Strona 1 z 4

proszę o pomoc...

PostNapisane: Wto sty 24, 2012 9:40
przez Yovitah
przepraszam jeżeli piszę to w miejscu w którym pisać nie powinnam, ale innego odpowiedniego nie znalazłam. jesteście moją ostatnią deską ratunku. ciężko mi się to pisze więc proszę o wyrozumiałość. Jestem właścicielką dwóch niesamowitych kotów Mila i Mokki.
Milo ma 6 lat i jest moim "syneczkiem". pechowy od dnia urodzin (zaklinował się w miednicy i wymagał ingerencji weterynaryjnej) wychuchany, ratowany z każdej opresji (kąpiel w farbie, przytrzaśnięcie łapki w szufladzie, w rurach, zaklinowanie w oknie-a co za tym idzie paraliż od pasa w dól i miesięczna rehabilitacja żeby mógł chodzić...) pokazuje mi że koty mają więcej niż 9 żyć. jest maksymalnie zakochany w człowieku, daje się głaskać każdemu, uwielbia branie na ręce i drapanie po brzuchu... wita każdego miauczeniem i mruczeniem. jest niesamowity! niestety nie uchowa się przy nim żaden dywan, czy jakikolwiek kawałek materiału. sika na wszystko co znajdzie na ziemi. jak nie ma nic, to sobie ściągnie np z suszarki lub wejdzie do szafy...
Mokka ma 5 lat i jest niesamowicie arystokratyczna. Księżniczka jest równie przytulaśna co Milo. Zachowuje się wciąż jak mały kociak... rozgadana, chodzi własnymi ścieżkami. Niestety w stosunku do wszystkich oprócz mnie staje się dzika, ucieka i drapie...
dopóki byłam tylko ja i mąż byłam w stanie chować "dowody zbrodni" Mila. kupowałam co chwilę nowe w tajemnicy przed mężem materace na łóżko, nową pościel, pozbyłam się dywanów tłumacząc mężowi że gromadzą tylko kurz i roztocza. czasem nie udawało mi się po pracy dotrzeć pierwszej do domu i zaczęły się kłótnie o Mila... wyprzedzam wasze pytania-był badany przez lekarza-nie choruje, jest wysterylizowany. po prostu tak już ma.
gorzej zaczęło się robić jak zaszłam w ciąże- Milo i Mokka za główny punkt każdego dnia obrały sobie nasikać w rzeczy dziecka. mąż wkurzony coraz bardziej założył na nie furtkę. nauczyły się ją przeskakiwać. założył zamek na drzwi harmonijkowe-potrafiły się tłuc i miałczeć pół dnia i nocy że tam chcą iść-kłóciliśmy się z mężem coraz częściej. ale dawałam rade (choć ciąże miałam nie ciekawą- do 5 miesiąca wymioty a od 7 miesiąca na podtrzymaniu). niestety odkąd jest dziecko rady nie daję... od 3 miesięcy mam w domu ARMAGRDON. koty chyba przerażone płaczem dziecka albo samą jego obecnością zaczęły mi demolować mieszkanie. kłótnie z mężem codziennie... straszy że je wywiezie do lasu albo odda komuś. kocur schudł, nie chciał jeść-dopiero teraz dochodzi do siebie. mam małe mieszkanie i żeby ogarnąć sikanie Mila musiałam koty wsadzić do jednego pokoju-i właśnie tam jest teraz rzeź... nie wyrabiam ze sprzątaniem a odkąd jest Dziecko nie mam pieniędzy na kupowanie "zamienników" na to co zniszczyły. Mały ma kolki, cały dzień jestem sama i naprawde nie radze już sobie z nimi... Mąż w weekendy cały czas mi truje że muszę im znaleźć nowy dom bo inaczej on je komuś sprezentuje. od miesiąca szukam im domu ale niestety nic nie znalazłam. każdemu się podobają ale nikt ich nie chce trzymać w domu Bo Milo sika. ja to rozumiem ale na pole ich nie mogę nikomu oddać bo one całę życie były tylko w mieszkaniu. puszczać ich nigdzie nie mogłam bo mam sąsiada który straszy że je otruje bo kotów nienawidzi. nie jest mi łatwo tutaj pisać, ale nie mam innego wyjścia... moja sytuacja życiowa zmusza mnie do tego żebym "pozbyła się" moich ukochanych kotów... (czuję się z tym koszmarnie, bo robię to co ludzie, którymi wcześniej gardziłam...) Błagam Was pomóżcie mi im znaleźć dobry dom.... Kocham je nad życie i chciałabym żeby żyły w jak najlepszych warunkach. nikt oprócz mnie i ludzi bezgranicznie kochających zwierząt nie jest im w stanie ich zapewnić ponieważ są to Koty które mają swoje "problemy"... muszą być razem bo dzika Mokka bez Mila sobie nie poradzi. budujemy się i za około 2 lata powinniśmy się wprowadzać. więc może jakiś dom tymczasowy na ten okres? mam czas do 5 stycznia bo wtedy przyjeżdżają moi rodzice którzy byli do tej pory w stanach i muszą mieć gdzie spać. na pokoje kotów nie puszcze bo będzie znowu masakra w całym domu... bardzo Was proszę o pomoc...

Re: proszę o pomoc...

PostNapisane: Wto sty 24, 2012 10:04
przez AntoninaBandzioras
Yovitah pisze: mam czas do 5 stycznia

ale 5 stycznia już był :roll:

przede wszystkim rób ogłoszenia i ogłoszenia no i zdjęcia ale takie, które przykują wzrok

Re: proszę o pomoc...

PostNapisane: Wto sty 24, 2012 10:16
przez BOZENAZWISNIEWA
Trudna sprawa,ale "pozbycie"sie kotów nie jest jak dla mnie rozwiazaniem.Wiem o czym piszesz, bo mam sikajace koty w domu i "dymy"z tym zwiazane.Rozumiem Twoja frustracje i złosc.Wiedz tez ,ze koty bardzo odczuwaja bycie "intruzem"we własnym domu i dlatego też w ten sposób moga sie zachowywać.U mnie akurat nie sikaja na rzeczy najmłodszego dziecka,a na rzeczy podopiecznej która je przepedzała ze swojego pokoju.Niechec Twojego meza do kotów jest duza jak widac(mojemu tez sikajac zaczeły przeszkadzać),ale według mnie nie powinnas ich wyrzucać,ani "wciskac"innym ludziom.Mysle,ze pogorszy to sytuację.Spróbujcie z behawiorystą.Moje zaczeły "szczochac'jak kot mi wrócił z adopcji..przyjełam szczeniaki znajdy do domu-horror mam w domu,ale nie wyobrazam sobie "wyrzucic"przyczyne takiego zachowania, czyli kota :( Mam dom jednorodzinny ,z bala dębowego..nawet nie wspomne jak "pochłania"zapachy.... :roll: Awantury o koty sie zaczeły,ale nie odpuszczam,to sa moi przyjaciele.Byc moze dlatego ,ze jestem matka zastepcza dla b.trudnych dzieci patrze na to inaczej...moi podopieczni "starsi'jak do nas trafiaja odwalaja numery jeden po drugim-próbuja nas :co zrobia jak im to zrobie.Decyzja jaka podjeliscie przy przyjeciu kota jest decyzja"na dobre i złe",tak mysle.Kiedy Twoje koty poczuja sie bezpiecznie,to moze sie cos zmieni.Jesli sika "bo tak ma"to tak ma.Trzeba sie z tym pogodzic i sprzatać.Karanie ich za to "odtraceniem"nic nie da-skutek przeciwny..wiem,bo tak miałam.Jak "leje"i widze ,staram się do kuwety kota wsadzic,ale nie karce, bo wtedy "szczocha'tam ,gdzie ja nie widzę :(
Trzymaj się..dwa lata zejdzie szybko,mozesz je potem "wypuszczać'o ile okolica bedzie bezpieczna...Mam dziecko adoptowane...z latami okazuje sie ,ze jest "opóxnione"-kończy 4 lata i robi w gacie jak mu sie zachce,albo w kacie w pokoju bratu"niespodzianke"Tlumaczymy, prosimy,sadzamy....krzycze jak robi "celowo"...Wiem,ze to dziecko,nie kot trzeba duzo cierpliwosci i akceptacji...Trzymaj sie ciepło...i uspokój...

Re: proszę o pomoc...

PostNapisane: Wto sty 24, 2012 10:18
przez BOZENAZWISNIEWA
AntoninaBandzioras pisze:
Yovitah pisze: mam czas do 5 stycznia

ale 5 stycznia już był :roll:

przede wszystkim rób ogłoszenia i ogłoszenia no i zdjęcia ale takie, które przykują wzrok

Przykuja wzrok na pewno "koty sikaja na ubrania",bo nie widze absolutnie sytuacji ,żeby nowy dom nie wiedział o problemie :(

Re: proszę o pomoc...

PostNapisane: Wto sty 24, 2012 10:22
przez ewan
Trudna sytuacja faktycznie, ale musisz mieć świadomość, że każdy kto przygarnie Twoje koty i nie podoła problemowi zwróci je Tobie lub bez pardonu wywali na ulicę.
Musisz spróbować jeszcze uratować sytuację, przede wszystkim może żwirek którego użuwasz nie jest odpowiedni - bo to dziwne, że obydwa załatwiaja sie poza kuwetą, wymyj zasikane miejsca zimną wodą z dodatkiem octu (ciepła woda utrwala woń moczu), kup w zoologicznym preparat do deodoryzacji np. Nano i spryskaj sasikane miejsca. Gdzie masz ustawioną kuwetę? To narazie tyle, poczekam na odpowiedzi i będziemy myśleć dalej.
Na miau każdy z nas ma sporo swoich kotów i tutaj znaleźć dom będzie ciężko :!:

Re: proszę o pomoc...

PostNapisane: Wto sty 24, 2012 10:37
przez Niacha
Witaj!
Zrób im ładne zdjęcia koniecznie. Może ktoś się zakocha i będzie miał warunki na lejka w domu (zamknięta sypialnia, posadzki, brak dywanów). Ale chyba nie będzie łatwo z domem. Oby miały farta :ok: :ok: :ok: Mają już ogłoszenia w internecie?

Na pewno będzie Ci lżej bez zwierzaków, pytanie tylko czy Mąż przestanie truć, czy przerzuci się na coś innego. ;)

Re: proszę o pomoc...

PostNapisane: Wto sty 24, 2012 10:40
przez AntoninaBandzioras
BOZENAZWISNIEWA pisze:
AntoninaBandzioras pisze:
Yovitah pisze: mam czas do 5 stycznia

ale 5 stycznia już był :roll:

przede wszystkim rób ogłoszenia i ogłoszenia no i zdjęcia ale takie, które przykują wzrok

Przykuja wzrok na pewno "koty sikaja na ubrania",bo nie widze absolutnie sytuacji ,żeby nowy dom nie wiedział o problemie :(


Nie o to mi chodziło, a o zdjęcia. Ze swojej strony mogłam jedynie to poradzić bo sama takiego problemu w domu nie mam, tylko raz przy rujce się jednej zdarzyło (ale było po niej widać, że jest w amoku i nie wie co się dzieje) ale ani razu TŻet nie narzekał na koty, tylko razem ze mną się martwił o co chodzi i woził do weta.

Osobiście nie oddałabym swoich kotów ale widzę, że autorka podjęła już decyzję, co jest przykre na pewno bardziej dla kotów bo one to się przywiązują do człowieka (mimo, że opinie są inne).

Re: proszę o pomoc...

PostNapisane: Wto sty 24, 2012 11:03
przez Yovitah
dziękuje bardzo za zainteresowanie moją sytuacją-bałam się jak zareagujecie. przepraszam, w nerwach pomyliłam daty-do 5 lutego. uwierzcie mi próbowałam WSZYSTKIEGO. na prawde. zmianę żwirków, weta, octu używam od początku, preparaty odstraszające, kocie feromony, kocimiętke-NIC NIE DZIAŁA. wszystkim chętnym-a było ich dużo-mówiłam szczerze jaka jest sytuacja. nie oddałabym ich nikomu nie mówiąc prawdy,bo wiem jakby to się skończyło.... one są niesamowicie kochane uwierzcie mi! źle mnie zrozumiałyście-kocica baaaaaaaaaardzo rzadko sika, kocur ciągle. do kuwety też-to nie jest tak że wszędzie tylko nie tam. wymieniam żwirki super często. jestem sfrustrowana odkąd mamy dziecko. Kotów nie potępiam, nie bije-przez 6 lat zdążyłam się przyzwyczaić. mój mąż niestety ma swoje metody wychowawcze i od 3 miesięcy wkurzenie na nie. a teraz jakby w nie coś wstąpiło (dziecko??)... jestem sama w mieszkaniu całymi dniami, dziecko z kolkami i armagedon w pokoju... mi się wydaje że one teraz są nieszczęśliwe ze mną... na prawde. może dlatego jest gorzej? perspektywa 2 lat niestety nie wchodzi w rachubę-moi rodzice też są przeciwni kotom i z mężem objęli wspólny front. boję się że pewnego dnia po prostu ich w pokoju nie zastane-bo tym mnie mąż straszy. nie dziwcie się mu bo pomimo moich starań nie raz pojechał do pracy w przesikanych spodniach-bo nie poczuł od razu i wszyscy się zastanawiali co tak śmierdzi ;/ itp. noi ciągle się o to kłócimy. CIĄGLE. powiem szczerze że mam nadzieje że jak zaczną wychodzić z domu na pole to to się skończy... ale pewności nie mam. też miałam w mieszkaniu adoptowane zwierzęta, ale kocur jest innym przypadkiem... ręce mi opadły...

Re: proszę o pomoc...

PostNapisane: Wto sty 24, 2012 11:11
przez Yovitah
AntoninaBandzioras zazdroszczę takiego męża. mój jest niestety całkowicie innym człowiekiem. masz rację-podjęłam już decyzję. zdaję sobie sprawę że one są najbiedniejsze w tej sytuacji. ale co mam zrobić? rozwieść się? nie jest mi łatwo pisać obcym ludziom jak wygląda moja sytuacja życiowa-uwierzcie mi. jestem załamana sytuacją z kotami....

Re: proszę o pomoc...

PostNapisane: Wto sty 24, 2012 11:15
przez AntoninaBandzioras
a może czują się odrzucone?!
miziasz ich tak samo jak przed urodzeniem dziecka?!
koty się stresują krzykiem, mówiłaś o tym mężowi?

Re: proszę o pomoc...

PostNapisane: Wto sty 24, 2012 11:21
przez Yovitah
mówiłam mu-ale jak widzi coś przesiuranego to ma to gdzieś. odkąd jest dziecko napewno mam mniej czasu ale staram się traktować je tak samo-miejsca mają tylko mniej. próbowałam WSZYSTKICH waszych porad, na króliczym forum, psim -nic to nie dało...

Re: proszę o pomoc...

PostNapisane: Wto sty 24, 2012 11:31
przez ewan
Bardzo emocjonalne są te Twoje posty, ja wnioskuje z nich, ze większy problem jest z mężem niż z kotami :wink: Wyczuwają tę sytuacje i stąd problemy. Zastanawiam się czy od początku mąż je lubił i tolerował czy nie. Przede wszystkim w takiej sytuacji trzeba dbać o porządek tzn. nie zostawiać rzeczy męża na wierzchu aby nie miały możliwości ich zasikać. Wszystko musi być pochowane, u mnie dawniej dzieci zostawiały buty w przedpokoju, prośby o schowanie ich do szafy to jak grochem o ścianę, aż pewnego dnia któryś kot nasikał synowi do nowych adidasów i szybciutko nauczyli się chowania butów.
Nerwowość męża w stosunku do kotów wyzwala takie a nie inne sytuacje. Najprościej będzie pozbyć się kotów, ale co jeżeli do 5 nie znajdą domów, gdzie wylądują w schronie czy na ulicy.

Re: proszę o pomoc...

PostNapisane: Wto sty 24, 2012 11:40
przez BOZENAZWISNIEWA
Yovitah
ROZUMIEM CIE co przechodzisz (typu:ja, czy koty)Przerabiam to i mam nadzieje,ze sie skończyło :roll: ,bo wyraxnie powiedziałam,ze takie szantaze nie działaja pozytywnie....Koty wzielismy bedac małzenswtem :!: zgodził sie na to i teraz póki zyja ma sie o nie troszczyc,albo nie przeszkadzac mi w troszczenu sie o nieTo nie tak,ze ja jestem niedobra i przekładam koty nad ludzi(choc tak niektórzy moga uwazac),ale kot nie jest rzecza.Za porzucenie zwierzecia powiedz mezowi jakie kary grożą.Wiesz ja zawsze kazdemu to mówie,ze "teraz zwierze, potem człowiek"Widziałam wspaniałe małzeństwa...dziecko sie okazywało potem problemem, jak nienormalne to maz zostawia zone sama i ma to w tyłku.Nie mozesz pozwolic na to, by zyc w stresie (boisz sie ,że je wyrzuci).-mój tak mnie "straszył",tymbardziej,zer straciłam prace i nie mam za co kotów utrzymac teraz.Twierdzi,ze "jego dom, jego kasa",no tak, a gdzie "mój dom i moja kasa i moje koty"?Zrozum to,jesli mąż stawia Tobie ultimatum to sie dobrze zastanów KIM jestes w tym domu.Tak..teraz koty, potem co?Ja mojemu powiedziałam...nie pasuje trudno,ja z kotów moich nie zrezygnuję...Teraz pomagaja mi ludzie z forum,zeby wykarmic moje koty,zeby nie miał i tego argumentu...
Inna sprawa jest taka:czy TY masz juz dosyc tych kotów?Jesli tak to zmienia postac rzeczy.Ja Cie nie oceniam,nie mam takiego zamiaru, bo sama czesto jestem "załamana"jak słysze"Bozena ...."wiem wtedy ,ze cos znowu zmalowały.Staram sie jednak naprawic co sie da i miec mezowi uprane spodnie ,lub trzymac jego cenne rzeczy schowane, gdzie moje sikuty nie dotra.Zmeczona jestes dzieckiem, tym wszystkim i dlatego "czarniej"to widzisz...



Wiesz dopisze teraz to co ja robie:mówie mezowi tak:przepraszam cie za to,że się denerwujesz,masz racje,mnie tez wkurza jak sikaja,ale musimy to jakos przetwać.A pamietasz jak ...(i tu cos miłego co doswiadczył z kotem",albo"gdzie Piotruś gnojek naszczochał.,zaraz sprzatnę.."Pokazuje mu,ze ma racje,ze sie złosci,ale nie pozwalam ,zeby mówił co mam zrobic.Kiedys powiedziała mi,ze "jak pojedziesz tam i wrócisz to kotów nie bedzie"Spytałam "jak to"-odpowiedział"nie wyrzuce ich-otwiorze taras i sobie pójda...'I powiedziałam"to uwazaj jak otwierasz drzwi, czy taras i nie zamykasz..koty sa moje i opuszcza ten dom tylko ze mna i za moja zgoda"Mój maz wie,ze nie zartuję...powiedziałam mu ,zeby swój motor wypierdzielił..to mówi,ze jest w garazu.No własnie -mi przeszkadza jak wchodze...Mówi:to drugimi drzwiami wchodź"Na co odpowiedziałam:bede wchodzic tymi, gdzie stoi motor....nigdy nie kazałam Tobie rezygnowac z twoich pasji,nawet jesli pieniędzy nie było,więc uszanuj to,ze ja podjęłam taka decyzję"Doszlismy do kompromisu:mój maz stara sie nie zrzedzic i nie "straszyc"mnie wywaleniem kotów.Ja naprawiam wszystkie szkody jakie one robia w miare mozliwosci dopóki moje koty zyją.Zbowiazałam sie do nieprzyjmowania kolejnego kota i tak tez zrobię.Za kilka lat jak sie moje stado "skurczy"-mam koty wiekowe tez,więcej niz 5 nie bede miała...
Uwierz mi,ze bardzo Cie rozumiem,bo tyram od switu do nocy i czasem w nocy....ale jak sie tak natyram, nazłoszczę i usiadę..podchodza te mordy kochane do mnie jakby nigdy nic i cała złosc mi mija,bo je kocham kurka... :roll:

Re: proszę o pomoc...

PostNapisane: Wto sty 24, 2012 11:46
przez ewan
To prawda, podstawowe pytanie brzmi - czy Ty jeszcze chcesz koty :?: :!:

Re: proszę o pomoc...

PostNapisane: Wto sty 24, 2012 11:55
przez Yovitah
przepraszam że piszę emocjonalnie-ale jest mi strasznie ciężko. Na pewno z Waszego punktu widzenia jestem kolejną osobą której się znudziło, nieodpowiedzialną, złą, myślącą tylko o sobie. też tak myślałam przez te lata o ludziach w podobnej do mojej sytuacji. teraz niestety los się odwrócił i chociaż w życiu bym nie powiedziała że tak będzie-jestem jedną z TYCH osób...
jeżeli do 5 nic nie wykombinuje nie zabije, nie wyrzucę-poprostu będzie jeszcze bardziej nerwowo i sytuacja może się rozwiązać bez mojej wiedzy i udziału-np zostaną komuś oddane. jak pisałam już wcześniej-od 3 miesięcy jest tragedia. Mąż je bardzo lubił-wkurzał się tylko jak czegoś nie ukryłam i odkrył siury. w ciąży było więcej wpadek-gorsze zachowanie-większa złość. teraz od 3 miesięcy jest rzeź... próbuje dodać zdjęcia