Strona 1 z 2

Przyszliśmy tu na ostatki-Przylesiaki w deesach:)

PostNapisane: Wto lut 16, 2010 23:02
przez marija
Przylesie- wiocha zabita dechami, zapomniana przez Boga i ludzi. To właśnie tam moi rodzice mają działkę. "Działkę"- szumnie powiedziane, kawał ziemi obsadzony czym się da i drewniany bieda-domek pośrodku. Ale jeżdża co i rusz, nawet zimą, by sprawdzić, czy nikt się nie włamał, nie podpalił-taka mała obsesyjka mojego taty :roll:
Dziś zadzwonili rodzice, że w Przylesiu błąka się kocia rodzinka, mama z dwójką kociąt...No i co oni mają robić :?:
Zabezpieczyć, zawieźć najpierw do domu, potem do lecznicy, tam się spotkamy.
Na kocią rodzinkę składa się mama Samba- nieco plaskata trikolorka, w wieku 1,5 roku maks 2 lata
Córeczka Salsa- nieco mniej plaskata kopia mamusi, w wieku ok. 4 miesięcy
Synek Racuch- rudy, wcale nie plaskaty, w wieku jw, z ranką na łapce
Towarzystwo ewidentnie domowe, łaskawe :evil:
Zostały przejrzane, odpchlone, dzieciaki odrobaczone, mama ma termin cięcia na czwartek, łapka Racuszka opatrzona.
Zostały na noc w lecznicy- Zielona chce poobserwować. A ja proszę o kciuki za domki dla ferajny. Dość się już naponiewierały....

Foty robocze autorstwa mojego taty- kociego dobrodzieja i wybawcy :wink:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

No i szukamy Domków dla karnawałowo-ostatkowych footer. Pokocha je ktoś :?:

Re: Przyszliśmy tu na ostatki, czyli rodzice też ludzie...

PostNapisane: Wto lut 16, 2010 23:26
przez CoolCaty
Marija masz PW.

Re: Przyszliśmy tu na ostatki, czyli rodzice też ludzie...

PostNapisane: Śro lut 17, 2010 8:09
przez martka
Mam nadzieję, ze nie pogniewasz się jak napiszę co mi się wydaje. Koty nie są zabiedzone, penie to czyjeś wychodzące koty, kogoś nieuświadomionego w sprawie sterylizacji kotki. Zabranie ich z ich środowiska nie jest chyba najlepszym pomysłem. No chyba, że one błakały się tam b. długo. Może ktoś ich szuka?

Re: Przyszliśmy tu na ostatki, czyli rodzice też ludzie...

PostNapisane: Śro lut 17, 2010 9:42
przez marija
Tylko, że tam naprawdę diabeł mówi dobranoc, w sezonie to jeszcze letnicy są, a teraz zimą to puchy...do cywilizacji parę kilometrów :cry: Ale mama w sklepie koło przystanku PKS zostawiła informację, że znalazła koty. Jeśli ktoś się zgłosi i będzie w stanie udowodnić, że to jego- oczywiście, że oddamy, ja tam wcale tymczasów upragniona nie jestem :mrgreen:

Re: Przyszliśmy tu na ostatki, czyli rodzice też ludzie...

PostNapisane: Śro lut 17, 2010 10:14
przez martka
Nikt mówisz, nie mieszka w pobliżu? No to już sama nie wiem. Może zgłosi się jednak właściciel, wtedy kotkę oddać po zabiegu, a młode może dac do adopcji?

Re: Przyszliśmy tu na ostatki, czyli rodzice też ludzie...

PostNapisane: Śro lut 17, 2010 11:20
przez gosiar
No, ale jak to? Zawieźć je tam, gdzie nawet nikt nie zauważył, że zniknęły? Może nie są zabiedzone, ale to wcale nie znaczy, że jest im tam dobrze i że ktoś naprawdę się nimi przejmuje. Zasługują na fajniejsze domy.

Re: Przyszliśmy tu na ostatki, czyli rodzice też ludzie...

PostNapisane: Śro lut 17, 2010 15:01
przez Myszeńk@
Ubarwienie mamusi i córeczki - rewelacja.
Koteczek też przepiękny.

Oby wiosnę powitały mrucząc we własnych domach/domu :ok:

Re: Przyszliśmy tu na ostatki, czyli rodzice też ludzie...

PostNapisane: Śro lut 17, 2010 15:37
przez wania71
Piękne, marzę o takim kocie, jak Racuch - ten odcień, niedopieczony :ok:

Re: Przyszliśmy tu na ostatki, czyli rodzice też ludzie...

PostNapisane: Śro lut 17, 2010 18:53
przez marija
Racuch niedopieczony :ryk: :ryk: :ryk: no nie moge :mrgreen: :mrgreen: Cała trójca ma świerzba, nie kopalnię, ale jednak i robale- po wczorajszym odrobaczeniu dziś kłębowisko w kuwecie, ble....
Apetyty małego wołu- wcinają, aż im się doopki trzęsą :D
Mamunię jutro tniemy :ok: więc jak ktoś nawet by się zgłosił, to dostanie wysterylizowaną :D choć, powiem szczerze, nie sądzę. Nie ubliżając nikomu- na wsiach ciągle jeszcze, zwłaszcza w starszych pokoleniach, pokutuje przekonanie, że kot ma byc na dworze, za stodołą myszy ganiać, a jak sobie gdzieś poszedł, to pal go sześć...No co to za domek, co pozwala ciężarnej kotce, z dwojką małych jeszcze kociątek w mróz z daleka od obejścia się błąkać...

I dodam, że "nowym położeniem" nie są wcale zestresowane- tulenie, mruczenie, baranki, rozkładanie pod nogami, ugniatanie, pełen luz :1luvu: :1luvu:

Re: Przyszliśmy tu na ostatki, czyli rodzice też ludzie...

PostNapisane: Czw lut 18, 2010 14:30
przez marija
Samba ciachnięta :D zabieg zniosła dobrze, wybudza się powolutku. Tyle wiem z telefoncznej rozmowy z wetką.

Dzieciaki rozbrykane, rozkoszne, wyluzowane :D :D Ale ktoś będzie miał pociechę- już zazdraszczam :oops:

Re: Przyszliśmy tu na ostatki, czyli rodzice też ludzie...

PostNapisane: Czw lut 18, 2010 14:32
przez martka
Dobre wieści :)

Ja szukam rudego kocurka, ale domek wychodzący, w Sobótce.

Re: Przyszliśmy tu na ostatki, czyli rodzice też ludzie...

PostNapisane: Czw lut 18, 2010 15:04
przez kristinbb
Do mnie taki wychodzący rudy przyszedł z FIV(+). :roll:
Dlaczego ludzie koniecznie chcą mieć wychodzące koty w dzisiejszych czasach,
gdzie na dworze panuje FIV i FELV :roll: :roll:

Re: Przyszliśmy tu na ostatki, czyli rodzice też ludzie...

PostNapisane: Czw lut 18, 2010 15:33
przez martka
Myślę, że w domu takim wolnostojącym trudno jest utrzymać kota, otwarte drzwi tarasowe, podwórko, obejście wkoło domu robi swoje- koty tylko czekają aby tam prysnąc. Pani ma dwie wychodzące kotki.

Re: Przyszliśmy tu na ostatki, czyli rodzice też ludzie...

PostNapisane: Pt lut 19, 2010 20:01
przez wania71
Podniosę śliczną rodzinkę :ok:

Re: Przyszliśmy tu na ostatki, czyli rodzice też ludzie...

PostNapisane: Sob lut 20, 2010 19:32
przez kalewala
Chociaż zdjęcia poogladałabym, bo takie śliczne długo w kociarni nie posiedzą