Potrzebny dom TYMCZAS. lub STAŁY - PILNE! (WIELKOPOLSKA)

Od soboty mam u siebie kocurka, wiek ok. rok, wygląda na zdrowego, ma apetyt i jest bardzo wesoły, jedynie wychudzony.
Znalazłam go na spacerze na polnej drodze (mieszkam na wsi pod Poznaniem). Kot miaucząc biegł za mną ze dwa kilometry do mojego domu, umieściłam go w piwnicy i nakarmiłam, jest tam do tej pory. Gdy słyszy ludzi lub gdy od niego wychodzę przeraźliwie miauczy, nie chce być tam przetrzymywany i siedzieć samemu, a to miauczenie to dla mnie ogromny problem, ponieważ denerwuje właściciela domu w którym mieszkam.
Na dzień dzisiejszy mam 10 kotów (w tym jeden staruszek i dwa maluszki), gdy brałam te dwa małe właściciel domu był na mnie wściekły
i kazał mi je wyrzucić, przyrzekłam że więcej kotów nie przygarnę, że to koniec
, bo i w sumie nie mam stałej pracy i trudno mi już teraz utrzymać te 10 kotów, na jedzenie brakuje, u wet. mam długi a do kuwet kładę ziemię z mojej części ogrodu bo żwirek muszę oszczędzać na zimę.
W tej chwili okłamałam właściciela, że to jeden z moich kotów (w sumie bardzo podobny) jest chory i go izoluję od pozostałych w piwnicy ale prędzej czy później zorientuje się że tak nie jest, ponieważ codziennie widzi moje koty.
Krótko sytuacja wygląda tak: w tym tygodniu muszę kota wywieźć, nie chcę by miejscem docelowym było poznańskie schronisko, PROSZĘ o POMOC, inaczej właściciel domu sam SIĘ GO POZBĘDZIE gdy będę w pracy! Jeśli nie znajdzie się dom TYMCZASOWY czy STAŁY lub miejsce u kogoś z fundacji przewiozę kota do schroniska, (w zasadzie nie wiem czy go w ogóle przyjmą, jeśli nie to odwiozę go tam gdzie znalazłam i jedynie będę dokarmiać ale pada i jest zimno a to kot nie wolno-żyjący, a co jeśli ktoś pójdzie i za nim pobiegnie i się zupełnie zgubi? )nie mam wyjścia, nie stać mnie na kolejnego kota i w dodatku przez częste konflikty na tle kotów z właścicielem domu, odebranie ode mnie kota jest SPRAWĄ PILNĄ!
Nie wiem jak umieszcza się tu zdjęcia, kocurek jest szarobury, pręgowany.
Znalazłam go na spacerze na polnej drodze (mieszkam na wsi pod Poznaniem). Kot miaucząc biegł za mną ze dwa kilometry do mojego domu, umieściłam go w piwnicy i nakarmiłam, jest tam do tej pory. Gdy słyszy ludzi lub gdy od niego wychodzę przeraźliwie miauczy, nie chce być tam przetrzymywany i siedzieć samemu, a to miauczenie to dla mnie ogromny problem, ponieważ denerwuje właściciela domu w którym mieszkam.
Na dzień dzisiejszy mam 10 kotów (w tym jeden staruszek i dwa maluszki), gdy brałam te dwa małe właściciel domu był na mnie wściekły


W tej chwili okłamałam właściciela, że to jeden z moich kotów (w sumie bardzo podobny) jest chory i go izoluję od pozostałych w piwnicy ale prędzej czy później zorientuje się że tak nie jest, ponieważ codziennie widzi moje koty.
Krótko sytuacja wygląda tak: w tym tygodniu muszę kota wywieźć, nie chcę by miejscem docelowym było poznańskie schronisko, PROSZĘ o POMOC, inaczej właściciel domu sam SIĘ GO POZBĘDZIE gdy będę w pracy! Jeśli nie znajdzie się dom TYMCZASOWY czy STAŁY lub miejsce u kogoś z fundacji przewiozę kota do schroniska, (w zasadzie nie wiem czy go w ogóle przyjmą, jeśli nie to odwiozę go tam gdzie znalazłam i jedynie będę dokarmiać ale pada i jest zimno a to kot nie wolno-żyjący, a co jeśli ktoś pójdzie i za nim pobiegnie i się zupełnie zgubi? )nie mam wyjścia, nie stać mnie na kolejnego kota i w dodatku przez częste konflikty na tle kotów z właścicielem domu, odebranie ode mnie kota jest SPRAWĄ PILNĄ!
Nie wiem jak umieszcza się tu zdjęcia, kocurek jest szarobury, pręgowany.