KRAKOWSKI domek szuka kociaka

Cześć,
chyba powoli dojrzewamy do decyzji o dokoceniu. Ja jestem pewna, że chcę przygarnąć kocię, mój chłopak boi się problemów z np. transportem, kiedy będziemy wyjeżdżać do domów rodzinnych (to jego jedyne "ale" - naszą jedynaczkę Cherry łatwo przewieźć pociągiem, kiedy się już ją wepchnie do transportera, jest kotem mobilnym
), ale przecież wszystko jest do przeskoczenia
O dziwo, nawet rodzice mojego chłopaka, u których Cherry mieszka w czasie naszych wyjazdów namawiają nas na drugiego kota.
Cherry wzięliśmy jako trochę ponad roczną kotkę, w tym momencie ma około dwóch lat. Jest dowodem na to, że cierpliwością można osiągnąć wszystko - pierwszy tydzień spędziła za kanapą, pierwszy miesiąc - z dala od nas, a w tym momencie nie schodzi z rąk/kolan i potrzebuje ciągłej atencji i zapewnień o miłości
Na razie mieszkamy w maleńkiej kawalerce, ale nie wiadomo, jak to się dalej potoczy - nie planujemy zostać tu do końca życia, a wiadomo, kot jednak trochę pożyje - może doczeka z nami naszego wielkiego domu...
Pan, który był u nas na PA przed Cherry nie miał zastrzeżeń. Ostatecznie kot to nie rottweiler, żeby potrzebował domu z ogrodem, a lepsza kochająca kawalerka od bezdomności, tak mi się przynajmniej wydaje. Dodatkową atrakcją jest antresola, wysokie szafki kuchenne po których można łazić i grzejący bojler przez cały rok
Mimo, że mieszkamy na parterze, Cherry nie jest wychodząca, w sezonie wiosenno-jesiennym mamy oczywiście siatkę w oknie.
Kot nasz żywi się suchą Joserą Culinesse plus ekstrasami (jakieś mięso, puszki/saszetki, trochę nabiału, plus to co nam ukradnie - ostatnio ser z kanapki
) - Josera może nie jest rewelacyjna, ale Acana kłuje w zęby, a Orijen jest absolutnie niejadalny i kot słaniał się z głodu mimo pełnej miski
więc idziemy na kompromis jakość/spożywczość, Josera wchodzi pięknie. Oczywiście najchętniej by żarła tylko saszetki Whiskasa, ale nie ma tak dobrze
Tym razem szukamy kocięcia. Kotki, ale małej, chociaż nie za małej, już samodzielnej. Kochamy Cherr, ale trochę nam szkoda, że ominął nas ten najsłodszy, kociakowy, okres jej życia... Wiecie, o co chodzi. To pewnie egoistyczne, że chcemy wybrać kolor, ale oboje nie przepadamy za burasami classic - w domu rodzinnym miałam dwa i potrzebuję odmiany
Ja bym chciała whiskasowego, biało-rudego albo tricolorkę, Luby - czarnego. Cherry jest kompromistem, bo jest czarna z białą "klatą" i łapkami, tak niechcący wyszło
Zależy nam na tym, by kotek nie miał problemów ze zdrowiem - wiadomo, że jak zachoruje, to wyciągniemy gotówkę choćby spod ziemi albo bank obrabujemy, ale co innego "nasz" zdrowy kot, który zachorował, a co innego od początku brać się za kosztowne leczenie... Mam nadzieję, że rozumiecie.
Na razie nie chcę mówić: na bank bierzemy w przyszłym tygodniu kota, musimy poczuć "to coś", ale w ciągu ostatnich kilku dni temat powraca nad wyraz często, a pojawił się on w jakiś tydzień po zamieszkaniu z nami Cherry
Oczywiście w razie czego nie mamy problemu z PA, umową adopcyjną itd.
Przepraszam, że tak się rozpisałam
chyba powoli dojrzewamy do decyzji o dokoceniu. Ja jestem pewna, że chcę przygarnąć kocię, mój chłopak boi się problemów z np. transportem, kiedy będziemy wyjeżdżać do domów rodzinnych (to jego jedyne "ale" - naszą jedynaczkę Cherry łatwo przewieźć pociągiem, kiedy się już ją wepchnie do transportera, jest kotem mobilnym


Cherry wzięliśmy jako trochę ponad roczną kotkę, w tym momencie ma około dwóch lat. Jest dowodem na to, że cierpliwością można osiągnąć wszystko - pierwszy tydzień spędziła za kanapą, pierwszy miesiąc - z dala od nas, a w tym momencie nie schodzi z rąk/kolan i potrzebuje ciągłej atencji i zapewnień o miłości

Na razie mieszkamy w maleńkiej kawalerce, ale nie wiadomo, jak to się dalej potoczy - nie planujemy zostać tu do końca życia, a wiadomo, kot jednak trochę pożyje - może doczeka z nami naszego wielkiego domu...


Kot nasz żywi się suchą Joserą Culinesse plus ekstrasami (jakieś mięso, puszki/saszetki, trochę nabiału, plus to co nam ukradnie - ostatnio ser z kanapki



Tym razem szukamy kocięcia. Kotki, ale małej, chociaż nie za małej, już samodzielnej. Kochamy Cherr, ale trochę nam szkoda, że ominął nas ten najsłodszy, kociakowy, okres jej życia... Wiecie, o co chodzi. To pewnie egoistyczne, że chcemy wybrać kolor, ale oboje nie przepadamy za burasami classic - w domu rodzinnym miałam dwa i potrzebuję odmiany


Na razie nie chcę mówić: na bank bierzemy w przyszłym tygodniu kota, musimy poczuć "to coś", ale w ciągu ostatnich kilku dni temat powraca nad wyraz często, a pojawił się on w jakiś tydzień po zamieszkaniu z nami Cherry

Oczywiście w razie czego nie mamy problemu z PA, umową adopcyjną itd.
Przepraszam, że tak się rozpisałam
