Bounty i Lion - MAMY DOMKI!! HURRAA!!

Przywiozłam je dziś (23.10.2009r) z działek. Tylko dwa z ośmiu kociąt które tam są. Podrzutki bo komuś kotka odchowała to się pozbył - i miot "działkowej kotki". Nie mogłam zabrać wszystkich bo małe mieszkanko, własna kociarnia, praca... Porwałam te które pierwsze wpadły w ręce i uciekłam żeby nie patrzeć. Bo tam koty umierają - małe kocięta giną od kleszczy, od robali, od trutek, dławią się ślimakami, toną w beczkach na deszczówkę... Kiedys szukałam domów dla czwórki. Udało się jednej kotce i ona żyje. Jej rodzeństwa już nie ma. [*]
Teraz na kolanach mruczy mi malutka Bounty - ma dwa, może dwa i pół miesiąca, jeszcze bure oczka, wtula się mocno... Ufa.




Na kanapie drzemie czujnie jej rówieśnik Lion - bardziej nieufny i zestresowany nagłą przeprowadzką. Ponieważ był waleczniejszy od Bounty a ja pojechałam na działki nieprzygotowana, przyjechał w przysłowiowym worku i to mu się bardzo nie podoba. Nie tak bardzo jednak, żeby odmówić posiłku.



Pierwszą noc maluszki przespały ze mną w łóżku - jak na dziką dzicz działkową to niezły wynik.
Maleńka Bounty wtula się w ramię, Lionek śpi na poduszce... Mruczą. Kruszynki wdzięczne, przytulaste, kochane. Bounty najchętniej nie schodziłaby z kolan. Lion nieco bardziej ciekawy otoczenia, zabawek i towarzystwa. Dziś odrobaczamy.
Koteczki szukają kogoś kto je pokocha - dobrego domku, ciepłego serca, bezpiecznego kątka.
Teraz na kolanach mruczy mi malutka Bounty - ma dwa, może dwa i pół miesiąca, jeszcze bure oczka, wtula się mocno... Ufa.




Na kanapie drzemie czujnie jej rówieśnik Lion - bardziej nieufny i zestresowany nagłą przeprowadzką. Ponieważ był waleczniejszy od Bounty a ja pojechałam na działki nieprzygotowana, przyjechał w przysłowiowym worku i to mu się bardzo nie podoba. Nie tak bardzo jednak, żeby odmówić posiłku.




Pierwszą noc maluszki przespały ze mną w łóżku - jak na dziką dzicz działkową to niezły wynik.

Koteczki szukają kogoś kto je pokocha - dobrego domku, ciepłego serca, bezpiecznego kątka.