Strona 1 z 5

Melisa - miła, spokojna kotka - ma dom!

PostNapisane: Pt cze 24, 2011 21:50
przez Edzina
Szczegółów opowieści nie pamiętam, w każdym razie kotka z dwoma kociakami została znaleziona gdzieś nad Odrą. Zlitowano się nad nią i zabrano na działki. Tam dostała jeść i mogła mieszkać w prowizorycznie zrobionej na szybko budce. Jednak to nie było bezpieczne miejsce jak się okazało. Jeden kociak zaginął. Nie wiadomo czy zagryzł go któryś z kocurów koczujących niedaleko na innej działce czy coś innego. Została kotka z kocurkiem. Dzisiaj po nią pojechałam. Siedzi w pokoju i szybko biegnie do drzwi jak ktoś wchodzi. Trochę zaniepokojona gdzie jest. Kociak jest już samodzielny, sam je i załatwia się do kuwety. Kotka - miła, domowa, łagodna.
Jej historia? Chyba jest banalna. Miała dom, pewnie była kochana, może troszkę niezbyt uważnie (ma ogromnego świerzba), ale nie boi się ludzi. Z ufnością pozwala brać malucha. Dzieci pewnie cieszyły się z małych kotków w domu. Co powiedzieli rodzice po powrocie znad Odry, gdzie ją wyrzucili? "Kicia sobie poszła, ale weźmiemy innego kotka"? A może coś innego?
Jeszcze nie wiedzą, że to co zrobili - wróci do nich prędzej czy później...

Kotka w poniedziałek idzie na sterylkę, potem prawdopodobnie będzie mieszkać na działce. Szkoda trochę, ale małe są szanse, że ktoś ją przygarnie, kiedy wokół mnóstwo kociąt. Maluch wstępnie ma dom, ale na razie to wszystko nic pewnego.
Na działce będzie mieszkać w altance. Specjalnie dla niej właściciel zrobi wejście w drzwiach. Niestety nie może zabrać jej do domu, bo ma już koty. Ale tymczasem muszę porobić jakieś zdjęcia i ogłosić. Może jednak zdarzy się dla niej kolejny cud?
Obrazek Obrazek Obrazek

Re: Wyrzucili, bo urodziła...

PostNapisane: Sob cze 25, 2011 0:14
przez ezzme
zaznaczę.

Re: Wyrzucili, bo urodziła...

PostNapisane: Sob cze 25, 2011 10:33
przez Edytka1984
Edzino powodzenia :ok: :ok: :ok: :ok: kciuki z całych sił

Re: Wyrzucili, bo urodziła...

PostNapisane: Sob cze 25, 2011 12:22
przez Edzina
Dzieki! :-)
Ile ten maluch może mieć? 6 tygodni czy mniej?
Dzisiaj spały sobie razem na dywaniku. Kocia mama dba o niego, wylizuje, uczy. Nie ma z nimi problemu.
Na łóżko nie wskakują. Pewnie nie były przyzwyczajone. Ale nie wyglądały na koty podwórkowe - zbyt czyste, żadnych pcheł, tylko ten ogromny świerzb. Domowa kotka z opcją wychodzenia? Nie wiem. Jakoś nie bardzo chce się wydostać na dwór.
Kotka w ogóle się nie płoszy. Wie, że ludzie są dobrzy (o ironio!). Spokojnie leżała z maluchem rano jak podeszłam. Mały wyciągał się, odwracał, żeby podrapać go po brzuszku. Nie wiem jakie miał powody ten kto ją wyrzucił. :evil:

Re: Wyrzucili, bo urodziła...

PostNapisane: Sob cze 25, 2011 22:51
przez Edzina
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Kotka miała całkiem zatkane ucho świerzbem. Wyciągnęłam cały kawałek czegoś czarnego, zbitego. Biedna musiała tak z tym chodzić. Czy ci ludzie nie widzieli co ona ma w uszach??
Jak widać kicia wyluzowana zupełnie. A mały zaczyna interesować się zabawkami a nie tylko swoją mamą. :-) Chyba nie miał wcześniej zabawek.

Re: Wyrzucili, bo urodziła...

PostNapisane: Nie cze 26, 2011 8:42
przez Edytka1984
Ludzie są :evil: no nie będę się wypowiadać
dzięki za Twoje dobre serce
mam nadzieję,że maluszek szybko znajdzie dom :ok: :ok: :ok:
trzymajcie się ciepło

ja na świerzba kupuję ampułkę którą się wylewa kotu na kark
Saszce raz dwa znikło jak przyszła taka zabiedzona z lasu

Re: Wyrzucili, bo urodziła...

PostNapisane: Nie cze 26, 2011 21:48
przez Edzina
O mały włos, a stałaby sie tragedia. :strach:
Wczoraj wyczyściłam uszy małemu i kotce i wpuściłam oridermyl. Kotka widocznie wylizała mu uszy, nie wiem ile tego zjadła, nie mogło być przecież dużo. Faktem jest, że wpadła w coś w rodzaju padaczki. Miauczała przeraźliwie, miała drgawki, zsikała się. U weta dostała kroplówkę na przepłukanie i jakieś leki. Teraz jest już spokojnie, ale nie wstaje. Jest przytomna, leży w koszyku. Maluch wchodzi do niej. Na początku syczała na mnie i na niego, ale juz wróciła do normy i traktuje go jak wcześniej. Na razie nie je... Mam nadzieję, że będzie dobrze. Jednak musimy przełożyć sterylke aż wydobrzeje.
Żaden z moich kotów nigdy tak nie zareagował na oridermyl, a ze świerzbem trochę ich się przewinęło przecież. Ale teraz wiem dlaczego został wycofany... :?

Re: Wyrzucili, bo urodziła...

PostNapisane: Pon cze 27, 2011 6:59
przez ezzme
dobrze, że sytuacja już opanowana.

Re: Wyrzucili, bo urodziła...

PostNapisane: Pon cze 27, 2011 7:09
przez Edzina
Rano kicia wyszła, ale dalej jest w kiepskim stanie. Tylne nogi jeszcze są słabe, nie wstaje, tylko siedzi co najwyżej. Nie chciała jeść. Teraz trzeba już tylko czekać aż wydali resztę leku.

Re: Wyrzucili, bo urodziła...

PostNapisane: Pon cze 27, 2011 7:24
przez Edytka1984
uff to za zdrówko koteczki :ok: :ok: :ok:

zdaj potem relację Edzinko - myślami jestem z Wami

Re: Wyrzucili, bo urodziła...

PostNapisane: Pon cze 27, 2011 7:30
przez ezzme
jak się kiepsko czuje to nic dziwnego, że nie chce jeść, może mieć chyba jeszcze mdłości? :ok: za kocinkę

Re: Wyrzucili, bo urodziła...

PostNapisane: Pon cze 27, 2011 8:08
przez Edzina
Nie wiem co to za składnik wywołał taką reakcję.. Ale z tymi lekarstwami to różnie bywa, kiedyś na świerzba kociaki dostały zastrzyk, to też miały dziwne objawy, zataczały się, były jak po narkozie. I bądź tu mądry.. Nigdy nie wiadomo co dać żeby nie zaszkodziło, bo przecież nie znamy historii kota. :(
Kociak czuje się dobrze.

Re: Wyrzucili, bo urodziła...

PostNapisane: Pon cze 27, 2011 8:59
przez mawin
wow ale historia z tym lekiem.
tymczasiki masz prześliczne :1luvu:
a ludzie którzy się ich pozbyli..... masakra

Re: Wyrzucili, bo urodziła...

PostNapisane: Pon cze 27, 2011 9:07
przez Edzina
Na forum znalazłam też podobną historię z oridermylem.
A kicia jest super. Opiekuje się maluchem, jest cierpliwa. Po tamtej syjamowatej, która odrzuciła swoje - nawet z pewnym niedowierzaniem i nieufnością podchodziłam do niej, bo bałam się, że historia się powtórzy i też odrzuci małego. Ale nie. Ciekawe czy przyjęłaby jeszcze jakiegoś kociaka, bo mały nie ma się z kim bawić. :-)

Re: Wyrzucili, bo urodziła...

PostNapisane: Pon cze 27, 2011 9:12
przez mawin
Edzina pisze:Na forum znalazłam też podobną historię z oridermylem.
A kicia jest super. Opiekuje się maluchem, jest cierpliwa. Po tamtej syjamowatej, która odrzuciła swoje - nawet z pewnym niedowierzaniem i nieufnością podchodziłam do niej, bo bałam się, że historia się powtórzy i też odrzuci małego. Ale nie. Ciekawe czy przyjęłaby jeszcze jakiegoś kociaka, bo mały nie ma się z kim bawić. :-)

pewnie tak, większość kotek przyjmuje maluchy