WROCŁAW - KOCHAJĄCY DOM PO PANLEUKOPENII SZUKA MALCA
Cześć wszystkim, nazywam się Misia. Na zdjęciu byłam naprawdę chora, ale nie przejmujcie się i tak byłam piękną damą.

Od małego żyłam w ciągłym strachu. Jakiś zły mężczyzna chciał pozbyć się mnie i mojego rodzeństwa ganiając nas z bronią. Uratowali nas ludzie i zabrali do sklepu kakadu we Wrocławiu na akcję adopcyjną. Nikt nas nie chciał, byłyśmy dzikie, drapałyśmy, krzyczałyśmy, nie dawałyśmy się dotknąć. I wtedy - ostatniego dnia sierpnia przyszła Ania - moja przyszła przyjaciółka. Stoczyła w domu wojnę o to, że chce mi pomóc i przyszła zabrać mnie ze sobą do siebie. Parę dni wcześniej widziałam ją przez szybę, przychodziła często, uśmiechała się do mnie, mówiła do swojego narzeczonego, że beze mnie nie wyjdzie z galerii. Dostała czego chciała, bo 3 dni później pojawiła się z transporterkiem
Zawiozła mnie do mieszkania, miałam tam wygodne łóżeczko, pełno miseczek i zabawek. Zadbała o mnie, bo byłam jej pierwszym kotkiem. Ale jeszcze tego samego dnia zdarzyło się nieszczęście - zaczęłam wymiotować. Zapłakana Ania nie wiedziała co zrobić, myślała, że się stresuję więc, próbowała mnie przytulić, podstawiała jedzonko pod pyszczek, mówiła do mnie. Ale w nocy zauważyła, że jestem chora. Zaczęła szukać panicznie otwartej lecznicy, wystawała pod drzwiamii, dzwoniła dzwonkami... Aż w końcu jeden weterynarz otworzył.. Walka o moje życie trwała 3 dni. Ania ciągle była przy mnie, zabierała mnie na kroplówki, w nocy co chwile wstawała, dotknąć mnie, czy jeszcze oddycham, zmieniała wodę w termoforze, albo kładła na sobie i zakrywała kołdrą aby utrzymać temperaturę. Niestety przegrałam te walkę i teraz biegam w chmurkach z innymi kociakami...
Ale widzę to, że mojej Pani jest przykro i smutno beze mnie. Bardzo chciałabym żeby znalazła nową przyjaciółkę. Chociaż byłam u niej tylko 3 dni, bardzo mnie kochała i dbała o mnie. Uważam, że zasługuje na nowego malca. Ale jest mały problem, domek choć porządnie odkażony, wciąż jest po panleukopenii. Od mojej choroby minęły 3 miesiące, ale Ania szuka malucha z Wrocławia, który byłby dwukrotnie szczepiony, żeby nie przeżyć drugi raz tego samego...
Pomożecie mi znaleźć Ani kotka?
P.S. I proszę, nie linczujcie jej od razu, za to, że nie chce dorosłego kota. Od zawsze marzyła o takim maluchu jak ja, chciała patrzeć jak dorastam... Ja jej tego nie zdążyłam dać, ale chcę zeby to przeżyła...

Od małego żyłam w ciągłym strachu. Jakiś zły mężczyzna chciał pozbyć się mnie i mojego rodzeństwa ganiając nas z bronią. Uratowali nas ludzie i zabrali do sklepu kakadu we Wrocławiu na akcję adopcyjną. Nikt nas nie chciał, byłyśmy dzikie, drapałyśmy, krzyczałyśmy, nie dawałyśmy się dotknąć. I wtedy - ostatniego dnia sierpnia przyszła Ania - moja przyszła przyjaciółka. Stoczyła w domu wojnę o to, że chce mi pomóc i przyszła zabrać mnie ze sobą do siebie. Parę dni wcześniej widziałam ją przez szybę, przychodziła często, uśmiechała się do mnie, mówiła do swojego narzeczonego, że beze mnie nie wyjdzie z galerii. Dostała czego chciała, bo 3 dni później pojawiła się z transporterkiem
Ale widzę to, że mojej Pani jest przykro i smutno beze mnie. Bardzo chciałabym żeby znalazła nową przyjaciółkę. Chociaż byłam u niej tylko 3 dni, bardzo mnie kochała i dbała o mnie. Uważam, że zasługuje na nowego malca. Ale jest mały problem, domek choć porządnie odkażony, wciąż jest po panleukopenii. Od mojej choroby minęły 3 miesiące, ale Ania szuka malucha z Wrocławia, który byłby dwukrotnie szczepiony, żeby nie przeżyć drugi raz tego samego...
Pomożecie mi znaleźć Ani kotka?
P.S. I proszę, nie linczujcie jej od razu, za to, że nie chce dorosłego kota. Od zawsze marzyła o takim maluchu jak ja, chciała patrzeć jak dorastam... Ja jej tego nie zdążyłam dać, ale chcę zeby to przeżyła...
