Bura kotka potrzebuje domu- wychodzącego

Witam wszystkich. To mój pierwszy post na tym forum. Prywatnie jestem właścicielką maine coon'a od pół roku. Wcześniej nigdy nie miałam kota. Ale piszę w innej sprawie:
Może masz na swojej posesji jakąś szopkę/ piwniczkę/garaż gdzie kot znalazłby kawałek ciepłego kąta? Sprawa jest taka, że moi rodzice mieli bar w małej wsi 60 km od Poznania. Od 3 czy 4 lat na posesji w szopce żyła sobie kicia, która z rodzicami się związała, była przez nich dokarmiana, ale gdy moi rodzice sprzedali bar, nowi właściciele nie bardzo życzą sobie jej obecność na posesji (chyba po prostu nie lubią zwierząt tam jest tyle pustostanów, że kot nikomu nie wadzi, ale jak zostawiam miseczki z wodą i jedzeniem, bo staram się ją dokarmiać, to ktoś je bezczelnie wyrzuca) nie wiem co mam zrobić. Mój ojciec nie chce słyszeć o kocie w mieszkaniu- zresztą nie wiem czy kotka w mieszkaniu by była szczęśliwa- całe życie żyła raczej na wolności, ja nie mogę jej przygarnąć, bo boję się o moją kotkę (wiadomo- na pewno nieraz walczyła o jedzenie i mam po prostu stracha), dlatego szukam kogoś kto udostępniłby jej dach nad głową, sypnął jej karmę, pogłaskał od czasu do czasu, pomógł się jej zaaklimatyzować w nowym miejscu. Jestem gotowa ją wysterylizować na swój koszt, pokryć weterynaryjne koszty. Jeżlei nie możesz, może znasz kogoś kto by przygarnął biedną kicię? Teraz jest trochę płochliwa, ale widzę, że wciąż ufa człowiekowi, a boję się, że ktoś jej w końcu zrobi jakąś krzywdę.
Może masz na swojej posesji jakąś szopkę/ piwniczkę/garaż gdzie kot znalazłby kawałek ciepłego kąta? Sprawa jest taka, że moi rodzice mieli bar w małej wsi 60 km od Poznania. Od 3 czy 4 lat na posesji w szopce żyła sobie kicia, która z rodzicami się związała, była przez nich dokarmiana, ale gdy moi rodzice sprzedali bar, nowi właściciele nie bardzo życzą sobie jej obecność na posesji (chyba po prostu nie lubią zwierząt tam jest tyle pustostanów, że kot nikomu nie wadzi, ale jak zostawiam miseczki z wodą i jedzeniem, bo staram się ją dokarmiać, to ktoś je bezczelnie wyrzuca) nie wiem co mam zrobić. Mój ojciec nie chce słyszeć o kocie w mieszkaniu- zresztą nie wiem czy kotka w mieszkaniu by była szczęśliwa- całe życie żyła raczej na wolności, ja nie mogę jej przygarnąć, bo boję się o moją kotkę (wiadomo- na pewno nieraz walczyła o jedzenie i mam po prostu stracha), dlatego szukam kogoś kto udostępniłby jej dach nad głową, sypnął jej karmę, pogłaskał od czasu do czasu, pomógł się jej zaaklimatyzować w nowym miejscu. Jestem gotowa ją wysterylizować na swój koszt, pokryć weterynaryjne koszty. Jeżlei nie możesz, może znasz kogoś kto by przygarnął biedną kicię? Teraz jest trochę płochliwa, ale widzę, że wciąż ufa człowiekowi, a boję się, że ktoś jej w końcu zrobi jakąś krzywdę.