giną koty na Wawrze w Warszawie

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Pt mar 30, 2012 10:47 giną koty na Wawrze w Warszawie

Witam,
Proszę o pomoc. 27/03/2012 zagniął nam kot Eryk, ma około 7 lat, jet czarny z małą plamką białę pod brodą.
Jest kastrowany, nie wypuszcza sie zwykle daleko ani na dłużej niż 2-3 godziny a traz nie wrócił.
Jest bardzo duży (ok 8 kg) wysoki (bez ogona do głowy ok 70 cm).
Miał chip 967000009180574

Zdjęcie i dane kontaktowe zamieściłam w ogłoszeniu: http://www.utracone.pl/temp-6487/zaginal-kot-eryk.html

Najgorsze jest to że w ostatnim czasie jest to bodajże conajmniej 4 kot z mojego osiedla, który zaginął.
Słupy obwieszone są zdjęciami innych.
Nie wiem jak i czy można to zgłosić gdzieś? Może do straży.
Może ktoś ma doświadczenia z kimś kto wyłapuje koty? jak go zidentyfikować? na naszym osiedlu wiekszość ludzi ma koty, pozostali mają psy ale bardzo łagodne i raczej są pozytywnie nastawieni do zwierząt.

pozdrawiam,
Agnieszka

sawka33

 
Posty: 4
Od: Czw mar 29, 2012 14:25

Post » Pt mar 30, 2012 12:18 Re: giną koty na Wawrze w Warszawie

Proszę bardzo, poczytaj, co się dzieje z kotami "na Wawrze".
viewtopic.php?f=1&t=129282&start=1605
viewtopic.php?f=1&t=129282&start=1620

Dopóki będziecie na tyle bezmyślni i pozbawieni elementarnego poczucia odpowiedzialności, że wypuszczacie koty bez opieki, będzie ich ginęło coraz więcej. Nie potrzeba zwyrodnialca wyłapującego koty. Wystarczy Wasza głupota!

Na trasie Warszawa - Otwock oraz w bocznych uliczkach można zobaczyć sporo zwłok rozjechanych zwierząt. Przejdź się, może wśród nich znajdziesz zmasakrowane ciało swojego kota. Pamiętaj, że jeżeli cokolwiek mu się stało, Ty jesteś temu winna. Skazałaś swojego kota na śmierć, a ktoś wykonał wyrok.


Zanim ktokolwiek zarzuci mi agresję, proszę przeczytać moje posty na podlinkowanych stronach. Gdyby nie brak odpowiedzialności osób takich, jak sawka33, Pingwinek by żył i cieszył się życiem. Jego śmierć zrobiła na mnie straszne wrażenie. Wszystko przez głupotę zwolenników wypuszczania kota na niezabezpieczony wolierą teren. Koty wychodzące - to koty skazane na śmierć przez tych, którzy powinni chronić je przed niebezpieczeństwem. Czy ich właściciele naprawdę są tak pozbawieni rozumu, że nie potrafią dostrzec zagrożeń?

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Pt mar 30, 2012 13:10 Re: giną koty na Wawrze w Warszawie

niestety ale mylisz się, owszem tam gdzie są ulice ruchliwe zgodze sie, moj poruszal sie po łące i na osiedlu zamkniętym domków, ulic ruchliwych nie ma w poblizu, auta poruszaja sie 20/h a on zreszta jak slyszy auto natychmist ucieka bo to nie jest mały głupi kotek, tak też przeżył 7 lat w końcu, trupa owszem szukałam, podobnie sąsiedzi, problem w tym że 0 trupów, a agresja jest zupełnie niepotzebna

sawka33

 
Posty: 4
Od: Czw mar 29, 2012 14:25

Post » Pt mar 30, 2012 13:26 Re: giną koty na Wawrze w Warszawie

vega013 doskonale cię rozumiem
Nie widzę w twoim poście agresji.
Widzę wściekłość na los i bezsilność...
Znam to uczucie, pojawia się u każdego z nas.
Niestety takie myślenie nie pojawi się u założycielki wątku.

Wypuszczała kota, kot zniknął.
Oczywiście ktoś go porwał, bardziej realnych scenariuszy nie przyjmuje do wiadomości, bo przecież jej kot jest mądry.
Najszczęśliwszą nie będę już nigdy, ale dajcie im dom:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=13&t=163179

najszczesliwsza

 
Posty: 3004
Od: Nie mar 04, 2012 23:43
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Pt mar 30, 2012 13:45 Re: giną koty na Wawrze w Warszawie

ależ myślałam że mogło go przejechać auto, i nie jestem wcale dumna z tego ze pozwalałam mu na wycieczki, i nie myślcie że nie próbowałam mu zabronić. jak próbowałam zamknąć go w domu na miesiąc wyskubał sobie brzuch ze złości, a vet stwierdził że ma problemy behawioralne przez to, wiec zaczelam ponownie, tym bardziej ze jak mowie poruszal sie przy domu.
Tak czy inaczej po przejechaniu przecież zostają gdzieś zwłoki, a ani mojego ani innych kotow nie ma. Przeciez nikt sobie nie zabiera zwłok na pamiatke jak przejedzie kota.

sawka33

 
Posty: 4
Od: Czw mar 29, 2012 14:25

Post » Pt mar 30, 2012 13:47 Re: giną koty na Wawrze w Warszawie

Zwłoki zbierają odpowiednie służby.

Albo kociarze.

Ja ściągam na pobocze, jak mam możliwość, to wiozę do weta na utylizację.
Najszczęśliwszą nie będę już nigdy, ale dajcie im dom:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=13&t=163179

najszczesliwsza

 
Posty: 3004
Od: Nie mar 04, 2012 23:43
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Pt mar 30, 2012 13:52 Re: giną koty na Wawrze w Warszawie

to chyba nie byłaś u nas, nie ma anin kociarzy ani odpowiednich służb, w zimie ulice nie odśnieżone, nikt tu taki nie zagląda oprócz mieszkańców

sawka33

 
Posty: 4
Od: Czw mar 29, 2012 14:25

Post » Pt mar 30, 2012 13:57 Re: giną koty na Wawrze w Warszawie

Po prostu jest to ten raz, gdy kot nie wrócił.

Z winy właściciela.
Najszczęśliwszą nie będę już nigdy, ale dajcie im dom:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=13&t=163179

najszczesliwsza

 
Posty: 3004
Od: Nie mar 04, 2012 23:43
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Pt mar 30, 2012 14:48 Re: giną koty na Wawrze w Warszawie

Kontaktuj się ze schroniskami/przytuliskami.
Często koty tam trafiają i nikt nie szuka.

Ja mam tymczasa znalezionego w Wawrze, a był w schronisku na Paluchu.
ObrazekObrazek

naline

 
Posty: 2067
Od: Pt lip 02, 2010 8:45
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt mar 30, 2012 17:07 Re: giną koty na Wawrze w Warszawie

sawka33 pisze:niestety ale mylisz się, owszem tam gdzie są ulice ruchliwe zgodze sie, moj poruszal sie po łące i na osiedlu zamkniętym domków, ulic ruchliwych nie ma w poblizu, auta poruszaja sie 20/h a on zreszta jak slyszy auto natychmist ucieka bo to nie jest mały głupi kotek, tak też przeżył 7 lat w końcu, trupa owszem szukałam, podobnie sąsiedzi, problem w tym że 0 trupów, a agresja jest zupełnie niepotzebna

Kot potrafi odejść nawet na 10 - 15 km. To, że w pobliżu nie ma ruchliwych ulic, nie znaczy, że kot do którejś nie dobiegnie. Kot przeżył 7 lat - jak na kota wychodzącego to bardzo dużo. Gdybyś była osobą odpowiedzialną i rozumiała, jakie zagrożenia czekają na kota wychodzącego, żyłby 2 - 3 razy dłużej.

Żałuję, że byłam za bardzo przejęta sytuacją z Pingwinkiem i nie porobiłam fotek (nawet mi to do głowy nie przyszło). Wtedy wstawiłabym fotki przedstawiające oko na zewnątrz (wybite z oczodołu), pogruchotaną szczękę i kości pyszczka, język przebity kłem, rany na główce. Wstawiłabym i zapytała: "Chciałaś takich strasznych, śmiertelnych obrażeń dla swojego kota?" Wypuszczanie go samopas wyraźnie świadczy o tym, że nie troszczyłaś się o życie swojego kota. Jego los był Ci obojętny.

Mogłaś zrobić kotu wolierę lub ubrać kota w szeleczki i wyprowadzać na smyczy. Ale łatwiej wypuścić i... niech kot sam sobie radzi. Jeżeli coś mu się stanie, zawsze można wziąć następnego - w końcu kotów nie brakuje.
Ostatnio edytowano Pt mar 30, 2012 17:19 przez vega013, łącznie edytowano 2 razy

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Pt mar 30, 2012 17:14 Re: giną koty na Wawrze w Warszawie

sawka33 pisze:to chyba nie byłaś u nas, nie ma anin kociarzy ani odpowiednich służb, w zimie ulice nie odśnieżone, nikt tu taki nie zagląda oprócz mieszkańców

Jak to - nie ma kociarzy? Jeżeli przeczytałaś podlinkowane posty, to wiesz, że Pingwinek został wzięty z szosy właśnie w pobliżu Anina - między Aninem a Wawrem. Nie opowiadaj też, że Anin to taka dziura zabita dechami. Działają tam służby miejskie, jak w całej Warszawie.

Nie przyszło Ci na myśl, że wypuszczając kota, mogłaś dostarczyć żywą karmę lisom grasującym na obrzeżach lub zdziczałym psom, których też nie brakuje?

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Sob mar 31, 2012 0:14 Re: giną koty na Wawrze w Warszawie

sawka33, to dopiero 3 dni. Mam nadzieję, że już przyszedł :ok:
Kot może być gdzieś przypadkowo zamknięty, albo ktoś go wziął do domu.
Obwieś okolicę ogłoszeniami, porozmawiaj z sąsiadami.
Jeżeli był wykastrowany, to raczej nie powinien zostać złapany przez łapaczki sterylkowe. Chociaż może się złapał do klatki i mógł zostać zabrany w celu "przeznaczenia do adopcji". Podczas łapanek wyłapywane są wszystkie koty, jakie się trafią, w tym niestety również domowe. W przypadku kotów z łapanek nikt nie sprawdza czipów. Jeżeli faktycznie został złapany, to może być praktycznie wszędzie, w tzw. domu tymczasowym. Takich tzw. domów tymczasowych jest sporo i znalezienie w nich kota jest bardzo trudne (musiałabyś chyba przejrzeć wszystkie wątki na miau oraz na innych portalach). Osoby wyłapujące koty uważają też, że właściciel kota wychodzącego jest nieodpowiedzialny, głupi itd. itp, bo wypuszcza kota. Dlatego mogą nie chcieć Ci kota oddać. Ale nie ma co panikować, być może nie został złapany.
Niestety, jest możliwe, że został ranny i leży gdzieś, gdzie go nie widać.
Obkiciaj całą okolicę, najlepiej wieczorem, kiedy jest cicho i nie ma ludzi.
Na pewno wiesz, gdzie lubił chodzić. Sprawdź te wszystkie miejsca.
Czy jest możliwe, że doszedł do Wału Miedzeszyńskiego albo Traktu Lubelskiego? Jeżeli tak, to potrącenie przez samochód staje się realne :(
Sprawdź Paluch, jest tam baza zdjęć: http://www.paluch.org.pl/index.php?do=animals&what=2
I może tutaj: viewtopic.php?f=1&t=137841&hilit=paluch&start=420
Inne schroniska trzeba odwiedzić osobiście, bo ignorują maile i nie chcą rozmawiać przez telefon, albo go w ogóle nie odbierają.

Dodaj kota do tego wątku:
viewtopic.php?f=1&t=135270&hilit=zaginione&start=405

Jest jeszcze facebook:
http://www.facebook.com/#!/pages/Koty-z ... 2390410817
http://www.facebook.com/#!/pages/Zgubil ... 5976687374
oraz grupa na fb Warszawskie Kocie Domy Tymczasowe

Popularna jest tablica.pl, wrzuć tam ogłoszenie.

Trzymam kciuki, żeby się szybciutko znalazł :ok:

Na Saskiej Kępie też nam giną koty i też nigdzie nie ma zwłok.
Komentarzami pań powyżej się nie przejmuj. Forum miau jest bardzo specyficzne i opanowane w przeważającej większości przez panie, które ewidentnie mają problem z dużą ilością negatywnych emocji.

sky_fifi

 
Posty: 440
Od: Czw gru 09, 2010 10:19

Post » Sob mar 31, 2012 2:37 Re: giną koty na Wawrze w Warszawie

Warto też sprawdzić wszystkie okoliczne samochody - przy silniku, pod maską.
Wiele kotów wolno żyjących tak ginie, ale pewnie zdarzają się i te wychodzące. Wolno żyjące chowają się pod maskę silnika chroniąc się przed mrozem, a wolno żyjące i wychodzące chowają się pod maską silnika uciekając na przykład przed psem.

Słyszałem relację osoby, u której zginął kot pod maską samochodu - nie ma z tego zdarzenia zwłok, są tylko SZCZĄTKI.
ObrazekObrazek
______________________________________________________
Można skontaktować się ze mną poprzez wiadomość na stronie:
www.facebook.com/sztukamruczenia

VVu

 
Posty: 3758
Od: Pt maja 14, 2010 11:46

Post » Sob mar 31, 2012 8:07 Re: giną koty na Wawrze w Warszawie

sky_fifi pisze:Komentarzami pań powyżej się nie przejmuj. Forum miau jest bardzo specyficzne i opanowane w przeważającej większości przez panie, które ewidentnie mają problem z dużą ilością negatywnych emocji.

Owszem, na forum jest sporo pań mających negatywny stosunek do lekkomyślnego wypuszczania kotów przez nieodpowiedzialnych opiekunów. Nie Ty ratujesz koty potrącone przez samochody, pogryzione przez inne zwierzęta. Kiedy nie można już pomóc, czuje się przygnębienie, rozpaczliwą bezsilność i wściekłość, że kolejny zwierzak musiał umrzeć z powodu głupoty opiekuna. I w takiej oto sytuacji na forum zakłada wątek jedna z osób, które beztrosko codziennie skazują swojego kota na śmierć.

Lepiej, żebyś nigdy nie dowiedziała się, jakie emocje wyzwalają się wtedy, kiedy ma się do czynienia z umierającym po wypadku kotem. Nie życzę Ci też, żebyś widziała obrażenia kotów, ich pogruchotane ciałka. Chociaż... może wtedy zrozumiałabyś...

Uprzedzając Twoją odpowiedź, że nic o Tobie nie wiem - gdybyś poznała uczucia targające kimś, kto może już tylko zapakować martwego kota do pudełka i pochować, albo doprowadzała do stanu używalności koty będące w tragicznym stanie, to nie pisałabyś o "paniach, które ewidentnie mają problem z dużą ilością negatywnych emocji".

Radząc sawce, żeby nie przejmowała się słowami potępiającymi jej postępowanie, poniekąd akceptujesz jej lekkomyślność i brak odpowiedzialności.
Ostatnio edytowano Sob mar 31, 2012 8:42 przez vega013, łącznie edytowano 1 raz

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Sob mar 31, 2012 8:40 Re: giną koty na Wawrze w Warszawie

vega013 nie trudź się.
Czytałaś wątek sky_fifi?

Twierdziła, że jej kotka (5 letnia niekastrowana) została porwana przez opłacanych łapaczy z Koterii, gdzie robi się wielkie pieniądze na kastracjach kotów, oraz, że zapewne została uśpiona przez Koterię, jak sky_fifi zaczęła tam wypytywać (skrót taki, na szybko)....

Za każdym razem gdy zdejmuję kota z ulicy, to targają mną tak silne emocje... Miałabym problem z ich opisaniem.
Zdejmowanie kota z ulicy to też sztuka, kot może wyglądać okej, uszkodzona może być strona na której leży. Teraz robię to każdorazowo przez zrywkę jak jestem pewna, że nie żyje.

Nigdy nie zapomnę pierwszego kota...
Jechaliśmy z mężem i dzieckiem (spało na szczęście), wieźliśmy naszą tymczaskę od weta.
Kot czołgał się z ulicy.
Upadł już na trawniku przy jezdni. Dobiegłam, spojrzał na mnie... widział mnie na pewno przez moment.
Nie wzięłam telefonu, mąż stał 100 m dalej, ruchliwa ulica... Wzięłam go na ręce. Przytuliłam. Był wiotki, kręgosłup złamany. Język przebity kłem, źrenica jedna większa...
Umarł po kilku moich krokach. Byłam całą we krwi, bo ostatnie tchnienie było z krwią, która polała się z pysia. Na mnie.
Biedny kot, umarł kochany, bo w ciągu sekund za jego spojrzenie i ufność jak go wzięłam... na ręce to płakałam i błagałam go by żył... coś takiego czuje się do kota...
Do weta dojechał w bagażniku, w kocu.

Do tej pory jak tamtędy jedziemy to robi się smutno.

Dlatego, jeśli ktoś wypuszcza swojego kota i uważa, że skoro przez x czasu się nic nie stało, bo jego kotu to się nic nie stanie w ogóle, bo... bo jego kot to jest mądry itp. to jest idiotą i osobą pozbawioną mózgu.
Podkreślam, kto uważa, że jego kotkowi nic nie grozi, bo ma mądrego kotka.
Najszczęśliwszą nie będę już nigdy, ale dajcie im dom:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=13&t=163179

najszczesliwsza

 
Posty: 3004
Od: Nie mar 04, 2012 23:43
Lokalizacja: Częstochowa

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości