Piękny, bury Melon TRACI DOM
Melon ma dom u Kasi
)) - to był poprzedni tytuł.
Traci dom poniekąd na własne życzenie . Dalszy ciąg na końcu strony - 10 post. Potrzebujemy POMOCY
Melon dostał dom od Kasi !!!
Zimą bywał w mojej piwnicy. Jadał, sypiał, bo rano widziałam jak nawiewa gdy wchodzę /zakładam,że to nic osobistego
/ i "łóżko" miał rozgrzebane.
Sprawa wygląda tak:
Dom stary, piwnica mokra, zimna, uchylone okienko rozsierdziło ....'panią' sąsiadkę, która miała różne argumenty, m.in. że się bardziej wychłodzi - tu miała rację, kocie życie było dla mnie wazniejsze i moze dlatego żadna rura nie pękła
. Jednocześnie zostawiałam jedzenie między garażami, w szparze, między gratami 'pani' - ogólnie burdel. Zamarzało, zostawiałam suche... 'pani' wyrzuciła. No, to ta piwnica.. i ciągły strach czy nie zamknie okienka wieczorem, nocą, rankiem.. co wychodziłam z psem, to się bałam..Zamknąć mogła od zewnątrz po prostu, okienko ogólnie dostępne. Przetrwaliśmy zimę. Nie będę opisywała pyskówek, które sie zaczęły z wiosną bo to nie to forum. Ale ponieważ nadal zostawiałam okienko uchylone /na szerokość kota/ zaczęłam je zastawać otwarte na oścież - okienko to dwa skrzydła - a w piwnicy .. śmieci pozbierane z podwórza, trawa z ziemią, niedopałki.. . Zamykałam, śmieci wyrzucałam i zakładałam, że w końcu dowcipnisia dorwę, kręcąc sie kilka razy dziennie przecież. Okienko zaczęłam zamykać, a uchylać wieczorem; słabe zamknięcie , ktoś popychał i sie otwierało, śmieci.... itd. W końcu....'panią' dorwałam. Tak domniemywałam, że to moja ulubiona sąsiadka, bo reszcie ludzi wisi - albo pijani, albo naćpani.. taki dom. Nie pomogą ale się nie wtrącają. Jedzonko znikało, choć nie zawsze - nie wiem - kot nie przychodził,albo go płoszyło coś. W końcu natknęłam się na ... 'panią' w momencie majstrowania przy moim okienku. Co usłyszałam /zamiast ona
!/ ja i cała dzielnica, to moje
. M,in. zarzut, że piwnica nie jest moja i ona moze robić co chce - budynek jest miasta, 'pani' jest jedyną właścicielką mieszkania i uważa, że to ją uprawnia - ogólnie niereformowalna, stara, chora... ..ale do administracji poszłam jednak.
A, w międzyczasie 'pani' doprowadziła do założenia krat w okienkach, zamocowanych na stałe. Zabroniłam w swoim, tak sie postawiłam, że nie założyli. Jednak w rozmowie z panią z administracji, która potwierdziła mnie i '...pani',że piwnica należy do mnie i w kulturalnej rozmowie /tylko z administracją/ poinformowała mnie, że kraty to oni jednak założą, głównie... przeciw kotom. Bo pchły. Itd. Nic nie mogę - mieszkanie kwaterunek. Czyli następna zima - przechlapane.
Wynosze wieczorem jedzenie, stawiam między kontenerem na śmieci, a wyrzuconymi meblami.. czasem zjedzone, czasem nie... meble poprzestawiane rano, pijacy, bezdomni... no,normalnie - taka rzeczywistość, moze kot sie płoszy. Problem w tym, że miejsce gdzie mogę zostawiać jest po stronie /z drugiej strony chodza pieski/ gdzie okna ma 'pani' i ciągle się boję, że po prostu wyjdzie i wywali.
Po co ja to wszystko piszę? Dla zobrazowania, że lekko nie ma /wiem, wiem, inni też mają źle/ - ale... wczoraj rano, jak łaziłam z psem, przyszedł kot i się patrzył. Pogalopowałam do domu, zostawiłam sukę, wzięłam żarcie swojemu kotu i poleciałam z powrotem. Czekał, zjadł, poleciałam znowu, wzięłam sukę i żarcie, ... jedząc dał sie dotknąć i posmyrac po łbie, mimo psa. Pies ma w nosie, przyzwyczajony, głuchy i ślepy więc sie nawet nie zainteresował. Ale mnie zastanawia. Kot jest chudy. Widuję go /ciągle zakładam, że to kocur/ przez jakieś swoje okno, często jak się przymierza do przechodzenia przez ulice. Ruchlliwą jak cholera. Daje radę jak na razie. Nie mam pojęcia gdzie bywa; po drugiej stronie jest giełda, myjnia i takie tam, ale chadza w drugą stronę, między domki... nas ma po drodze jakby. Chodzi o to, że nie umiem namierzyć, gdzie pomieszkuje, czy w ogóle gdzieś, czy dałoby sie go złapać np. do kastracji,odrobaczenia itd...bo jest nieprzewidywalny. Do domu nie mogę - chory kot, chory pies, nie ma osobnego pomieszczenia ... Dziś rano o normalnej porze wyszłam biorąc jedzenie, potem parę razy sprawdzałam, zniknęło wczesnym popołudniem...bez sensu.. przy tej temperaturze..,a wiem, ze nie pies któryś z domu, bo miseczka lekka, jakby liznął to by przesunął..
Po to to wszystko, żebyście miały jasność - jakbyście miały pomysł. Ja wiem, że koty sobie żyją w tzw ekosystemie miasta /co usiłowałam pani z adm. wytłumaczyć, ale patrzyła martwo/, ale on wygląda ... chudo głównie.
Odpuścić i tylko karmić? Nie stać mnie na marnowanie jedzenia, dzielę to mojej kotki. Co będzie zimą?