Właśnie trwa operacja Avatara. Zrobiliśmy dzisiaj 5 fotek RTG. Miał też zrobione badania krwi, moczu a wet miał sie zorientowac jeszcze w badaniach toksykologicznych na zawartość ołowiu. Ostatecznie podjeliśmy decyzje o wyjeciu śrutu. Cyfrowe RTG bardzo szczegółowo pokazało nam umiejscowienie śrutu. Przed zabiegiem skonsultowaliśmy z jeszcze jednym lekarzem, który też uznał, że nalezy to usunąć.
Avatar nie ma innego śrutu w sobie. Zła jestem na tego faceta, bo zamiast pomóc to jeszcze utrudnia i komplikuje
Swoją drogą widać jak bardzo mu zależało na kocurku
Wet przejrzał bardzo dokładnie każdą kosteczke, każdy krąg...no wszystko i nie znalezł nic co mogło by wyjaśnić pogorszenie stanu Avatara
To, że Avatar przestał sie ruszać i załatwia sie pod siebie utrudnia jego pielegnacje
Niestety pojawiły sie odleżny i odparzoną ma cewke moczową
Dziennie zużwam min.10 podkładów, pół litra rivanolu, jest płukany, suszony, przewracany, masowany a efekt jest mizerny
Dzisiaj mam tez odebrać specjalny żel, ale zapomniałam jak sie nazywa
W leczeniu Avatarka ma też swój udział apteka, w której robie zakupy...zawsze dorzucą pare podkładów higienicznych, czy butelke rivanolu
Opieka nad Avatarem jest bardzo czasochłonna i niestety kosztowna
Gdyby ktoś chciał wesprzeć leczenie tego cudownego koteczka, bedziemy bardzo wdzieczni.
Teraz czekam jak na szpilkach na tel z lecznicy