Rozpoczyna się budowa - małe piękne słodziaki potrzebują domków tymczasowych lub stałych województwo kujawsko-pomorskieMieszkam w Toruniu na osiedlu gdzie ludzie sobie kotami głowy nie zawracają tylko nieustanie na nie gadają i im dokuczają (czasem trują) zamiast im jakoś pomóc i rozwiązać trudną sytację w jakiej się znalazły. Tematyką kocią zainteresowałam się 10 miesięcy temu i od razu chciałam podjąc jakieś działania ale już środki miasta zostały wykorzystane (tj. talony) a u mnie z kasą krucho. Tam gdzie mieszkam było 9 kocic (2 nie żyją obecnie)
niewykastrowanych, które nieustannie rodziły dzieci. Małe koty czekały jednak pogromy na skutek znajdującej się nieopodal ulicy oraz kociego kataru.
Dużo kotów jednak przeżyło i żyją sobie z żebractwa na płotach i przy śmietnikach.
Było tu około 30 kotów w pewnym momencie. Od marca tego roku podjęłam działania mające na celu wykastrowanie kocic. Pięć udało się już wykastrować. Pozostały dwie z trzech które w zimę zaszły w ciąże i teraz mają maluchy. I tu pojawił się problem bo jedna kocica mieszka na terenie opuszczonej od 30 lat posesji. Teraz jednak okazuje się że ktoś to miejsce wykupił i rozpoczyna się budowa hotelu. Na początek kotkom zadyktowano okienko do budynku w którym mieszkały, więc biedaczki przeniosły się do stajni, ale stajnie też im zabiorą jak mnie poinformowano a domki stropianowe ze względu na budowę wywalą. Wkrótce wjedzie na teren ciężki sprzęt i będzie nie wesoło. Małych kotków nie jestem w stanie wziąć bo już mnie nie stać i mam w domu koty z kocim katarem (tą gorszą wersją choroby). Dlatego zwracam się do was drodzy forumowicze o pomoc w zakresie znalezienia im domków tymczasowych lub stałych:
kotkom zostało bardzo mało czasu.
Liczy się domek nawet dla jednego kotka. To wielka pomoc.
Liczę na was moi drodzy. Sytuacja jest wyjątkowa. Jak znajdą się te domki to kocicę będzie można wysterylizować a tak to ona znów zajdzie w ciążę. Teraz jej nie można brać bo ona dowodzi maluchami które są sytuacją strasznie zestresowane. Dziś podeszłam do stajni i się załamałam kotków nie było na zewnątrz byłam pewna że je otruto, ale zostawiłam jedzonko i wyszły małe pyszczki.
Są 3 kotki szaro-białe z białymi pyszczkami i okularkami siwymi w skarpetkach i z białym brzuszkiem i jeden czarnawo-szarawy z białym pyszczkiem i w okularkach taki pingwinek. Matka czarna, ojciec biały: najsilniejsze koty w okolicy. Kociaki wyglądają na zdrowe.
Oto zdjęcia maluchów, ich matki i ojca:
http://imageshack.us/photo/my-images/208/dzieckoc.jpg/http://imageshack.us/photo/my-images/26 ... jciec.jpg/O mnie:
Od miesiąca jestem posiadaczem 6 kotów w tym 3 do adopcji:
Koty stałe:
- Pierwszy sześcioletni kocur bez zębów tylko z siekaczami znaleziony w Bydgoszczy dwa lata temu. Właściciel się znalazł po pół roku. Ale nie chciał kota wziąć spowrotem.
- Drugi kot to kocica który urodziła się na zimę. Tak się złożyło że moje okno wychodziło na miejsce gdzie ją matka próbowała utrzymać przy życiu gdy nastały mrozy. Trudno było ją złapać w końcu się poddałam, jednak "dobrzy" ludzie zawiadomili schronisko przyjechał łapacz żeby wziąc kota na uśpienie. Cudem tamtędy przechodziła moja mama i kota odbiła. Kotka była w stanie skrajnego wycieńczenia, wymrożenia i chora na koci katar. Matka kocicy i jej brat który nie dał się złapać już nie żyją. Matkę wykończyło ciągłe rodzenie dużej ilości dzieci.
- Kot trzeci - wzięty na sterylizację z terenu wspólnoty, gdzie dokarmiająca mieszkanka mnie poinformowała że kotka ma nie wracać, bo jak wróci to mieszkańcy się z nią rozprawią. Wstrząsające dla mnie było że osoba której kociczka tak ufa wygaduje takie rzeczy. Na terenie wspólnoty miały przypadki również wykopywania kotów z budek oraz dorośli uczyli wykopywać koty swoje dzieci. Kociczka cierpi na przewlekły koci katar i jest wyjątkowo mała 2 kg.
Koty do adopcji
- Koty czwarty i piąty do adopcji to małe kotki które musiały zostać zabrane do domu bo mieszkały w zewnętrznym okienku piwnicznym blisko ulicy a ich matka została zabrana na sterylizację i one by sobie nie poradziły. Wcześniejsze mioty ich matki zostały przejechane przez samochody.
- Kot szósty to kocur do adopcji - wywalony i zaniedbany przez kogoś bo ma ślad obróżki. Kocur leżał na środku chodnika a ludzie pytali się czy on umiera. Po zabraniu do domu okazało się że ma chore oko i wielką biegunkę oraz jest niewykastrowany. Kot wygrał z chorobą oka oraz z biegunką. Teraz czeka na kastrację.