Kocurek
Avatar pod opiekę Miaukota trafił 9 maja, sparaliżowany, z otwartymi ranami...
15 kwietnia ktoś postanowił sobie po raz drugi już na niego zapolować
Za pierwszym razem rana była niegroźna, śrut udało się wyjąć. Avatar dalej pędził żywot kota wychodzącego. Za drugim razem pocisk trafił w kręgosłup, co spowodowało natychmiastowy paraliż tylnej cześci ciała. Rana wlotowa miała około 0,5 cm i znajdowała się po prawej stronie klatki piersiowej w okolicy załopatkowej. Na zdjęciach RTG wyraźnie widać cień śrutu ołowiowego z niewielkim odpryskiem.
Śrut niestety jest umiejscowiony zbyt blisko rdzenia kręgowego. Wet prowadzący stwierdził, że wyjęcie go jest zbyt niebezpieczne, tym bardziej, że są również odpryski.
Śrut pozostawiony w ciele kocura może jednak być niebezpieczny. U niektórych małych zwierząt ołów może spowodować zatrucie organizmu. Odprysk może tez przemieścić się w stronę rdzenia kręgowego...Rokowania są bardzo ostrożne ale jest szansa, że władność neurologiczna wróci.
Przez tydzień od drugiego postrzału Avatar w ogóle się nie poruszał, nie wypróżniał, właściwie wszystko wskazywało na to, że jedynym wyjściem będzie eutanazja
Po tygodniu zaczął jeść, podnosić się na przednich łapach ciągnąc za sobą tylne łapy. Zaczął się też wypróżniać: mocz niestety popuszczał i qpala też robił pod siebie. Kot wymagał intensywnej opieki. Niestety tam gdzie przebywał nie było to możliwe, co dodatkowo doprowadziło do powstania potwornych odparzeń i odleżyn.
Kiedy trafił do domu wolontariuszki wyglądał tragicznie
Cały umazany, obklejony odchodami, krwią, trawą. Okropnie śmierdzący. Nie byliśmy wstanie nawet ocenić jego stanu. Czy to co widzimy to wypadnięty odbyt, czy „tylko” zaschnięte odchody. Gdzieś przez myśl przeszła nam nawet eutanazja, że ten kot strasznie cierpi, że nie można tak…
W sekundzie jednak Avatar rozwiał nasze wątpliwości, kiedy zabrany na ręce zaczął głośno mruczeć, wtulać główkę pod pachę na zmianę patrząc w oczy wolontariuszki z pytaniem „pomożesz mi”
Na samo wspomnienie tych chwil kręci mi się łezka w oku
Tak wyglądał zaraz jak trafił do nas:
Podstawowym zaleceniem jest rehabilitacja. Zdaniem weterynarza, który zajmuje się nim od jakiegoś czasu kocurek czyni pewne postępy: porusza się nieco lepiej niż podczas ostatniej wizyty, ma władny ogon.
Dodatkowym problemem są potworne odleżyny. 10 maja oczyszczono je pod narkozą. Teraz są to otwarte rany, które wymagają starannej pielęgnacji.
Zamieszczone niżej zdjęcia obrazują skalę dramatu:
Zależało nam, żeby zrobić RTG pozostałej cześci kregosłupa, by mieć pewność, że winny jest śrut. Diagnoza się potwierdziła, ale przy okazji prześwietlenia wyszła na jaw jeszcze jedna prawda o kocurku: miał uszkodzona miednice. Dawny uraz...kopniecie, potrącenie ? Tego się nie dowiemy... Taki los kotów wychodzących...
Wet bardzo optymistycznie spojrzał na poczynania Avatara i pochwalił go za cierpliwość. Plan działania jest taki: przede wszytkim musimy zagoić odleżyny i zadbać, żeby na tylnych łapkach wyrosły jakieś mieśnie, bo póki co to tylko kość obciągnięta skórą. Takie dwa biedne flaczki... Czyli rehabilitacja, ćwiczenia, itd.
Wybór leków, jakie mogliśmy podać, został w zasadzie wyczerpany.
Avatar pomalutku dochodzi do siebie: odleżyny podgojone, apetyt dopisuje.
Porusza się powolutku, krążąc od miski do miski i wyjadając resztki karmy
Jeśli truchta powoli, potrafi ustać i dreptać przed siebie chwiejnym krokiem. Gorzej, jeśli się spieszy albo czegoś wystraszy: łapki odmawiają mu posłuszeństwa i zaczynają żyć własnym życiem.
Niestety sprawność ruchowa wciąż nie ta.
Jeśli chodzi o załatwianie potrzeb fizjologicznych, kocurek nadal nie korzysta z kuwety: zdarza mu się popuszczać mocz, chociaż rzadziej niż na początku. Qpala robi przeważnie raz dziennie o stałej porze: "przypełza" wtedy szybko i trzeba go przytrzymać, a wtedy wszystko trafia tam, gdzie powinno.
Niestety często zdarzają się też sytuacje kiedy nie ma nikogo w pobliżu i robiąc qpę przewróci się i wybrudzi a do tego wysmaruje tym podłoge. Tak samo z sioo, poślizgnie się, wywróci i zamoczy futerko. W takich sytuacja widać, że Avatarek czuje się bardzo niekomfortowo, chce szybko wstać i właśnie wtedy mu to zupełnie nie wychodzi
Aktualnie zdarza mu się to coraz rzadziej, ale jednak zdarza i być może będzie zdarzało już zawsze. Wiążą się z tym systematyczne kąpiele, żeby Avatarek czuł się dobrze, czysto i komfortowo.
Zrobił się o tyle bardziej ruchliwy, że chce biegać z innymi kotami, niektóre nawet próbuje ustawiać. Inne koty traktują go jak dziwoląga i omijają szeroki łukiem.
Kot ma wspaniały charakter. Łagodny dla ludzi i innych zwierząt, kocha psy. Grzecznie znosi wszystkie zabiegi, masaże, kąpiele.
Tutaj krótki filmie jak porusza się Avatar:
http://www.youtube.com/watch?v=Gj9WC0DA ... r_embeddedi kilka fotek:
Po co założyłam ten wątek? bo wierze, że gdzieś jest ktoś kto pokocha tego kota całym sercem; komu nie będzie przeszkadzało jego kalectwo; kto cierpliwie będzie się nim opiekował, pielęgnował. Kto doceni jego wspaniały charakter i WIELKIE serduszko.