Dzień jak co dzień zaczął się u nas. Koty w okolicach michowej godziny wykazywały dużą dozę niepokoju.Z każdą minutą coraz większą. Potem skoki ,niby przypadkiem, na mnie.Głębokie zaglądanie w zamknięte oczy, mruczenie, warkolenie na siebie...czyli oznaki głodowego niepokoju.
Dzień jak co dzień. Światło,ścierka, spryskiwacz i ruszam w poszukiwaniu sikunów. Jest to proces coraz trudniejszy bo koty coraz lepsze
pomysła mają. Obie strony wykształcają więc coraz większą inwencję.Koty tzw twórczą ja poszukiwawczą.
Potem strzykawki z żarełkiem dla Żuka,delikatne-takie matczyne
- budzenie córci coby kota nakarmiła,pobieżne czyszczenie biegusiem kuwet i
lecim do dzikunów. Dziś lekkawo spóźniona zostałam zbesztana przez głodomory.Ale dzięki temu nie musiałam dulczyć pod sklepem z pieczywem.Jak dla mnie to wszelki handel od 5 powinien się zaczynać.I tak pani z wyrzutem stwierdziła,ze jest 5 minut do 6.Ale sprzedała.
Nie będę opisywać krwawych i goownianych scen naszej wczorajszej lewatywy.Żuk protestował werbalnie,pazurowo i ząbkami.Miał broń i jej użył. Ale częściowo opróżniony stał się radośniejszy. Dziś tura kolejna.Już się cieszę
Mały ma apetyt, jest radosny i migdali się.
Jędrula okazał się być kotem mega lizusem.I łóżkowcem. Ma także salonowe maniery bo wykłada się jak lew.
Witek zmienił klapnięty sufit budki na której się wylegiwał na pufika. Rozwija sie chłopak.
Czarne stado lata po całej chałupie siejąc zamęt i zniszczenie.
Nastka śpi snem umęczonej...spaniem.I nic nie jest jej w stanie przeszkodzić. Tak samoż TZ.
Choć wczorajsza wyprawa do
stolycy mocno go nadwyrężyła.Nasz też zresztą. Do tego pojechaliśmy z Żukiem bo dzieciak nie mógł sam siedzieć bez żarełka i duszenia odbytku.Nie am to jak robić wymienione czynności w W-wie.
Złapałam na kastrację dziką dzicz.To znaczy Panienkę z miski.Jutro jedzie. Miałam ja łapać w niedzielę dopiero ale TZ zmusił
mnie do wcześniejszego. Bo zimno idzie-argument nie do przebicia. Łaskawie
czekał na mnie pod blokiem z kontenerkiem. Bylebym nożynek zgrabnych na schodach wielokrotnym łażeniem nie nadwyrężyła.
Dzika dzicz siedzi w małej klatce ,korzysta z kuwety i drze ryja.Na nas, na świat ,na wszelkie kocie Bogi.Ma dostać LUDZIA i ten ludź ma ją głaskać, dać się zamiziać, pozwolić siedzieć na kolanach. Moje prośby nie zostały wysłuchane przez figurkę MB.Prosiłam o mega dzikuna.