Dzwoniła do mnie pani Barbara S. (pełne dane na pw) w sprawie adopcji Bruni. Brunia jest jaka jest i musiałam odmówić.
Dom z małym dzieckiem, które wie jak zachowywać się w stosunku do kotów, które jest nawet do kociastych trochę uprzedzone z powodu kociego mordercy (określenie moje

) teściów pani Barbary.
Dom bez wychodzenia, z kastracją, w Lublinie.
Dom nie preferuje kocich dzieci, myślę, że minimum to pół roku. Domek nie ukrywa, że chciałby kotka przytulaska, ale rozumie, że kot ma prawo też mieć własne życie i humory
Jeszcze co do kastracji: domek wolałby już wykastrowanego (to ze względu na wiek), ale jeżeli kot byłby przez zabiegiem, to oczywiście podejmą się.
Płeć obojętna, umaszczenie chyba też (pani dzwoniła do mnie nie wiedząc jak wygląda Brunia).
Dałam pani namiary na lecznicę, gdzie przebywa Bączek (którego ukochałam, bo cały emanuje 'jasiowością' Jasia Andy

i jeszcze przykleja się do człowieka i mówi: "miziaj!"), ale Bączek ma paskudny szczep bardzo opornego gluta i dokładnie nie wiadomo, kiedy się wyleczy, a pani Doktor chce wydać go zdrowego i po kastracji, więc nie wiem czy dom chce czekać. Dom obiecał, że da mi znać, kiedy 'oferta' będzie nieaktualna, ale różnie bywa, więc jeżeli macie jakieś mizialskie, niepłochliwe kouty do wydania to zaraz przekażę Wam numer telefonu
