Miya mała Przytulanka - ['] - 05.05.2012

Miya. Niech będzie Twoją 'Moją Miyą'.
Ma cztery miesiące i szuka domu najlepszego.
Piątek (Dzień Kota - 17.02). U pani Ewy, od 'chorzowskiej siedemdziesiątki'.
Ona. Miya. Siedzi sobie. Na podłodze. Mała, jasna, w podłogę się wtapia. Nie widzimy jej jeszcze, stanie się to za moment. Pojawiają się inne koty. Benji, Mafia, Lexi, Dzikusek, Martin i inne. I jest, poznajemy ją, tą 'Oną'. Usłyszana, dostrzeżona. Mruczy, przestaje być przeźroczysta na tle tej podłogi: wyraźnie zarysowywuje się jej obraz, kiedy Pani Ewa bierze ją na ręce. Więc tak: mała, jasna. Najmłodsza z 'chorzowskiej siedemdziesiątki', jedyne tam kocię, choć nie jedyny mruczący kot, nie jedyny w szukający tymczasu, domu. Status: nowa. Nowa, bo w domu tymczasowym u pani Ewy przebywa od wtorku, cztery dni. Skąd jest? 'Prezent' od sąsiadów. Znaleziona na mroźnym strychu; matka potrącona, brat nie żyje. Jedyna ocalała. Radosna, mrucząca, nie mogąca tam, w domu pani Ewy zostać.
Zostawić ją?
...

Gdzie jest teraz?
Siedzi na kolanach przy biurku przy oknie. Naszym oknie. I gapi się na naszego kota.
Więc jak to było: 'zostawić ją?' Nie, oczywiście, że nie.
Dwa tygodnie temu przyjechało do nas brzoskwiniowe futro, oczechowe oczy, czarny nos.

Teraz mamy tak - to znaczy fajnie mamy:
Gdzie jest Krzywy, nasz kot? 'Na kaloryferze pewnie'. Tak? Tak. A nie - Krzywego z kaloryfera wygryzł mały kot. Taka pchła, niepozorna, że miła i uprzejma niby. A nocą? Noc: 'proszę Cię, przessstań, idź już spać, kocie, co ty wyprawiasz?!' A kocię to małe wszechmruczące wije się wokół szyi, ugniata - łapki w wielkie słoneczniki składa i twarz nimi częstuje, i nic jej po groźbach, że za drzwi lada moment wyfrunie jeśli się nie uspokoi. I mruk, i łapki w kwiatki, i do twarzy się tulenie, zachęcenie do głaskania lekkim podgryzieniem. Idź spać! A nie - i na szyję, i pod kołdrę i na kołdrę. I ten mruk, ten strasznie głośny mruk. I ta radość, bo kotek myśli, że człowiek się cieszy z miłego kotka. Tak tak. Łoś. Za dnia: wyjść z pokoju? I kot miałby zostać sam? Sam, naprawdę sam? Koniec świata! Nie może być, trzeba się rozpłakać, wziąć na litość. No to płacze. I tak płacze, ratunku wzywając, kota samego zostawili w pustym, samotnym pokoju. Towarzyska, aż nadto czasami. Kiedy już ten człowiek przyjdzie i otworzy te dzwi (trzeba dla dramatyzmu napisać Te Drzwi), uratuje i uwolni orkę rozmiarów trochę większych trampka, oreczka ta pomaszeruje do pokoju, z którego nadciągnąć wezwany jękiem zza Tych Drzwi musiał człowiek i usiądzie przed nim i popatrzy. Na kolanka? Na kolanka. Tak. Mruk. Łapki w kwiatki. I rozzzciąga się i brzuch cętkowany w górę. Radosna, ufna. Nagle zasypia, jednak nie przestaje mruczeć; śpi na tych kolanach czasami bardzo długo, z pewną chwilą przestaje jednak mruczeć, no bo ile można z drugiej strony. Obudzona, bo człowiek musi wstać, przeciąga się i ziewa i albo wstaje i kładzie się trochę dalej, za sypiając ponownie, albo idzie zająć się sama sobą. Podróż po mieszkaniu jest alternatywą dla snu. Zielony pokój. Kanapa, tak tak, świetna rzecz, choć nie tak bardzo jak łóżko w pokoju obok; wciąż zielony pokój: tam takie, szafa, półka, 'się sprawdzi, kocie, prawda?' 'A sprawdzi się, sprawdzi, wnikliwie, zapewniam panią Dużą, zapewniam' - i sprawdzi, odważna. Ot, cał dom jest jej, małej kochanej, beztroskiej Miyki.

Trzy słowa?
Kochana, kochańsza, najkochańsza...
Najkochańsza kotka, która odda Ci całe swoje serce.

Miya przebywa u nas, tymczasowo, szuka nowego domu stałego.
Domu: kochającego, odpowiedzialnego, niewychodzącego, z zabezpieczonymi oknami, najlepiej z drugim kotem.
Domu na zawsze, w którym będzie traktowana jak członek rodziny.
Warunkiem adopcji jest podpisanie umowy, wizyta przeadopcyjna. Aboslutną koniecznością jest sterylizacja w przyszłości.
Mała przebywa w okolicach Katowic.
Ma około 4 miesięcy, jest odrobaczona, będzie niebawem zaszczepiona.


Mała ma zrobione trzy ogłoszenia, na dniach powielimy na innych stronach. Ale może tu ktoś naszą Miykę wypatrzy:-)
Ma cztery miesiące i szuka domu najlepszego.
Piątek (Dzień Kota - 17.02). U pani Ewy, od 'chorzowskiej siedemdziesiątki'.
Ona. Miya. Siedzi sobie. Na podłodze. Mała, jasna, w podłogę się wtapia. Nie widzimy jej jeszcze, stanie się to za moment. Pojawiają się inne koty. Benji, Mafia, Lexi, Dzikusek, Martin i inne. I jest, poznajemy ją, tą 'Oną'. Usłyszana, dostrzeżona. Mruczy, przestaje być przeźroczysta na tle tej podłogi: wyraźnie zarysowywuje się jej obraz, kiedy Pani Ewa bierze ją na ręce. Więc tak: mała, jasna. Najmłodsza z 'chorzowskiej siedemdziesiątki', jedyne tam kocię, choć nie jedyny mruczący kot, nie jedyny w szukający tymczasu, domu. Status: nowa. Nowa, bo w domu tymczasowym u pani Ewy przebywa od wtorku, cztery dni. Skąd jest? 'Prezent' od sąsiadów. Znaleziona na mroźnym strychu; matka potrącona, brat nie żyje. Jedyna ocalała. Radosna, mrucząca, nie mogąca tam, w domu pani Ewy zostać.
Zostawić ją?
...

Gdzie jest teraz?
Siedzi na kolanach przy biurku przy oknie. Naszym oknie. I gapi się na naszego kota.
Więc jak to było: 'zostawić ją?' Nie, oczywiście, że nie.
Dwa tygodnie temu przyjechało do nas brzoskwiniowe futro, oczechowe oczy, czarny nos.

Teraz mamy tak - to znaczy fajnie mamy:
Gdzie jest Krzywy, nasz kot? 'Na kaloryferze pewnie'. Tak? Tak. A nie - Krzywego z kaloryfera wygryzł mały kot. Taka pchła, niepozorna, że miła i uprzejma niby. A nocą? Noc: 'proszę Cię, przessstań, idź już spać, kocie, co ty wyprawiasz?!' A kocię to małe wszechmruczące wije się wokół szyi, ugniata - łapki w wielkie słoneczniki składa i twarz nimi częstuje, i nic jej po groźbach, że za drzwi lada moment wyfrunie jeśli się nie uspokoi. I mruk, i łapki w kwiatki, i do twarzy się tulenie, zachęcenie do głaskania lekkim podgryzieniem. Idź spać! A nie - i na szyję, i pod kołdrę i na kołdrę. I ten mruk, ten strasznie głośny mruk. I ta radość, bo kotek myśli, że człowiek się cieszy z miłego kotka. Tak tak. Łoś. Za dnia: wyjść z pokoju? I kot miałby zostać sam? Sam, naprawdę sam? Koniec świata! Nie może być, trzeba się rozpłakać, wziąć na litość. No to płacze. I tak płacze, ratunku wzywając, kota samego zostawili w pustym, samotnym pokoju. Towarzyska, aż nadto czasami. Kiedy już ten człowiek przyjdzie i otworzy te dzwi (trzeba dla dramatyzmu napisać Te Drzwi), uratuje i uwolni orkę rozmiarów trochę większych trampka, oreczka ta pomaszeruje do pokoju, z którego nadciągnąć wezwany jękiem zza Tych Drzwi musiał człowiek i usiądzie przed nim i popatrzy. Na kolanka? Na kolanka. Tak. Mruk. Łapki w kwiatki. I rozzzciąga się i brzuch cętkowany w górę. Radosna, ufna. Nagle zasypia, jednak nie przestaje mruczeć; śpi na tych kolanach czasami bardzo długo, z pewną chwilą przestaje jednak mruczeć, no bo ile można z drugiej strony. Obudzona, bo człowiek musi wstać, przeciąga się i ziewa i albo wstaje i kładzie się trochę dalej, za sypiając ponownie, albo idzie zająć się sama sobą. Podróż po mieszkaniu jest alternatywą dla snu. Zielony pokój. Kanapa, tak tak, świetna rzecz, choć nie tak bardzo jak łóżko w pokoju obok; wciąż zielony pokój: tam takie, szafa, półka, 'się sprawdzi, kocie, prawda?' 'A sprawdzi się, sprawdzi, wnikliwie, zapewniam panią Dużą, zapewniam' - i sprawdzi, odważna. Ot, cał dom jest jej, małej kochanej, beztroskiej Miyki.

Trzy słowa?
Kochana, kochańsza, najkochańsza...
Najkochańsza kotka, która odda Ci całe swoje serce.

Miya przebywa u nas, tymczasowo, szuka nowego domu stałego.
Domu: kochającego, odpowiedzialnego, niewychodzącego, z zabezpieczonymi oknami, najlepiej z drugim kotem.
Domu na zawsze, w którym będzie traktowana jak członek rodziny.
Warunkiem adopcji jest podpisanie umowy, wizyta przeadopcyjna. Aboslutną koniecznością jest sterylizacja w przyszłości.
Mała przebywa w okolicach Katowic.
Ma około 4 miesięcy, jest odrobaczona, będzie niebawem zaszczepiona.


Mała ma zrobione trzy ogłoszenia, na dniach powielimy na innych stronach. Ale może tu ktoś naszą Miykę wypatrzy:-)