» Pon paź 18, 2010 12:09
Re: ZORRO
Witam, mialam mase pracy i innych zajec (miedzy innymi slub brata, imieniny i inne imprezy rodzinne).
Zupelnie zapomnialam o zdjeciach, dlatego tez wstawie je gdy bede przy wlasciwym komputerze.
Dodam tylko krotka opowiesc z gabinetu weterynaryjnego.
Jako, ze Zorro to wielki dominant ( czasem wywoluje poploch wsrod psow), postanowilam losia wykastrowac nieco wczesniej niz przewiduja normy.
W tym celu udalam sie do gabinetu weterynaryjnego. Nie byloby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iz postanowilam "upiec trzy pieczenie na jednym ogniu" i zabralam ze soba jeszcze dwa bulteriery. Jamesa na szczepienie, Porkiego na wizyte - kaszelek. Jako, ze wyjezdzalam bezposrednio w domu i przed domem pakowalam talatajstwo do samochodu, nieopacznie zabralam tylko jedna smycz. Gabinet tego pana doktora jest zwykle bardzo mocno okupowany, wiec aby nie stracic kolejki przez wnoszenie i wynoszenie delikwentow, postanowilam miec cala swieta trojke w jednym miejscu w poczekalni. Pierwszy "wjechal" tam Zorro w transporterze ( mam same wieksze psiowe transportery), pozniej poszlam do samochodu, zapielam Porkiego i w poczekalni ( juz samo wejscie bulteriera wywolalo panike), wlozylam go do transportera do Zorro, zabierajac smycz i idac po drugiego bialasa:). Gdy tylko wrocilam, starsze panie mocno wzburzone, zaczely mowic co mysla o takich jak ja, stresujacych male biedne kotki, przez takie straszne bydlaki i to w dodatku bydlaki takiej rasy! Ja wiedzialam, czego moge sie spodziewac, dlatego grzecznie zaproponowalam paniom, zeby zamiast wylewac potokami besensownie sline, najpierw zajrzaly do transportera, a pozniej aby zamknely usta, ewentualnie litowaly sie nad psem. Moja uwaga byla bardzo sluszna, poniewaz Porky siedzial skulony w kacie, a Zorro niczym dorodny samiec czarnej pantery, przechadzal sie po transporterze, glosno na niego fuczac i prychajac ( popisywal sie).
Pozniej z gabinetu wyszedl rzeczony pan doktor, spojrzal na kota i zapytal dosc glosno i dobitnie: "Dlaczego pani chce tak wczesnie kastrowac tego kota?! on jest za maly!", "Panie doktorze, prosze sobie go poobserwowac 5 gora 10 minut:)", po dwoch minutach lekarz stwierdzil:"Nie ma co, bierzemy go":)
Dodam, ze po odebraniu go po kastracji, mial byc otumaniony do nastepnego rana.... Nie wyszlo, zaraz po przyjezdzie do domu broil jak pijany bak....