Chciałabym jeszcze kogoś Wam przedstawić. Ich też można dodać do pierwszego posta.
Bezimienny - piękny, wykastrowany kocurek o nietypowym umaszczeniu. Został wyrzucony, albo zgubiony i nikt go nie szuka. Ma może pół roku, piękne jasnozielone oczy, trafia do kuwety. Baaardzo pro-ludzki, mruczy od samego mówienia do niego.
Przebywa w klatce. Jest onieśmielony, kiedy z klatki wyjdzie do innych pomieszczeń.
W lecznicy zmarnieje, potrzeba mu dużo ciepła żeby odzyskał pewność siebie.
A to
Zgniłek, a właściwie KoteczekZgniłeczek - moja miłość. Ma 8, może 9 lat. Był kocurem wolno żyjącym, dokarmiany codziennie. Pewnego dnia nie przyszedł i nie wrócił przez tydzień. W końcu dotarł. Wychudzony, ze zwisającą połową pyska, potrącony przez samochód.
To cudowny kot. Typowy mężczyzna. Trzeba poświęcać mu maksimum uwagi, dopieszczać, głaskać i zachwycać się nim. Ślicznie mruczy, ale potrafi szybko się obrazić. Kiedy zainteresowałam się wyżej wymienionym Bezimiennym, Zgniłek odszedł ode mnie, siadł i udawał, że mnie nie widzi

Zgniłeczek to kot specjalnej troski - ma uszkodzony nerw i sparaliżowaną część szczęki. Je wyłącznie papki, trochę żuje mięso. Po każdym jedzeniu trzeba pomagać mu w okołopyszcznej toalecie, wytrzeć i pocałować w nos

Trzeba go wyczesywać, bo nie radzi sobie z myciem futra. Ale odwdzięcza się za to i to bardzo!
(Zdjęcia z kawałkiem przeoczonej papki na pysku

)
