2letnia Fretka już jako FUNIA we wlasnym domku

Oddam 2-letnią kotkę, czarno-białą, tłustą, już prawie nie zarobaczoną, fiv i felv ujemną. Niezwykle elegancką w przydługich czarnych rękawkach sweterka zachodzących na białe rękawiczki, oraz białych pończoszkach.
Fretka ma może 2, może 3 lata. Jest młodziutka, ale roztyta do granic możliwości. Do mieszkania przyzwyczaiła się niezwykle szybko, straszna z niej pannica, o dość ciekawym upodobaniu - do ostrzenia pazurów. Wręcz maniakalnego. Ale TYLKO na drapaku, od kiedy dowiedziała się, do czego to istnieje.
Historia Fretki (pierwotnie Fredki
) jest zwyczajna do granic możliwości - żyła na działkach, Ktoś ją dokarmiał. Ktoś ów wpadł na wspaniały pomysł wysterylizowania kotki (i chwała Ktosiowi za to). Po rekonwalescencji kotka wróciła na działki. Nie radziła sobie najlepiej, ale nie to było najgorsze. Błędem był brak szczepień - dopadł ją koci katar. Forma ostra, wikłana, taka po której zostaje świszczenie w nosku. I trzy małe bezwłose kawałki skóry na karku, jako reakcja poiniekcyjna na antybiotyk.
Z kociego kataru ją wyciągnięto. Z bezdomności też - Ktoś powiedział, że Fretka dostaje straszne lanie na działkach i że może lepiej ją na chwilę wepchnąć do klatki w klinice i znaleźć jej dom.
Tak też się stało.
Tylko to na chwilę trwa już 7 mcy. W małej, metalowej klatce, w której jest ręcznik, kuweta i miska z jedzeniem. Nikt nie miał czasu się pobawić, kocur z klatki obok raz wypuszczony na wspólne 15 minut biegania Fretkę pogryzł i na tym się skończyło.
Usłyszałam o kocie, który jest w na tyle ciasnej klatce, że pokaleczył sobie ogon o pręciki i codziennie zakrwawia jej ścianki. Że jest obawa, że zacznie ogon rozgryzać, nie traktować jako część siebie, trzeba będzie amputować. A jak wiemy, kocie paranoje rozwijają się w sprzyjających warunkach w zastraszającym tempie.
Fretka dwa tygodnie jest u mnie. Zasymilowała się z mieszkaniem, zasymilowała z kocurem u mnie będącym. Na stałe zostać nie może - za miesiąc kończę studia i wracam do domu rodzinnego - a tam trzy koty. I kilka dokarmianych. Na Fretkę nie ma miejsca.
A już wiem, że nie będę potrafiła wsadzić jej znów do metalowej, zimnej klatki w podziemiach jednej z ogromnych klinik Warszawy.
Pomóżcie w rozreklamowywaniu. Foto będzie jutro. Podstawowe info:
płeć: samica
wiek: ok. 2 lat
kolor: czarno biały z przewagą czarnego
szczepienia: brak danych. ale zaszczepie na swoj koszt!
testy: fiv i felv ujemne
odrobaczanie: w trakcie
sterylizacja: tak, w młodym wieku
usposobienie: miziasta, domagająca się pieszczot. Boi się wchodzić na kolana. Uwielbia drapanie po głowie. Zdecydowana - potrafi przylać z łapy, jeżeli coś się jej nie podoba.
inne zwierzaki: koty tak, dogada się, nie wiem jak w dużej zgrai, ale chyba będzie ok. Ma zapędy dominacyjne. Psy - raczej nie, cala się spina słysząc psa za oknem.
fobie: łapanie za kark. zbyt dużo bólu zastrzyków jej się z tym kojarzy
czystość: jak na razie żadnej wtopy
balkony i wychodzenie: tylko po długim oswajaniu. Jest w niej coś z dzikusa, ostro poluje na gołębie przez szybę, więc otwarty balkon uważam za zły pomysł w stosunku do niej.
Co jeszcze - na razie wskakuje tylko na łóżko. Szafy, stoły, fotele - nie wiem dlaczego, ale są poza jej chęcią zwiedzania (bo mimo tuszy - nie poza zasięgiem).
Dodam, że odrobaczanie idzie świetnie, odchudzanie też nienajgorzej. Nie protestuje mimo małych dawek, wsuwa dodatkowo siemię. Nie wybrzydza w jedzeniu, chociaż na początku próbowała (stres?).
Dzień dobry, nazywam się Fretka. Mieszkam z dwiema Już Prawie Nie Studentkami, i mimo że mnie głaskają, dają jeść i są całkiem miłe (przynajmniej się starają), wiem że to nie jest mój dom. Kocur który tu był od zawsze ma lepiej. On śpi w łóżku - ja w łazience. Bawimy się razem tylko w dzień. On dostaje pierwszy jeść, dostaje więcej. Ma ulubione zabawki, których nie wolno mi dotykać. Jak on mnie zleje w zabawie, to dziewczyny się tylko pobłażliwie uśmiechają. Kiedy ja go ugryzłam w plecy, dostałam burę.
To nie jest mój dom.
Jest tu wspaniale, ale chciałabym mieć swoje łóżko, swojego człowieka, swoje kolana do siedzenia. I swój drapak...
Czasami się boję, że wrócę do zimnej klatki, nie będzie dywanu, czystej miseczki, świeżego żwirku. Ganiania się z kocurem, kradnięcia mu zabawek. Wtedy znowu gryzę ogon, to na pewno jego wina! bo jestem stara, jestem brzydka, jestem gruba. A nikt nie chce dorosłego kota.
Pomożecie?
pozdrawiam
Gaja
Fretka ma może 2, może 3 lata. Jest młodziutka, ale roztyta do granic możliwości. Do mieszkania przyzwyczaiła się niezwykle szybko, straszna z niej pannica, o dość ciekawym upodobaniu - do ostrzenia pazurów. Wręcz maniakalnego. Ale TYLKO na drapaku, od kiedy dowiedziała się, do czego to istnieje.
Historia Fretki (pierwotnie Fredki

Z kociego kataru ją wyciągnięto. Z bezdomności też - Ktoś powiedział, że Fretka dostaje straszne lanie na działkach i że może lepiej ją na chwilę wepchnąć do klatki w klinice i znaleźć jej dom.
Tak też się stało.
Tylko to na chwilę trwa już 7 mcy. W małej, metalowej klatce, w której jest ręcznik, kuweta i miska z jedzeniem. Nikt nie miał czasu się pobawić, kocur z klatki obok raz wypuszczony na wspólne 15 minut biegania Fretkę pogryzł i na tym się skończyło.
Usłyszałam o kocie, który jest w na tyle ciasnej klatce, że pokaleczył sobie ogon o pręciki i codziennie zakrwawia jej ścianki. Że jest obawa, że zacznie ogon rozgryzać, nie traktować jako część siebie, trzeba będzie amputować. A jak wiemy, kocie paranoje rozwijają się w sprzyjających warunkach w zastraszającym tempie.
Fretka dwa tygodnie jest u mnie. Zasymilowała się z mieszkaniem, zasymilowała z kocurem u mnie będącym. Na stałe zostać nie może - za miesiąc kończę studia i wracam do domu rodzinnego - a tam trzy koty. I kilka dokarmianych. Na Fretkę nie ma miejsca.
A już wiem, że nie będę potrafiła wsadzić jej znów do metalowej, zimnej klatki w podziemiach jednej z ogromnych klinik Warszawy.
Pomóżcie w rozreklamowywaniu. Foto będzie jutro. Podstawowe info:
płeć: samica
wiek: ok. 2 lat
kolor: czarno biały z przewagą czarnego
szczepienia: brak danych. ale zaszczepie na swoj koszt!
testy: fiv i felv ujemne
odrobaczanie: w trakcie
sterylizacja: tak, w młodym wieku
usposobienie: miziasta, domagająca się pieszczot. Boi się wchodzić na kolana. Uwielbia drapanie po głowie. Zdecydowana - potrafi przylać z łapy, jeżeli coś się jej nie podoba.
inne zwierzaki: koty tak, dogada się, nie wiem jak w dużej zgrai, ale chyba będzie ok. Ma zapędy dominacyjne. Psy - raczej nie, cala się spina słysząc psa za oknem.
fobie: łapanie za kark. zbyt dużo bólu zastrzyków jej się z tym kojarzy

czystość: jak na razie żadnej wtopy
balkony i wychodzenie: tylko po długim oswajaniu. Jest w niej coś z dzikusa, ostro poluje na gołębie przez szybę, więc otwarty balkon uważam za zły pomysł w stosunku do niej.
Co jeszcze - na razie wskakuje tylko na łóżko. Szafy, stoły, fotele - nie wiem dlaczego, ale są poza jej chęcią zwiedzania (bo mimo tuszy - nie poza zasięgiem).
Dodam, że odrobaczanie idzie świetnie, odchudzanie też nienajgorzej. Nie protestuje mimo małych dawek, wsuwa dodatkowo siemię. Nie wybrzydza w jedzeniu, chociaż na początku próbowała (stres?).
Dzień dobry, nazywam się Fretka. Mieszkam z dwiema Już Prawie Nie Studentkami, i mimo że mnie głaskają, dają jeść i są całkiem miłe (przynajmniej się starają), wiem że to nie jest mój dom. Kocur który tu był od zawsze ma lepiej. On śpi w łóżku - ja w łazience. Bawimy się razem tylko w dzień. On dostaje pierwszy jeść, dostaje więcej. Ma ulubione zabawki, których nie wolno mi dotykać. Jak on mnie zleje w zabawie, to dziewczyny się tylko pobłażliwie uśmiechają. Kiedy ja go ugryzłam w plecy, dostałam burę.
To nie jest mój dom.
Jest tu wspaniale, ale chciałabym mieć swoje łóżko, swojego człowieka, swoje kolana do siedzenia. I swój drapak...
Czasami się boję, że wrócę do zimnej klatki, nie będzie dywanu, czystej miseczki, świeżego żwirku. Ganiania się z kocurem, kradnięcia mu zabawek. Wtedy znowu gryzę ogon, to na pewno jego wina! bo jestem stara, jestem brzydka, jestem gruba. A nikt nie chce dorosłego kota.
Pomożecie?
pozdrawiam
Gaja