pamiętnik Agusi - Agusia nie zyje [*]

Drogi pamiętniczku
Ostatnio tyle się dzieje, że aż kręci mi się w głowie. Muszę zacząć to wszystko spisywać. Nigdy wcześniej nie słyszałam słowa weterynarz, a dom to było miejsce dziwne i niedostępne. A tu nagle kilka wizyt u weterynarza i najpierw jeden dom, a teraz drugi.
Razem ze mną przyjechał taki jeden kocur, trochę go znam ale teraz pachnie jakby trochę inaczej. Miałczał całą drogę i przeszkadzał mi spać.
Tu gdzie teraz jestem pachnie innymi kotami i słyszałam, że jakieś dwa kręcą się za drzwiami. Jeszcze z nimi nie rozmawiałam.
Dwunoga, która się nami opiekuje powiedziała, że mam do dyspozycji kuchnię. A jak zostanę wyleczona to wypuści mnie "na pokoje". Brzmi intrygująco.
Dostałam jeść i pić, i pokazała mi kuwetę.
Trochę się boję jak sobie poradzę.
Kocur, duża mówi na niego Poldek, został zamknięty w klatce. Osyczał dużą i próbował ją podrapać. Głupi jeden. Ja pozwoliłam się pogłaskać, obciąć sobie pazurki i zakropić oczy. I nie dostałam żadnej klatki, mogę chodzić po całej kuchni. Gdyby był uprzejmiejszy to też pewnie mógłby tu chodzić. Trochę szkoda bo nie mam się do kogo przytulić. Ale i tak wolę to niż klatkę. Głaskanie dużej jest całkiem przyjemne.
Ostatnio tyle się dzieje, że aż kręci mi się w głowie. Muszę zacząć to wszystko spisywać. Nigdy wcześniej nie słyszałam słowa weterynarz, a dom to było miejsce dziwne i niedostępne. A tu nagle kilka wizyt u weterynarza i najpierw jeden dom, a teraz drugi.
Razem ze mną przyjechał taki jeden kocur, trochę go znam ale teraz pachnie jakby trochę inaczej. Miałczał całą drogę i przeszkadzał mi spać.
Tu gdzie teraz jestem pachnie innymi kotami i słyszałam, że jakieś dwa kręcą się za drzwiami. Jeszcze z nimi nie rozmawiałam.
Dwunoga, która się nami opiekuje powiedziała, że mam do dyspozycji kuchnię. A jak zostanę wyleczona to wypuści mnie "na pokoje". Brzmi intrygująco.
Dostałam jeść i pić, i pokazała mi kuwetę.
Trochę się boję jak sobie poradzę.
Kocur, duża mówi na niego Poldek, został zamknięty w klatce. Osyczał dużą i próbował ją podrapać. Głupi jeden. Ja pozwoliłam się pogłaskać, obciąć sobie pazurki i zakropić oczy. I nie dostałam żadnej klatki, mogę chodzić po całej kuchni. Gdyby był uprzejmiejszy to też pewnie mógłby tu chodzić. Trochę szkoda bo nie mam się do kogo przytulić. Ale i tak wolę to niż klatkę. Głaskanie dużej jest całkiem przyjemne.