Przepraszam za milczenie. Ale godziny za szybko płyną.
Jutro chciałam podjechać do chorego ojca i musiałam dziś spiąć się. Boli mnie kościotrup to i wszystko wolniej idzie.
Koty zostały nakarmione, dla dzików na dwa dni naszykowałam by jutro po przyjeździe tylko złapać pojemniki, malunie się wygłaskały (nie każdy szczęśliwy był

) i teraz muszę usiąść. Janusz ogarnia atrakcyjna robotę czyli kuwety.
Akcja Beza trwa.
Wysłałam dziś do wielu lecznic ulotki z prośbą by na stronach umieścili. A z jeszcze większą prośbą by wywieszono je na ich tablicach.
Miałam też telefon w jej sprawie. Efekt wywieszania ogłoszeń i ulotkowania skrzynek pocztowych.
Fajnie, to znaczy ,że ludziska czytają i zwracają uwagę.
Pani w gazecie zobaczyła ogłoszenie czarno-białej koteczki co domu szukała. Została znaleziona przez kogoś. Kocia jest podobna do Bezy więc namiary telefoniczne znajdujące się w ogłoszeniu dostałam. I polecenie ,że mam zadzwonić już i teraz. Wybrałam. Odrzucone połączenie zostało. Nie patrząc odłożyłam telefon. Zadzwonił za chwilkę. Znajoma się odzywa.
Co chciałaś
Nic
Dzwoniłaś do mnie
Ja
Nioo
Dopiero zajarzyłam. Dodzwoniłam się do annskr w Łodzi
Oczywiście do MiłejPani oddzwoniłam z informacją, że sprawa nie jest już aktualna. O Łodzi zmilczałam.