przyklejone do włosów, a na skórze krwiopijcy jeden przy drugim...
Szczęśliwie oczy, nos i uszy kota były zdrowe.
Wstrząs!
Na drugi dzień podałam kocurowi środek zwalczający pasożyty wewnętrzne i zewnętrzne zakupiony u miejscowego weterynarza.
Drugą dawkę obiecał podać pan widujący kota codziennie. Po 2 tygodniach zadzwoniłam podpytać jak Lutek się miewa - "kot-śmierć" jak go zwano z każdym dniem widocznie wracał do sił, wyglądał zdecydowanie lepiej.
Wyjeżdżając obiecałam sobie pomóc Lutkowi. Niestety mimo podjętych prób nie udało mi się kota przewieźć z pomocą znajomych na Pomorze gdzie mieszkam, a nowy opiekun zrezygnował się z adopcji. Lutek wciąż jest we wsi w pobliżu Lądka.
Lutek jest dorosły. To kot bardzo łagodny i towarzyski, oswojony z psami. Ma w sobie coś ujmującego.
Niestety nie mam zdjęć Lutka.
Jeśli przeczytała tę wiadomość osoba, która może dać Lutkowi dom lub może pomóc w jego sprawie proszę o wiadomość.
Proszę o wiadomość osoby mieszkające w okolicach Lądka, które mogą zrobić kotu zdjęcia do zamieszczenia na forum.
Przekażę wszelkie potrzebne do rozpoznania kota informacje.
Liczę na Was Drodzy Kociarze!
Marghareta
w przeddzień powrotu z tegorocznego urlopu spotkałam Lutka - czarującego czarnego kocura skazanego na obojętność ludzi codziennie widujących jego nieszczęście.
Obraz Lutka był drastyczny - wychudzony kot, z rozdętym od pasożytów brzuchem. Sierść miał jakby posiwiałą, ale to były kolonie wszy - jaja przyklejone do włosów, a na skórze krwiopijcy jeden przy drugim...
Szczęśliwie oczy, nos i uszy kota były zdrowe.
Wstrząs!
Na drugi dzień podałam kocurowi środek zwalczający pasożyty wewnętrzne i zewnętrzne zakupiony u miejscowego weterynarza.
Drugą dawkę obiecał podać pan widujący kota codziennie. Po 2 tygodniach zadzwoniłam podpytać jak Lutek się miewa - "kot-śmierć" jak go zwano z każdym dniem widocznie wracał do sił, wyglądał zdecydowanie lepiej.
Wyjeżdżając obiecałam sobie pomóc Lutkowi. Niestety mimo podjętych prób nie udało mi się kota przewieźć z pomocą znajomych na Pomorze gdzie mieszkam, a nowy opiekun zrezygnował się z adopcji. Lutek wciąż jest we wsi w pobliżu Lądka.
Lutek jest dorosły. To kot bardzo łagodny i towarzyski, oswojony z psami. Ma w sobie coś ujmującego.
Niestety nie mam zdjęć Lutka.
Jeśli przeczytała tę wiadomość osoba, która może dać Lutkowi dom lub może pomóc w jego sprawie proszę o wiadomość.
Proszę o wiadomość osoby mieszkające w okolicach Lądka, które mogą zrobić kotu zdjęcia do zamieszczenia na forum.
Przekażę wszelkie potrzebne do rozpoznania kota informacje.
Liczę na Was Drodzy Kociarze!
Marghareta