Wrocław- pl.Nankiera, potrzebna pomoc dla kotki i jej małych

witam,
chciałabym Was bardzo prosić o pomoc. W sobotę na pl. Nankiera natknęłam się na kocią rodzinkę. Mama (szara pręgowana) i 3 (możliwe, że więcej) na oko miesięczne kotki: czarny, szary pręgowany, biszkopcik. Mieszkają tuż przy wejściu do kościoła greko-katolickiego, jest tam jakiś pomnik otoczony ogrodzeniem i nie widziałam, żeby ruszały się poza ten teren, więc przynajmniej póki co są bezpieczne. Pani z kościoła twierdzi, że ktoś je dokarmia i rzeczywiście matka nie rzuciła się jakoś bardzo na mokrą karmę ode mnie (co innego maluchy, które zaczęły wylizywać marne resztki po kotce, chociaż dopiero co je karmiła
). Problem w tym, że mały czarnulek ma coś z oczkiem (nie jestem w stanie powiedzieć, czy to kk, czy jakiś uraz, ale to oczko jest ciągle zamknięte i bardzo zaropiałe. Mogę go wziąć do weterynarza i pokryć wszelkie koszty, tylko że nie miałabym co z nim zrobić potem. W tym tygodniu mam na głowie parę egzaminów w sesji i pracę i rzadko bywam w domu, więc opieka nad takim maluchem i leczenie go póki co odpada. Za to od niedzieli spokojnie mogłabym wziąć go na tymczas (stąd jeśli ktoś mógłby zaoferować mu tdt do tego czasu, byłoby świetnie. Po prostu boję się, że w jego przypadku każdy dzień jest ważny i może da się jeszcze uratować to oczko...)
Jeśli chodzi o kotkę, trzeba by ją ciachnąć zanim znów zaszaleje, a sama na pewno nie poradzę sobie ze złapaniem, bo nigdy tego nie robiłam. Kicia jest młoda i syczy, kiedy próbowałam się zbliżyć do niej i małych (co jest zresztą zrozumiałe). Reszta kociąt wygląda zdrowo, ale nie ma co czekać, aż złapią jakieś cholerstwo. Problem w tym, że są jeszcze za małe, żeby odłączać je od matki i nie mam pojęcia co robić z tym fantem. Są śliczne (szczególnie biszkopcik, zresztą koleżanka już się zastanawia, czy by go nie przygarnąć) i szybko znajdą dom, oczywiście po odchowaniu.
Podsumowując- bardzo chciałabym pomóc tej rodzince, ale sama mam dość ograniczone możliwości (brak samochodu, stałego dostępu do neta i aparatu i przede wszystkim ograniczoną ilość czasu w tym tygodniu
), ze swojej strony mogę zaoferować jedynie udział w łapaniu, wizytę u weta i pokrycie kosztów z tym związanych. No i tymczas od przyszłego tygodnia dla jednego malucha. Martwię się szczególnie o tego czarnego kiciucha, bo w jego przypadku to jest walka z czasem, a reszta w każdej chwili może zacząć wychodzić poza ogrodzenie i na pomoc może być już za późno (z tego co czytałam, ta okolica nie jest zbyt łaskawa dla kotów
)
Bardzo proszę o pomoc i wszelkie sugestie!
pozdrawiam/ola
chciałabym Was bardzo prosić o pomoc. W sobotę na pl. Nankiera natknęłam się na kocią rodzinkę. Mama (szara pręgowana) i 3 (możliwe, że więcej) na oko miesięczne kotki: czarny, szary pręgowany, biszkopcik. Mieszkają tuż przy wejściu do kościoła greko-katolickiego, jest tam jakiś pomnik otoczony ogrodzeniem i nie widziałam, żeby ruszały się poza ten teren, więc przynajmniej póki co są bezpieczne. Pani z kościoła twierdzi, że ktoś je dokarmia i rzeczywiście matka nie rzuciła się jakoś bardzo na mokrą karmę ode mnie (co innego maluchy, które zaczęły wylizywać marne resztki po kotce, chociaż dopiero co je karmiła

Jeśli chodzi o kotkę, trzeba by ją ciachnąć zanim znów zaszaleje, a sama na pewno nie poradzę sobie ze złapaniem, bo nigdy tego nie robiłam. Kicia jest młoda i syczy, kiedy próbowałam się zbliżyć do niej i małych (co jest zresztą zrozumiałe). Reszta kociąt wygląda zdrowo, ale nie ma co czekać, aż złapią jakieś cholerstwo. Problem w tym, że są jeszcze za małe, żeby odłączać je od matki i nie mam pojęcia co robić z tym fantem. Są śliczne (szczególnie biszkopcik, zresztą koleżanka już się zastanawia, czy by go nie przygarnąć) i szybko znajdą dom, oczywiście po odchowaniu.
Podsumowując- bardzo chciałabym pomóc tej rodzince, ale sama mam dość ograniczone możliwości (brak samochodu, stałego dostępu do neta i aparatu i przede wszystkim ograniczoną ilość czasu w tym tygodniu


Bardzo proszę o pomoc i wszelkie sugestie!
pozdrawiam/ola