Rudy Rudi powrót z adopcji, po wizycie u weta

Niecałe dwa miesiące temu przeprowadziliśmy się z centrum miasta prawie na wieś. Razem z domkiem wynajęliśmy kotkę. Pani Sąsiadka powiedziała, że kotka - szylkretka wraz ze swoim synusiem to były koty poprzedniej najemczyni, która pewnego dnia po prostu wyjechała, zostawiając zwierzęta. Rudy kocurek przeniósł się do Pani Sąsiadki, kotka - jako ten Ślimak przywiązany do ziemi - została na starych śmieciach - tak więc póki co - zostaje z nami. Zbyt duże ryzyko szukać jej domu, skoro to taka lokalna patriotka.
Pani Sąsiadka jest starszą osobą, wiadomo - emerytura niewielka, niedawno jeszcze zmarł jej mąż... tymczasem ma pod opieką 6 kotów: 3 z nich w ogóle nie przychodzą do nas, 3 pozostałe są bardzo proludzkie, chcielibyśmy znaleźć im domy.
Rudi - syn "naszej" szylkretki. Wielki kocurek, wysoki, z ogromną głową - a ma dopiero roczek. Straszna przylepka, przychodzi do nas, łasi się do wszystkich, wystawia brzuszek, bardzo chciałby wejść do domu, ale nasze koty (i jego własna mamusia) jakoś nie bardzo za nim przepadają
wtedy Rudi robi taką smutną minę, że mi się serce kraje
Rudiego wykastrowaliśmy, staramy się leczyć mu uszka (stan zapalny) - ale wiadomo jak to jest, kiedy kocurek jest "dochodzący". To naprawdę słodziak, młodziutki, kochany, wiecznie mruczący, w kolorze biszkoptów.
Tu smutna minka, nosek trochę brudny

a tu widać, jaki to "dziki" kot

Bardzo, bardzo prosimy o dom dla Rudiego...
25-go lipca wydawało się, że Rudi znalazł szczęście i własnych Dużych. Niestety 10 października Rudzielec wrócił z adopcji
Oprócz niego u Pani Sąsiadki są dwie koteczki - trikolorki. Jedna jest jakby lepiej wybarwiona, ufna i mrucząca. Oczywiście już wysterylizowana

I druga panienka - z początku mniej ufna - teraz, kiedy systematycznie się u nas stołuje - spokojnie daje się głaskać, miauczy przy tym i kręci ósemki. Na buzi kolorki trochę jaśniejsze, ale piękna jest i taka delikatna. Także już po sterylizacji.

Obie koteczki są młode, Pani Sąsiadka mówi, że jedna to córka drugiej, ale do końca nie wiem, na ile sama jest tego pewna. Panny są ocenione na 2, max. 3 lata.
Wiem, że kotów do adopcji jest mnóstwo, że nawet kocięta czekają miesiącami, ale żal mi tych kotów, zwłaszcza Rudiego
on tak bardzo chce do domu, do człowieka... w końcu mieszkał w domu przez pół swojego życia, drugie pół spędził na podwórku, bo Pani Sąsiadka nie wpuszcza kotów do mieszkania. Może ktoś znajdzie dla niego kącik.
Pani Sąsiadka jest starszą osobą, wiadomo - emerytura niewielka, niedawno jeszcze zmarł jej mąż... tymczasem ma pod opieką 6 kotów: 3 z nich w ogóle nie przychodzą do nas, 3 pozostałe są bardzo proludzkie, chcielibyśmy znaleźć im domy.
Rudi - syn "naszej" szylkretki. Wielki kocurek, wysoki, z ogromną głową - a ma dopiero roczek. Straszna przylepka, przychodzi do nas, łasi się do wszystkich, wystawia brzuszek, bardzo chciałby wejść do domu, ale nasze koty (i jego własna mamusia) jakoś nie bardzo za nim przepadają


Tu smutna minka, nosek trochę brudny





a tu widać, jaki to "dziki" kot


Bardzo, bardzo prosimy o dom dla Rudiego...
25-go lipca wydawało się, że Rudi znalazł szczęście i własnych Dużych. Niestety 10 października Rudzielec wrócił z adopcji

Oprócz niego u Pani Sąsiadki są dwie koteczki - trikolorki. Jedna jest jakby lepiej wybarwiona, ufna i mrucząca. Oczywiście już wysterylizowana




I druga panienka - z początku mniej ufna - teraz, kiedy systematycznie się u nas stołuje - spokojnie daje się głaskać, miauczy przy tym i kręci ósemki. Na buzi kolorki trochę jaśniejsze, ale piękna jest i taka delikatna. Także już po sterylizacji.



Obie koteczki są młode, Pani Sąsiadka mówi, że jedna to córka drugiej, ale do końca nie wiem, na ile sama jest tego pewna. Panny są ocenione na 2, max. 3 lata.
Wiem, że kotów do adopcji jest mnóstwo, że nawet kocięta czekają miesiącami, ale żal mi tych kotów, zwłaszcza Rudiego
