Strona 1 z 4
Czy dom wychodzący ma jakieś szanse na dokocenie tutaj?

Napisane:
Pt cze 22, 2012 14:58
przez joanek
Po pobieżnym przejrzeniu paru ogłoszeń stwierdzam, że wszyscy szukają dla swoich przybłęd domów niewychodzących.
A ja mam dom wychodzący (okolice Warszawy) i chciałabym się dokocić. Czy znajdzie się tu dla mnie jakaś propozycja?
Mam trzy koty, z czego jeden - Konradzik, młody, energiczny i zwariowany - niedawno stracił w wypadku swojego ukochanego towarzysza zabaw. I to właśnie jemu chciałabym przygarnąć nowego kota. Potrzebuję kociaka lub młodziaka (do 2 lat), w miarę możliwości (jeśli badany) bez FIV, FELV i tak dalej, którego interesowałaby przede wszystkim zabawa z innymi kotami. Takiego wiecie, co się wiecznie z innymi gania, przewala, "walczy", a potem się liżą nawzajem. No i zdecydowanie zależy mi na kocurku.
Mam do zaoferowania dom z ogrodem, na wsi, wokół łąki, pola, trochę domów jednorodzinnych. Ogrodzenie "nieszczelne", koty wychodzą poza teren posesji, bo mają gdzie pohasać po łąkach. Jest droga w pobliżu, niestety dość ruchliwa, ale obowiązuje na niej ograniczenie do 50 km/h, a poza tym z naszej posesji koty raczej tam nie docierają, bo nigdzie im tamtędy nie jest po drodze. Zresztą wypuszczamy zwykle nocami, kiedy ruchu prawie nie ma.
W domu są dzieci - dwoje rozumnych, szanujących i lubiących koty, oraz niemowlak, też do przyuczenia. W domu najczęściej ktoś jest - ja w domu pracuję, często po nocach, koty nie są zostawiane samopas.
Karmię suchym Royalem, mięsem i różnymi mokrymi karmami, lepszymi i gorszymi.
Kota mogłabym przygarnąć najwcześniej pod koniec lipca/na początku sierpnia (wcześniej moje koty być może będą musiały spędzić jakiś czas w hotelu, więc to kiepski moment na branie nowego).
Czy mam szansę tu znaleźć przyjaciela dla nas i naszego Konradzia? (tylko Konradzio szuka przyjaciela, bo dwa pozostałe moje koty są stare i zabawy oraz przyjaźnie międzykocie mają w nosie)
Re: Czy dom wychodzący ma jakieś szanse na dokocenie tutaj?

Napisane:
Pt cze 22, 2012 15:01
przez neron
joanek pisze:Konradzik, młody, energiczny i zwariowany - niedawno stracił w wypadku swojego ukochanego towarzysza zabaw... Jest droga w pobliżu, niestety dość ruchliwa, ale obowiązuje na niej ograniczenie do 50 km/h
a mimo to kot zginął....
Re: Czy dom wychodzący ma jakieś szanse na dokocenie tutaj?

Napisane:
Pt cze 22, 2012 15:03
przez OKI
A swoje koty wychodzące masz przebadane na FELV i FIV skoro takiego kota "potrzebujesz"? Edit: wychodzące to powinny być regularnie testowane w zasadzie...
W jakim "wypadku" zginął poprzedni towarzysz zabaw Twojego kota?
Dom wychodzący ma szanse, niektóre koty szukają takiego właśnie domu, pod warunkiem, że będzie to naprawdę bezpieczna okolica.
Re: Czy dom wychodzący ma jakieś szanse na dokocenie tutaj?

Napisane:
Pt cze 22, 2012 15:17
przez joanek
Tak, moje koty są przebadane.
Poprzedni towarzysz zginął pod kołami. Niestety okazuje się, że to się zdarza również w pozornie bezpiecznej okolicy. Straciliśmy czujność po latach spokoju i koty wychodziły przez całą dobę - no i niestety, pewnego dnia stało się najgorsze. Od tamtej pory jesteśmy ostrożniejsi i koty wychodzą już tylko nocami, ale niestety - wychodzić będą, nie zamkniemy ich teraz w domu po długich latach biegania na swobodzie. Nie oczekuję więc kazań na temat bezpieczeństwa oraz wywodów, dlaczego koty wychodzić nie powinny - doskonale wiem, dlaczego, jednak moje wychodzą i raczej się to nie zmieni. Proszę o odzew, jeśli komuś odpowiadają takie warunki, jakie mam.
Re: Czy dom wychodzący ma jakieś szanse na dokocenie tutaj?

Napisane:
Pt cze 22, 2012 15:33
przez vega013
Planujemy budowę domku na wsi. Bezpieczna okolica, daleko od szosy. Mimo to w planach jest duża, wysoka (3 metry), zadaszona (przykryta w części daszkiem, w części siatką) i szczelnie ogrodzona woliera dla kociarstwa. Urządzimy w niej fajny placyk zabaw dla siódemki naszych kotów. Dlaczego? Bo w okolicy mogą grasować lisy lub psy / kot może zwyczajnie się zagubić gdzieś w lesie / mimo odległości dojść do ruchliwej szosy i wpaść pod samochód / zjeść zatrutą mysz / wpaść we wnyki / spotkać zwyrodnialca, który zrobi krzywdę. Kota mojej przyjaciółki, mieszkającej niedaleko naszej działki, porwał wielki ptak i wypuścił wysoko nad lasem.
Szkoda, że nie miałam sił do sfocenia obrażeń kota, potrąconego niedawno przez jadący przed nami samochód. Wyglądał strasznie - zmiażdżona cała połowa pysia, wybite oko... Kot żył, kiedy go wkładałam do samochodu, w lecznicy był już martwy. Umieszczałabym taką fotografię w wątkach tego typu i podpisywała: "Kot domowy wychodzący". Może taki widok poruszyłby Twoje sumienie, wzbudził troskę o zwierzaka, za którego jesteś odpowiedzialna. Przeczytaj:
viewtopic.php?f=1&t=129282&p=8731445&hilit=pingwinek#p8731445,
viewtopic.php?f=1&t=129282&hilit=pingwinek&start=1620I wypuszczasz zwykle nocami, bo uważasz, że tak bezpieczniej... Pozostawię to bez komentarza.
Zdecydowania zależy Ci na kocurku. Czy Twoje koty są wykastrowane? Czy je zaczipowałaś?
Wypuszczanie kota bez opieki świadczy o zwykłym braku odpowiedzialności i wręcz o lekkomyślności osoby, która tak postępuje. Wypuściłabyś samopas dwu-, trzyletnie dziecko? Poprzedni kot zginął Ci pod kołami samochodu i niczego Cię to nie nauczyło? Zresztą... Jeden zginął, będzie następny. A jeżeli i następnemu coś się stanie, to kotów i tak nie brakuje... Nie chcę Cię oceniać, ale tacy nieodpowiedzialni, nie wyciągający wniosków z rezultatów własnych zaniedbań, ludzie w ogóle nie powinni mieć zwierząt.
Re: Czy dom wychodzący ma jakieś szanse na dokocenie tutaj?

Napisane:
Pt cze 22, 2012 15:59
przez wilhelm170
Nie chcę Cie oceniać,ale tacy nieodpowiedzialni........to właśnie jest ocena!Z tego co czytam, koty u tej pani/pana mają dobrze i niejeden żyjący pod blokiem, w piwnicy głodny kot z chęcią znalazłby się w takim domu.A wypadki i choroby zdarzają się wszystkim , nawet najbardziej pilnującym 2 czy 3 -letnie dziecko.Dotyczy to też zwierząt.Proszę żeby osoby takie jak vega013 nie rządziły się tym kto może mieć zwierzęta, bo pozbawią jakiegoś kota domu.
Re: Czy dom wychodzący ma jakieś szanse na dokocenie tutaj?

Napisane:
Pt cze 22, 2012 16:06
przez vega013
wilhelm170 pisze:Nie chcę Cie oceniać,ale tacy nieodpowiedzialni........to właśnie jest ocena!Z tego co czytam, koty u tej pani/pana mają dobrze i niejeden żyjący pod blokiem, w piwnicy głodny kot z chęcią znalazłby się w takim domu.A wypadki i choroby zdarzają się wszystkim , nawet najbardziej pilnującym 2 czy 3 -letnie dziecko.Dotyczy to też zwierząt.Proszę żeby osoby takie jak vega013 nie rządziły się tym kto może mieć zwierzęta, bo pozbawią jakiegoś kota domu.
A ja proszę, żebyś czytał ze zrozumieniem. Poza tym - każdy ma prawo napisać to, co myśli. Koty u tej pani/pana codziennie grają w rosyjską ruletkę. Przeżyją albo nie. Gdyby osobie, która założyła wątek, naprawdę zależało na życiu i zdrowiu jej własnych kotów, to mogłaby zrobić szczelne ogrodzenie lub wolierę, a nie upierać się przy błędnych decyzjach, które spowodowały tragiczny finał. Postępowanie osoby, o której piszemy, nazwałam po imieniu. Proszę więc powstrzymać się od uwag lub pisać je po dokładnym poznaniu problemów.
EOT
.
Re: Czy dom wychodzący ma jakieś szanse na dokocenie tutaj?

Napisane:
Pt cze 22, 2012 16:09
przez joanek
Czy ja niewyraźnie piszę? Naprawdę nie będę się wdawać w pyskówki pod hasłem "a ja jestem idealna i moje koty mają pałac, a ty jesteś ZUA i twoje koty giną marnie". Cieszę się, że twoje koty mają pałac i niech im na zdrowie wyjdzie. Moje natomiast pałacu nie mają, nie są też dwuletnimi dziećmi, tylko dorosłymi stworzeniami, które mają określone potrzeby. Bywa, że muszą żyć w obliczu jakiegoś tam ryzyka, że coś im się złego przytrafi - na rzecz swobody, biegania, polowania i życia zgodnie ze swą naturą. Bywa, że muszą się tłoczyć w ileś tam w mieszkaniu w bloku - na rzecz bezpieczeństwa i nieustannej opieki. Bywa różnie.
Nakazu dawania mi kota nie ma, jeśli ktoś uważa, że nie powinnam dostać kota, no to mi go nie powierzy i tyle. Ja z tego powodu się nie potnę, ani swoich kotów nie zamknę w więzieniu, żeby tylko im się nic nie stało. Nie widzę przy tym żadnego powodu do prowadzenia przy tej okazji demagogicznej krucjaty i wypominania mi wszystkich nieszczęść świata, jakie się kotom przytrafiają. Uprzejmie proszę sobie darować. Jeśli ktoś ma dla swoich i przygarniętych kotów lepsze opcje oraz uważa, że wychodzenie na dwór to samo zło - nie musi koniecznie chyba do mnie rozmawiać, nie jestem aż tak atrakcyjnym rozmówcą.
Re: Czy dom wychodzący ma jakieś szanse na dokocenie tutaj?

Napisane:
Pt cze 22, 2012 16:17
przez vega013
joanek pisze:Czy ja niewyraźnie piszę? Naprawdę nie będę się wdawać w pyskówki pod hasłem "a ja jestem idealna i moje koty mają pałac, a ty jesteś ZUA i twoje koty giną marnie". Cieszę się, że twoje koty mają pałac i niech im na zdrowie wyjdzie. Moje natomiast pałacu nie mają, nie są też dwuletnimi dziećmi, tylko dorosłymi stworzeniami, które mają określone potrzeby. Bywa, że muszą żyć w obliczu jakiegoś tam ryzyka, że coś im się złego przytrafi - na rzecz swobody, biegania, polowania i życia zgodnie ze swą naturą. Bywa, że muszą się tłoczyć w ileś tam w mieszkaniu w bloku - na rzecz bezpieczeństwa i nieustannej opieki. Bywa różnie.
Nakazu dawania mi kota nie ma, jeśli ktoś uważa, że nie powinnam dostać kota, no to mi go nie powierzy i tyle. Ja z tego powodu się nie potnę, ani swoich kotów nie zamknę w więzieniu, żeby tylko im się nic nie stało. Nie widzę przy tym żadnego powodu do prowadzenia przy tej okazji demagogicznej krucjaty i wypominania mi wszystkich nieszczęść świata, jakie się kotom przytrafiają. Uprzejmie proszę sobie darować. Jeśli ktoś ma dla swoich i przygarniętych kotów lepsze opcje oraz uważa, że wychodzenie na dwór to samo zło - nie musi koniecznie chyba do mnie rozmawiać, nie jestem aż tak atrakcyjnym rozmówcą.
Dobrze, mogę z Tobą nie rozmawiać. Spowodowałaś nieszczęście i zamiast wyciągnąć z niego wnioski, szukasz następnej ofiary. Naprawdę uważasz, że jest to konstruktywne i odpowiedzialne? Hmmm...
Re: Czy dom wychodzący ma jakieś szanse na dokocenie tutaj?

Napisane:
Pt cze 22, 2012 16:25
przez Zofia.Sasza
vega013 pisze:joanek pisze:Czy ja niewyraźnie piszę? Naprawdę nie będę się wdawać w pyskówki pod hasłem "a ja jestem idealna i moje koty mają pałac, a ty jesteś ZUA i twoje koty giną marnie". Cieszę się, że twoje koty mają pałac i niech im na zdrowie wyjdzie. Moje natomiast pałacu nie mają, nie są też dwuletnimi dziećmi, tylko dorosłymi stworzeniami, które mają określone potrzeby. Bywa, że muszą żyć w obliczu jakiegoś tam ryzyka, że coś im się złego przytrafi - na rzecz swobody, biegania, polowania i życia zgodnie ze swą naturą. Bywa, że muszą się tłoczyć w ileś tam w mieszkaniu w bloku - na rzecz bezpieczeństwa i nieustannej opieki. Bywa różnie.
Nakazu dawania mi kota nie ma, jeśli ktoś uważa, że nie powinnam dostać kota, no to mi go nie powierzy i tyle. Ja z tego powodu się nie potnę, ani swoich kotów nie zamknę w więzieniu, żeby tylko im się nic nie stało. Nie widzę przy tym żadnego powodu do prowadzenia przy tej okazji demagogicznej krucjaty i wypominania mi wszystkich nieszczęść świata, jakie się kotom przytrafiają. Uprzejmie proszę sobie darować. Jeśli ktoś ma dla swoich i przygarniętych kotów lepsze opcje oraz uważa, że wychodzenie na dwór to samo zło - nie musi koniecznie chyba do mnie rozmawiać, nie jestem aż tak atrakcyjnym rozmówcą.
Dobrze, mogę z Tobą nie rozmawiać. Spowodowałaś nieszczęście i zamiast wyciągnąć z niego wnioski, szukasz następnej ofiary. Naprawdę uważasz, że jest to konstruktywne i odpowiedzialne? Hmmm...
Ja od razu na wstępie nie będę rozmawiać

Ton tej osoby zdecydowanie nie zachęca do pogawędek. Nie sądzę, aby ktokolwiek tutaj oddał kota na wychodzącego w pobliżu ruchliwej drogi.
PS. rozmawia się Z KIMŚ, nie DO KOGOŚ

edit: Vega, masz w domu jakieś
przybłędy???
Re: Czy dom wychodzący ma jakieś szanse na dokocenie tutaj?

Napisane:
Pt cze 22, 2012 16:33
przez najszczesliwsza
Zgadzam się z vega013
Jestem jedną z wielu na miau osób, która ratuje ofiary ludzkiej bezmyślności, tzw. ''koty wychodzące''.
Niektórych uratować się nie da, ściągam wtedy jeszcze ciepłe ciałko z asfaltu, z pobocza, w obróżkach często. I nikt poza mną za takim kotem nie zapłacze. Widać łatwo znaleźć zastępstwo.
Re: Czy dom wychodzący ma jakieś szanse na dokocenie tutaj?

Napisane:
Pt cze 22, 2012 16:35
przez vega013
Zofia&Sasza pisze:vega013 pisze:joanek pisze:Czy ja niewyraźnie piszę? Naprawdę nie będę się wdawać w pyskówki pod hasłem "a ja jestem idealna i moje koty mają pałac, a ty jesteś ZUA i twoje koty giną marnie". Cieszę się, że twoje koty mają pałac i niech im na zdrowie wyjdzie. Moje natomiast pałacu nie mają, nie są też dwuletnimi dziećmi, tylko dorosłymi stworzeniami, które mają określone potrzeby. Bywa, że muszą żyć w obliczu jakiegoś tam ryzyka, że coś im się złego przytrafi - na rzecz swobody, biegania, polowania i życia zgodnie ze swą naturą. Bywa, że muszą się tłoczyć w ileś tam w mieszkaniu w bloku - na rzecz bezpieczeństwa i nieustannej opieki. Bywa różnie.
Nakazu dawania mi kota nie ma, jeśli ktoś uważa, że nie powinnam dostać kota, no to mi go nie powierzy i tyle. Ja z tego powodu się nie potnę, ani swoich kotów nie zamknę w więzieniu, żeby tylko im się nic nie stało. Nie widzę przy tym żadnego powodu do prowadzenia przy tej okazji demagogicznej krucjaty i wypominania mi wszystkich nieszczęść świata, jakie się kotom przytrafiają. Uprzejmie proszę sobie darować. Jeśli ktoś ma dla swoich i przygarniętych kotów lepsze opcje oraz uważa, że wychodzenie na dwór to samo zło - nie musi koniecznie chyba do mnie rozmawiać, nie jestem aż tak atrakcyjnym rozmówcą.
Dobrze, mogę z Tobą nie rozmawiać. Spowodowałaś nieszczęście i zamiast wyciągnąć z niego wnioski, szukasz następnej ofiary. Naprawdę uważasz, że jest to konstruktywne i odpowiedzialne? Hmmm...
Ja od razu na wstępie nie będę rozmawiać

Ton tej osoby zdecydowanie nie zachęca do pogawędek. Nie sądzę, aby ktokolwiek tutaj oddał kota na wychodzącego w pobliżu ruchliwej drogi.
PS. rozmawia się Z KIMŚ, nie DO KOGOŚ

edit: Vega, masz w domu jakieś
przybłędy???
Chwila, bo nie łapię. "Przybłędy"? Uczciwie rzecz biorąc, wszystkie moje koty są wzięte z jakichś nieszczęść, każde ma swoją historię. Ale to członkowie rodziny, a nie "przybłędy".
Re: Czy dom wychodzący ma jakieś szanse na dokocenie tutaj?

Napisane:
Pt cze 22, 2012 16:37
przez kotx2
joanek pisze:Po pobieżnym przejrzeniu paru ogłoszeń stwierdzam, że wszyscy szukają dla swoich przybłęd domów niewychodzących.
A ja mam dom wychodzący (okolice Warszawy) i chciałabym się dokocić. Czy znajdzie się tu dla mnie jakaś propozycja?
Mam trzy koty, z czego jeden - Konradzik, młody, energiczny i zwariowany - niedawno stracił w wypadku swojego ukochanego towarzysza zabaw. I to właśnie jemu chciałabym przygarnąć nowego kota. Potrzebuję kociaka lub młodziaka (do 2 lat), w miarę możliwości (jeśli badany) bez FIV, FELV i tak dalej, którego interesowałaby przede wszystkim zabawa z innymi kotami. Takiego wiecie, co się wiecznie z innymi gania, przewala, "walczy", a potem się liżą nawzajem. No i zdecydowanie zależy mi na kocurku.
Mam do zaoferowania dom z ogrodem, na wsi, wokół łąki, pola, trochę domów jednorodzinnych. Ogrodzenie "nieszczelne", koty wychodzą poza teren posesji, bo mają gdzie pohasać po łąkach. Jest droga w pobliżu, niestety dość ruchliwa, ale obowiązuje na niej ograniczenie do 50 km/h, a poza tym z naszej posesji koty raczej tam nie docierają, bo nigdzie im tamtędy nie jest po drodze. Zresztą wypuszczamy zwykle nocami, kiedy ruchu prawie nie ma.
W domu są dzieci - dwoje rozumnych, szanujących i lubiących koty, oraz niemowlak, też do przyuczenia. W domu najczęściej ktoś jest - ja w domu pracuję, często po nocach, koty nie są zostawiane samopas.
Karmię suchym Royalem, mięsem i różnymi mokrymi karmami, lepszymi i gorszymi.
Kota mogłabym przygarnąć najwcześniej pod koniec lipca/na początku sierpnia (wcześniej moje koty być może będą musiały spędzić jakiś czas w hotelu, więc to kiepski moment na branie nowego).
Czy mam szansę tu znaleźć przyjaciela dla nas i naszego Konradzia? (tylko Konradzio szuka przyjaciela, bo dwa pozostałe moje koty są stare i zabawy oraz przyjaźnie międzykocie mają w nosie)
Najlepszym rozwiązaniem byłoby wyprowadzanie kotów na smyczy lub wybudowanie woliery.Co do ograniczenia prędkości ,obrażenia przy spotkaniu kota z samochodem i tak są,czy samochód jedzie wolno czy szybko.Czy Twoje koty są wysterylizowane? Po za tym podczas tych spacerów samopas mogą napotkać na swijej drodze wiele innych zagrożen np.psy,ludzie .
Re: Czy dom wychodzący ma jakieś szanse na dokocenie tutaj?

Napisane:
Pt cze 22, 2012 16:37
przez vega013
najszczesliwsza pisze:Zgadzam się z vega013
Jestem jedną z wielu na miau osób, która ratuje ofiary ludzkiej bezmyślności, tzw. ''koty wychodzące''.
Niektórych uratować się nie da, ściągam wtedy jeszcze ciepłe ciałko z asfaltu, z pobocza, w obróżkach często. I nikt poza mną za takim kotem nie zapłacze. Widać łatwo znaleźć zastępstwo.
Właśnie na tym polega problem... Dlaczego ludzie są tak bezmyślni, tak pozbawieni empatii i współczucia?
Re: Czy dom wychodzący ma jakieś szanse na dokocenie tutaj?

Napisane:
Pt cze 22, 2012 16:38
przez Zofia.Sasza
vega013 pisze:Zofia&Sasza pisze:vega013 pisze:joanek pisze:Czy ja niewyraźnie piszę? Naprawdę nie będę się wdawać w pyskówki pod hasłem "a ja jestem idealna i moje koty mają pałac, a ty jesteś ZUA i twoje koty giną marnie". Cieszę się, że twoje koty mają pałac i niech im na zdrowie wyjdzie. Moje natomiast pałacu nie mają, nie są też dwuletnimi dziećmi, tylko dorosłymi stworzeniami, które mają określone potrzeby. Bywa, że muszą żyć w obliczu jakiegoś tam ryzyka, że coś im się złego przytrafi - na rzecz swobody, biegania, polowania i życia zgodnie ze swą naturą. Bywa, że muszą się tłoczyć w ileś tam w mieszkaniu w bloku - na rzecz bezpieczeństwa i nieustannej opieki. Bywa różnie.
Nakazu dawania mi kota nie ma, jeśli ktoś uważa, że nie powinnam dostać kota, no to mi go nie powierzy i tyle. Ja z tego powodu się nie potnę, ani swoich kotów nie zamknę w więzieniu, żeby tylko im się nic nie stało. Nie widzę przy tym żadnego powodu do prowadzenia przy tej okazji demagogicznej krucjaty i wypominania mi wszystkich nieszczęść świata, jakie się kotom przytrafiają. Uprzejmie proszę sobie darować. Jeśli ktoś ma dla swoich i przygarniętych kotów lepsze opcje oraz uważa, że wychodzenie na dwór to samo zło - nie musi koniecznie chyba do mnie rozmawiać, nie jestem aż tak atrakcyjnym rozmówcą.
Dobrze, mogę z Tobą nie rozmawiać. Spowodowałaś nieszczęście i zamiast wyciągnąć z niego wnioski, szukasz następnej ofiary. Naprawdę uważasz, że jest to konstruktywne i odpowiedzialne? Hmmm...
Ja od razu na wstępie nie będę rozmawiać

Ton tej osoby zdecydowanie nie zachęca do pogawędek. Nie sądzę, aby ktokolwiek tutaj oddał kota na wychodzącego w pobliżu ruchliwej drogi.
PS. rozmawia się Z KIMŚ, nie DO KOGOŚ

edit: Vega, masz w domu jakieś
przybłędy???
Chwila, bo nie łapię. "Przybłędy"? Uczciwie rzecz biorąc, wszystkie moje koty są wzięte z jakichś nieszczęść, każde ma swoją historię. Ale to członkowie rodziny, a nie "przybłędy".
No ja w kontekście tego, ze "wszyscy szukają dla swoich
przybłęd domów niewychodzących" U mnie tez przybłęd zero, same koty
