Przy poranku świątecznym napiszę dobre wieści. I niech takie tylko będą.
Nasz Kefirek pojechał pierwszego maja do swego Domku. Najlepszego jaki mogłam sobie wymarzyć. Domek nie przestraszył

się jego wcześniejszej operacji stabilizacji rzepek. Popatrzył na Kefisia sercem i dał Domek. Kefirek pojechał do Płocka. Ma Tosię, Rodeńkę i Edzia za kocich towarzyszy, trójkę Dużych.Oraz wieeelki balkon, który od razu został zaakceptowany przez Kefisia.
Mogę tylko sobie życzyć by każdy kot wszedł do domu tak jak Kefirek. Jakby zawsze tam był. Duzi i koty szybko dogadują się. Wieści są bardzo fajne dlatego odważyłam się napisać już o Domku.
Bądź szczęśliwy dzieciaku
Kefirek na swoim

Kefirkowa młodsza "siostra" Tosia

Oraz kiedyś nasza Rodi (pingwinia) i czarny Edzio- kot goszczącego się syna.

O naszej drodze i "przygodach" napiszę przy okazji. TZ ruszył z nawigacją w rejs . Oczywiście studiować mechanizm zaczął 10 min przed wyruszeniem. Oczywiście nie mogli się z Hołowczycem dogadać. Szczególnie w drodze powrotnej. Ileż się facetowi dostało jobków. My w swoją drogę a on cięgiem nas kierował w świat szeroki. W łapki swe wzięłam wreszcie. Już znieść nie mogłam
za 100 m skręć w lewo ... potem w lewo... za 50 m skręć w lewo i w lewo... skręć w prawo... A my prosto musimy jechać. Pogrzebałam i ... jako adres domowy TZ wpisał adres mojego ojca.

Marzenie go uskrzydliło czy co. Więc my do Otwocka jechaliśmy a Hołowczyć ciagle nas na Milanówek kierował. Ręce opadają.
Kefirek zaś darł ryja całą drogę i zmilczę ile nerwów nam uszarpał. Próby wydostania się też były. Leżał sobie na plecykach i jojczył, zawodził, skrzeczał... Drzemał sobie i przy każdym szarpnięciu auta jojczył, skrzeczał, zawodził... Ale jak zamilkł to wpadłam w panikę czy żyje. Bo już oczami wyobraźni trupka widziałam w transporterku.
Domek wzruszył nas swoją gościnnością. Obiadek, ciasto i wiele, wiele życzliwości dostaliśmy. Beatka jest cudną osobą i bardzo Tobie dziękujemy za Kefisia i Rodeńkę.
Kilka wieści z naszego domu. I nie naszego ale
naszych kotów.
Tami drobniusia

Mentos teraz Teo ze swym psem

Agatka teraz Mila także ze swym
piesem
Życie nie lubiące pustki obdarowało nas roczną koteńką.Z miejsca bez przyszłości. Malunia jak na swój wiek, szczuplunia , do ludzi lgnąca . Straszna gaduła, mruczak, przytulak. Klon naszej Lunki z wyrazu pysia. Skradła serce Janusza natychmiast jak zaskrzeczała pijackim głosem z wysokości pralki
jeeeestem...Przedstawiam Hrywnę co nasze serca skradła od razu.
