Gosia pojechała z Fruzią do lecznicy, złamanie się otwarło, kość przebiła skórę, kotka dostała krwotoku.
Trzymajcie proszę kciuki!
Ja jestem w ciężkim szoku - szukam pomocy prawnej w celu pociągnięcia tych idiotów do jakiejkolwiek odpowiedzialności.
Doktor powiedział mi, że to było paskudne, wieloodłamowe złamanie, wymagajace operacji, chciał ją zrobić od ręki, nawet obniżył cenę do 250 zł - za taki zabieg, gdzie trzeba kość zespalać drutem, to dosłownie cena po kosztach materiałów. A oni kręcili nosem, więc doktor łapę usztywnił, podał leki, kazał podawać środki przeciwbólowe i antybiotyk - i zgłosić się w poniedziałek.
Nie wykluczam, że kot by u niego został - on już wielokrotnie tak postępował, sama pomagałam mu w wyadoptowaniu takiego połamańca, którego właściciel się zrzekł i kazał uśpić, a doktor go pięknie "wyremontował".
Tym razem też bym chętnie pomogła, mogłabym nawet tymczasować koteczkę.
Jednakże "państwo" chcieli być cwani i zawieźli chyłkiem kicię do Azylu i Majki - bez leków, bez środków przeciwbólowych... Zapewniając, że to tylko drobna kontuzja. Kotka miała też w łapce mocno ściśnięty bandażem wenflon - łapka przez noc na tym upale opuchła, przysparzając biedactwu dodatkowych cierpień.
Koteczka ma też swoją inną tragiczną historię, o której napiszę, jak się trochę uspokoję, bo na razie trzęsie mną.
Chciałabym pozwać tych kretynów o celowe wprowadzenie w błąd i narażenie na koszty właściciela przytuliska - a karą miałoby być pokrycie wszystkich kosztów związanych z operacją i rekonwalescencją kota.
Kicia będzie operowana innej lecznicy, bo naszego doktora w niedzielę niestety nie ma.