Ciechocinek-kociak po operacji usunięcia oka szuka DT/DS :(

Hej,
Czy jest tutaj ktoś z okolic Ciechocinka, kto byłby skłonny pomóc młodemu kociakowi
z kocim katarem, który wraz z innymi kotami przebywa na zewnątrz w okolicy szpitala
uzdrowiskowego?
Koty są dokarmiane przez kuracjuszy, w tym i przeze mnie.
Dziś wynosząc im śmietanke z ciepła wodą zauważyłam, że jedno z młodych kociąt ma
prawdopodobnie koci katar - jedno oko całkowicie zalepione ropą, nie widzi na nie wogóle
Jutro pójdę poszukać jakiegoś veta, ale wątpie, czy nawet jeśli przepisze mi maść
to czy uda mi się mu ją zaaplikować. Kocięta są bowiem bardzo ostrożne, niby
przyzwyczajone do ludzi, ale nie dają się dotykać. Podchodzą do misek dopiero
gdy się oddalę na bezpieczną dla nich odległość.
Dziś wyjątkowo były bardzo łakome, bo poczuły zapach śmietanki, więc udało mi
pozostać ciut bliżej i popatrzeć jak piły. I wtedy zauważyłam tego jednego bidaka
ze zniszczonym oczkiem
Większość z nich to tricolorki albo biało rude, tylko
jedno z kociąt jest białe w dymne łatki.
Problem jest z tym jednym, który jest chory na koci katar, bo stan oka nie wygląda
dobrze, nieleczony raczej nie przeżyje. Stąd moje wołanie o pomoc w poszukiwaniu
osoby z terenu Ciechocinka, która mogłaby w jakikolwiek sposób pomóc temu
choremu kociakowi. Oczywiście jakby co sfinansuję leczenie.
Inna sprawa to kwestia kastracji. Po przyszpitalnym terenie biegają prawie same
tricolorki w sporej ilości, to chore kocię jest z najmłodszego miotu chyba, więc koty
w tej okolicy raczej nie są sterylizowane.
Zdaję sobie sprawę, że to byłby cud, jeśliby ktoś z Ciechocinka się odezwał, no
ale czasem cuda się zdarzają...
Czy jest tutaj ktoś z okolic Ciechocinka, kto byłby skłonny pomóc młodemu kociakowi
z kocim katarem, który wraz z innymi kotami przebywa na zewnątrz w okolicy szpitala
uzdrowiskowego?
Koty są dokarmiane przez kuracjuszy, w tym i przeze mnie.
Dziś wynosząc im śmietanke z ciepła wodą zauważyłam, że jedno z młodych kociąt ma
prawdopodobnie koci katar - jedno oko całkowicie zalepione ropą, nie widzi na nie wogóle

Jutro pójdę poszukać jakiegoś veta, ale wątpie, czy nawet jeśli przepisze mi maść
to czy uda mi się mu ją zaaplikować. Kocięta są bowiem bardzo ostrożne, niby
przyzwyczajone do ludzi, ale nie dają się dotykać. Podchodzą do misek dopiero
gdy się oddalę na bezpieczną dla nich odległość.
Dziś wyjątkowo były bardzo łakome, bo poczuły zapach śmietanki, więc udało mi
pozostać ciut bliżej i popatrzeć jak piły. I wtedy zauważyłam tego jednego bidaka
ze zniszczonym oczkiem

jedno z kociąt jest białe w dymne łatki.
Problem jest z tym jednym, który jest chory na koci katar, bo stan oka nie wygląda
dobrze, nieleczony raczej nie przeżyje. Stąd moje wołanie o pomoc w poszukiwaniu
osoby z terenu Ciechocinka, która mogłaby w jakikolwiek sposób pomóc temu
choremu kociakowi. Oczywiście jakby co sfinansuję leczenie.
Inna sprawa to kwestia kastracji. Po przyszpitalnym terenie biegają prawie same
tricolorki w sporej ilości, to chore kocię jest z najmłodszego miotu chyba, więc koty
w tej okolicy raczej nie są sterylizowane.
Zdaję sobie sprawę, że to byłby cud, jeśliby ktoś z Ciechocinka się odezwał, no
ale czasem cuda się zdarzają...