Znalazlam na strychu u rodzicow w jakims worze ze szmatami kawalek jakiegos futra, ogrzalam butelka z ciepla woda i zaczal dawac oznaki zycia. Zawiozlam do weta. Wiek - ok 8 tygodni. Zaczal nawet sam jesc. Mam nadzieje, ze przezyje...
Oznak kk nie ma, ale za to robale... Cala masa bialych robaczkow wokol odbytu!!! Wetka powiedziala, ze to takie larwy jak od much. Dostal na skore spray i do pyszczka jakas lagodniejsza paste odrobaczajaca. NIe wiem co z nim bedzie, ale pocieszajace ze zjadl odrobinke Recovery RC. Teraz spi jak susel zamkniety w lazience. Na razie nie wyjmuje go w ogole z karotnika, boje sie tych robali, zeby mi sie to po mieszkaniu nie rozprzestrzenilo Boje sie o moje trzy futra!
We wtorek wyjezdzam na tygodniowy urlop, moje futrzaki oddaje do hotelu, nie mam pojecia co z nim z robie?? Jestem z tym praktycznie sama... Ani jednej duszy tutaj nie mam kochajacej i poswiecajacej sie tym zwierzetom tak jak ja... Mama juz nie chce slyszec o kolejnych kotach

No zobaczymy, czy maly w ogole przezyje...
Jest cudny pingwinkowaty, siersc jakas taka dluzsza, pyszczek lekko splaszczony. Nazwalysmy go z wetka tymczasowo Robak. Nad wlasciwym imieniem jeszcze pomysle.
