Dziś rano jechałam na pocztę. Tuż przed przystankiem, obok osiedlowego śmietnika zobaczyłam kota, który usiłował ugryźć kawałek suchego, spleśniałego chleba przymarzniętego do ziemi :placze: Na szczęście bezskutecznie. Kot okazał się młodą (niespełna roczną) kotką. Jesteśmy już po wizycie u weta - kicia jest w dobrej kondycji, ma ładne futerko, zdrowe uszy, obecności pcheł nie stwierdzono. Jest tylko dosyć brudna. Siedzi u mnie w kuchni. Wieczorem pojedzie do znajomej na tymczas, dom stały pilnie potrzebny.

Zrobiłam wywiad na osiedlu, kotka pojawiła się przed niedzielą. Przychodziła na jedzenie do sklepu przy przystanku (dziś pani jej nie nakarmiła bo miała dostawę towaru). Nocowała prawdopodobnie w piwnicy pobliskiego bloku.
Jest bardzo miła, łasi się do człowieka, mruczy jak traktor, jak prosi o jedzenie to staje słupka. Niestety na widok moich kotów rzuciła się do ataku - na szczęście była zamknięta w transporterku. Moje koty zainteresowane, ale żaden nawet nie syknął. Sonia jeszcze nie wie o gościu.