Czarny Ziemek szuka domu

Jakiś czas temu trafił do nas kot. Kot przybył ze schroniska w trybie nagłym z perspektywą zostania, gdyby wszystko było ok. W sumie jest prawie okej poza tym, że mój TŻ jest niereformowalny w kwestii trzeciego kota, zatem kot jest tylko tymczasem. Na dodatek tymczasem, który nie powinien zagrzać zbyt długo u nas kanapy (a właściwie parapetu, bo tam się u nas zagnieździł). Kot ma zapewne za sobą sporo doświadczeń mimo młodego wieku (ponoć około trzech lat), bo ma m.in. złamany ogonek, który się krzywo zrósł. I pochłania jedzenie w ilościach każdych i w tempie takim, że nawet nasz Shark się przygląda z oburzeniem i przerażeniem, bo do tej pory to on był rekordzistą w pochłanianiu żarcia w tym domu. Przez pierwsze dni był sparaliżowany ze strachu i spędził kilka dób kolejno pod wanną, pod szafką na buty i pod kaloryferem (co było sporym wyczynem zważywszy na jego rozmiary). Musiał też złapać wcześniej jakieś przeziębienie, bo kichał i oddychał ciężko przez kilka dni. Teraz jednak ma się o wiele lepiej.
Ziemek vel Maurycy vel Mały jest Dużym Kotem. Dużym i Czarnym, z pięknymi zielonymi oczami i gęstym, miękkim futerkiem (na drugim zdjęciu jeszcze niewypranym, więc tego może nie widać). Niezbyt ciężkim kotem, ale to się zapewne niedługo zmieni.
Powinien zdecydowanie znaleźć nowy i świetny dom już choćby z powodu swojego wyglądu, a poza tym dlatego, że samą swoją czernistością peszy i straszy nasze koty, które przy nim wyglądają bardzo niepozornie i przemykają się chyłkiem po domu. Nawet 7-kilowa malutka krówka imieniem Sharky jakoś mniej tupie, a ciszej stawia łapy. Na dodatek Ziemek, jak się okazało, umie też otwierać drzwi, rzucając się całym sobą na klamkę (a cały on jest naprawdę spory), której to sztuki nie opanował dotąd żaden z naszych kotów, co tez wprawia je, jak się domyślam, w głęboką frustrację. Jest też całkiem inteligentny - ostatnio w proteście wobec zbyt ujemnych temperatur na dworze przegryzł kabelek od termometru elektronicznego i od razu mroźne temperatury zniknęły, przynajmniej z ekranu termometru. Fakt, że nic innego nie przegryzł, świadczy o tym, że działał rozmyślnie i niewątpliwie w celu ocieplenia stosunków w domu (a przynajmniej na parapecie). Jest przy tym bardzo miłym kotem - potrafi zagadywać ludzia (i koty zresztą też) miaucząc cienkim głosem (co brzmi dziwnie, bo każdy się spodziewa, że z takiego kota powinien wydobywać się co najmniej ryk) i nadstawia łepek do głaskania (choć początki były trudne, czego dowodem liczne rany cięte na moich rękach), a następnie przewala się na bok i wysyła intensywny sygnał wzrokowy nakazujący go głaskać, bo inaczej... tu wolę nie wiedzieć co, bo łapę ma czarną i sporą.
Dzień spędza głównie albo na parapecie okna, albo w swoim pokoiku (czyt. kibelku), gdzie ma swoje graty, bo na razie powierzchnia mieszkania go przerasta, a właściwie nie tyle powierzchnia, co liczba grasujących tu stworzeń. Ziemek jest dość nieśmiałym kotem, ale mając swojego własnego ludzia, parapet (najlepiej szerszy niż u nas
) i pełne miski byłby miziakiem nad miziaki. Myślę, że z innymi kotami też by się dogadał.
Jeśli więc ktoś marzy o sporym czarnym, miłym i bardzo spokojnym kocie (a chyba każdy marzy o takim kocie), żeby go karmić (dużo), wielbić i głaskać do końca jego dni, to Czarny Ziemek bardzo chętnie przyjmie jego ofertę. Jest oczywiście wykastrowany, zaszczepiony, odrobaczony i wie, do czego służy kuweta.


Ziemek vel Maurycy vel Mały jest Dużym Kotem. Dużym i Czarnym, z pięknymi zielonymi oczami i gęstym, miękkim futerkiem (na drugim zdjęciu jeszcze niewypranym, więc tego może nie widać). Niezbyt ciężkim kotem, ale to się zapewne niedługo zmieni.
Powinien zdecydowanie znaleźć nowy i świetny dom już choćby z powodu swojego wyglądu, a poza tym dlatego, że samą swoją czernistością peszy i straszy nasze koty, które przy nim wyglądają bardzo niepozornie i przemykają się chyłkiem po domu. Nawet 7-kilowa malutka krówka imieniem Sharky jakoś mniej tupie, a ciszej stawia łapy. Na dodatek Ziemek, jak się okazało, umie też otwierać drzwi, rzucając się całym sobą na klamkę (a cały on jest naprawdę spory), której to sztuki nie opanował dotąd żaden z naszych kotów, co tez wprawia je, jak się domyślam, w głęboką frustrację. Jest też całkiem inteligentny - ostatnio w proteście wobec zbyt ujemnych temperatur na dworze przegryzł kabelek od termometru elektronicznego i od razu mroźne temperatury zniknęły, przynajmniej z ekranu termometru. Fakt, że nic innego nie przegryzł, świadczy o tym, że działał rozmyślnie i niewątpliwie w celu ocieplenia stosunków w domu (a przynajmniej na parapecie). Jest przy tym bardzo miłym kotem - potrafi zagadywać ludzia (i koty zresztą też) miaucząc cienkim głosem (co brzmi dziwnie, bo każdy się spodziewa, że z takiego kota powinien wydobywać się co najmniej ryk) i nadstawia łepek do głaskania (choć początki były trudne, czego dowodem liczne rany cięte na moich rękach), a następnie przewala się na bok i wysyła intensywny sygnał wzrokowy nakazujący go głaskać, bo inaczej... tu wolę nie wiedzieć co, bo łapę ma czarną i sporą.
Dzień spędza głównie albo na parapecie okna, albo w swoim pokoiku (czyt. kibelku), gdzie ma swoje graty, bo na razie powierzchnia mieszkania go przerasta, a właściwie nie tyle powierzchnia, co liczba grasujących tu stworzeń. Ziemek jest dość nieśmiałym kotem, ale mając swojego własnego ludzia, parapet (najlepiej szerszy niż u nas

Jeśli więc ktoś marzy o sporym czarnym, miłym i bardzo spokojnym kocie (a chyba każdy marzy o takim kocie), żeby go karmić (dużo), wielbić i głaskać do końca jego dni, to Czarny Ziemek bardzo chętnie przyjmie jego ofertę. Jest oczywiście wykastrowany, zaszczepiony, odrobaczony i wie, do czego służy kuweta.

