Adopcje...młode persiaki nadchodzą!

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Pon maja 13, 2013 0:45 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

No coz - tu komentarz nie jest potzrebny. Szkoda kotow :evil:

RAnia

 
Posty: 438
Od: Sob mar 08, 2008 3:56

Post » Pon maja 13, 2013 0:51 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

Przeczytałam całość i zdębiałam.
Dziewczyny, wiem że kierują wami emocje, ale przemyślcie to na spokojnie.
Zrobiłyście tyle dobra, dla wszystkich kotów które mają dzięki WAM nie jakiejś sfrustrowanej kobiecie domki.
Grunt to dopracować umowę: Napisać jakie środki są właśnie tymi zapobiegającymi, wymienić konkrety, wtedy umowa była by nie do podważenia. Kobieta doskonale wiedziała że nie wolno jej kota wypuszczać, mówiła że kot nie będzie wychodził. Prawo stoi po waszej stronie.
Na prawdę warto żebyście odeszły od tego przez jedną wariatkę?
Rejestracja na forum o niczym nie przesądza, zarejestrować może się każdy, nie znaczy to że jest to dobry opiekun dla kotów. Każdy się myli, naprawdę. Zróbcie sobie bilans, który wg. mnie wychodzi na plus.
Jesteście wspaniałym teamem i wiele puchatków straci szansę na dobry dom, a nawet przeżycie bez takich osób jak wy.
Kobieta wie że zrobiła źle i piekli się w matni nie umiejąc się przyznać do błędu lub go naprawić. Olejcie to, odbierzcie kota i róbcie swoje dalej.

Przemyślcie swoją decyzję i przypomnijcie sobie, dla kogo to robicie i jak jesteście ważne.

Trzymam za was kciuki. :ok:
Od kilku miesięcy pojawiam się sporadycznie..
Powód?
Choroba, przepraszam.

Jetrel

 
Posty: 343
Od: Pon gru 06, 2010 13:15

Post » Pon maja 13, 2013 7:09 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

Okropne :(
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 87957
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Pon maja 13, 2013 7:20 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

kotkins, Neigh - bardzo mi przykro że zdarzyło się coś takiego. To nie powinno mieć miejsca. Osoba składająca zobowiązanie - czy to ustne czy pisemne i potem łamiąca jest nie ma honoru; jeśli w dodatku obraża osoby, które okłamała - jest poniżej wszelkiej krytyki. To przerażające, że ktoś, kto bywa na forum i mógł zobaczyć potworne zdjęcia tego co się dzieje z kotem, który wyszedł i nie miał szczęścia - takich jak Kaszmir, Hunhurtu[*], Utamu i tyle innych; kto wchodząc na Koty widzi zawsze wysoko wątek o zaginionych kotach, które "nigdy nie wskakiwały na okno", "zawsze wracały wieczorem" itp. świadomie i z wygodnictwa naraża na śmierć i cierpienie swoje koty. I jeszcze twierdzi że "mają się nauczyć wychodzić na ogródek, tak jak dziecko uczy się przechodzić przez ulicę" :roll: . To debilne zdanie w ustach "kociarza" podwójnie razi - bo prawdziwy kociarz wie, że choć nasze koty są sprawne, silne i sprytne, to niestety zrozumienie ciągów przyczynowo-skutkowych mają na poziomie 2-3 latka, którego nikt normalny nie wypuści na ulicę. A jak wypuści i zostanie złapany to a) zyska etykietkę wyrodnego rodzica, b)dostanie dla dziecka nadzór kuratorski a przy recydywie dziecko trafi do DD.
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Pon maja 13, 2013 8:40 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

Jetrel pisze:Przeczytałam całość i zdębiałam.
Dziewczyny, wiem że kierują wami emocje, ale przemyślcie to na spokojnie.
Zrobiłyście tyle dobra, dla wszystkich kotów które mają dzięki WAM nie jakiejś sfrustrowanej kobiecie domki.
Grunt to dopracować umowę: Napisać jakie środki są właśnie tymi zapobiegającymi, wymienić konkrety, wtedy umowa była by nie do podważenia. Kobieta doskonale wiedziała że nie wolno jej kota wypuszczać, mówiła że kot nie będzie wychodził. Prawo stoi po waszej stronie.
Na prawdę warto żebyście odeszły od tego przez jedną wariatkę?
Rejestracja na forum o niczym nie przesądza, zarejestrować może się każdy, nie znaczy to że jest to dobry opiekun dla kotów. Każdy się myli, naprawdę. Zróbcie sobie bilans, który wg. mnie wychodzi na plus.
Jesteście wspaniałym temamem i wiele puchatków straci szansę na dobry dom, a nawet przeżycie bez takich osób jak wy.
Kobieta wie że zrobiła źle i piekli się w matni nie umiejąc się przyznać do błędu lub go naprawić. Olejcie to, odbierzcie kota i róbcie swoje dalej.

Przemyślcie swoją decyzję i przypomnijcie sobie, dla kogo to robicie i jak jesteście ważne.

Trzymam za was kciuki. :ok:


Moje zdanie może nie być dla Was dziewczyny znaczące, ale w 100% popieram zdanie Jetrel.
Gdyby nie Wy - nie nauczyłabym się, co to znaczy wziąć PRAWDZIWĄ odpowiedzialność za kota. Wasia nie królowałby sobie teraz w naszym domu, nie wzruszał nas, nie cieszył, nie martwił, nie wzbudzał tych wszystkich emocji, jakie dzięki niemu przeżywamy (a czujemy się często jakby to było nasze dziecko). Być może po prostu nie miałby domu.
I wszystkich tych kotów, które trafiły w dobre ręce, które dzięki Wam ŻYJĄ i mają się dobrze - być może by już nie było.
Bardzo się cieszę, że Was poznałam i też mówię: nie rezygnujcie z tego, co robicie, przez jedną osobę.
Czy przez to, że Tusia zrobiła źle, trzeba rezygnować z tej wspaniałej pracy, którą robicie?
Ja też chętnie napiję się z Wami szampana, ale tym chętniej napiłabym się za Wasze kolejne sukcesy.
I Ty kotkins, i Neigh mówiłyście mi, że ważne jest, żeby uczyć się na błędach i ich nie powtarzać (kiedy mówiłam, że straciliśmy poprzedniego kota przez naszą głupotę - bo go wypuszczaliśmy).
Niech jedna porażka nie będzie powodem rezygnacji z Waszych działań. Niech to będzie kolejna nauka na przyszłość.
Jetrel ma rację - może trzeba dopracować umowę?
Bardzo mocno trzymamy kciuki za to, żebyście jednak zmieniły zdanie, kiedy opadną emocje.
ObrazekObrazek

Zosik

 
Posty: 3797
Od: Pt sty 25, 2013 17:10
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Pon maja 13, 2013 10:02 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

Nie skomentuję tak, jakbym chciała zachowania osoby wymienionej przez Kotkinsa - cóż dobre obyczaje należy zachować.
Mogę powiedzieć tylko, że jak dobry Bóg kogoś chce pokarać, to mu rozum odbiera. Ale nie czyni z głupca oszusta - a tu mamy do czynienia z ewidentnym oszustwem - umowa, równiez ustna, jest umową cywilnoprawną a tu nastapiło jej złamanie. Świadome.
A obrażanie tych, których się oszukało... No, to nie miesci się w standardach cywilizowanego człowieka.

Kotkins, Neigh - dziękuję, że jestescie.
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Blekitny.Irys

 
Posty: 3329
Od: Nie lut 17, 2013 11:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon maja 13, 2013 10:04 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

Śledząc wątek Tigry, uważam, że ma u Tusi bardzo dobrze, ale nie da się ukryć, ze powinna wyprowadzać kota w szelkach i tyle... Umowa to umowa.
Obrazek

rastanja

 
Posty: 1637
Od: Czw maja 10, 2012 20:37
Lokalizacja: M-chód

Post » Pon maja 13, 2013 10:06 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

Jetrel pisze:Kobieta wie że zrobiła źle i piekli się w matni nie umiejąc się przyznać do błędu lub go naprawić.

To się nazywa dysonans poznawczy i się leczy :mrgreen: . Jeśli Jetrel miałaby racją. Ale może być i tak, że Tusia jest święcie przekonana, że tę rację ma. Wtedy można tylko zabrać kota, jeśli w umowie był stosowny zapis.
Ogólnie szkoda kota - może mu sie coś stać, a miotany tam i nazad też będzie skrzywdzony...
I tu jest problem.
Dziewczyny - Kotkins, Neigh & Co, sobie poradzą . Bo jest kilka osób, do których zaufanie mają - siebie nawzajem i troche innych pewnie, i świadomość słuszności postępowania.
Niestety odpuszczenie sprawie w takich przypadkach - zawiedzenie zaufania, świadome [bo T. wiedziała, że ma działkę i wypuszcza koty] oszustwo przy umowie itp. - nie napiętnowanie tego [np. na forum], nie wyciągnięcie konsekwencji..itp. daje innym 'sprytnym' przyzwolenie.
I nie ważne czy wymagania osoby adoptującej były słuszne czy postawione na głowie [ moim zdaniem słuszne, żeby nie było...] jeśli się podpisuje, czy nawet ustnie deklaruje zgodę, to złamanie takiej umowy jest zawsze świństwem.
Obrażanie innych to po prostu brak kultury i z tym już jest trudno walczyć.
Niestety jeśli kogoś nie znamy osobiście, to jego deklaracje telefoniczne, forumowe czy nawet w czasie pa, zawsze będą mialy 'margines błędu' , że się tak wyrażę...
Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem politycznym w Europie./Davies

Obrazek
"Lepiej czasem zapalić małą świeczkę, niż przeklinać mrok.."

morelowa

 
Posty: 25575
Od: Sob gru 19, 2009 10:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon maja 13, 2013 10:54 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

Mogę powiedzieć tylko jedno - jestem na forum nowa (w sensie niedługo patrząc po datach rejestracji innych osób) i do tej chwili myślałam, że tylko ja "mam w sobie to coś" co powoduje, że dotykają mnie różnego rodzaju przekłamania/półprawdy/ kłamstwa/.... teraz z przykrością widzę,że nie tylko mnie. Przykre to bardzo ... burzy wiarę w człowieka i sens działania. Tylko zaprzestając działać komu zrobię dobrze a komu krzywdę? Gdy zrezygnuję zostawię pole i potwierdzę w pewnym sensie słuszność działania i opinii "mądrym" i kłamcom. Jeśli dalej będę robić to co robiłam - zawsze istnieje szansa, prawdopodobieństwo, że po raz kolejny ktoś mnie oszuka, sponiewiera, nabiorę się na wirtualne obrazy domu, osoby, poglądów ....- daję szansę i sobie i futrom. Jak? Sobie - to mój świat, budowany przeze mnie dla innych, świat bez krzywdy, mający konkretny cel i sens, kurczę mój swiat, moje życie przeze mnie codziennie tworzone. Futerkom - bo zwyczajnie potrzebują pomocy. Tyle. Od jakiegoś czasu zaczęłam też kalkulować w koszty fakt i możliwość zranienia przez osoby z forum - to jest rzeczywiste, taki jest człowiek. Świadomość nie chroni mnie przed bólem czy przykrością. Pozwala mi działać dalej (truizmy pominę, pozwolicie). Nie pozwolę sobie tego odebrać.
Wyobrażam sobie jak ta sprawa boli..... pewnie jak ..... ale czy pozwolicie sobie odebrać to co robicie, kochacie, stworzyłyście?
Obrazek

Kinnia

 
Posty: 8804
Od: Nie sie 19, 2012 21:12

Post » Pon maja 13, 2013 12:20 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

No cóż, zwykłam używać dość barwnego języka, a w Internecie podobno nie wypada, więc sobie dopowiedzcie i przyjmijcie, że powiedziałam.
Dlatego nie lubie oddawać kotów do domów - bloki są pod tym względem naprawdę bezpieczniejsze, bo rzadko który z mieszkańców ma takie głupie pomysły (głównie dlatego, że szkoda zachodu).
Podzielam też zdanie poprzedniczek - psy szczekają, karawana idzie dalej. Nie ma się co zniechęcać, bo czasem wdepnie się w g... Mieszkając na Mokotowie chadzałam do pracy ulicą zwaną przeze mnie "ulicą g... ciągnionego" z racji częstych porannych kontaktów przechodniów z pozostałościami po porannych spacerkach miłych mieszkańców, z których żaden nie poczuawał się do posprzątania po swoim piesku (mam tylko nadzieję, że owi przechodnie byli wcześniej owymi spacerowiczami). A do pracy trzeba było chodzić.
W każdym razie ważniejsze są te wszystkie koty, którym się pomogło. Teraz też j e s z c z e nie jest tak źle, żeby aż się załamywać. A chamstwo - no cóż, rzecz powszechna. A kłamstwo? "Wszyscy kłamią" to już klasyka gatunku.
Sprawę kota trzeba załatwić i już. Dałyście radę z Ramzesem i Lolkiem, to dacie i teraz.
(A propos - podpisałyście umowę "moją" czy Kasi?)

koteczekanusi

 
Posty: 3666
Od: Pon sty 07, 2008 12:03
Lokalizacja: Warszawa - Żoliborz

Post » Pon maja 13, 2013 12:50 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

morelowa pisze: I nie ważne czy wymagania osoby adoptującej były słuszne czy postawione na głowie [ moim zdaniem słuszne, żeby nie było...] jeśli się podpisuje, czy nawet ustnie deklaruje zgodę, to złamanie takiej umowy jest zawsze świństwem.

Zgadzam się w 100%.

Tak się złożyło, że mam dwie tzw. wiejskie kotki wychodzące ( wysterylizowane ). Miały być wolnożyjace i tylko dokarmiane. Postawiłam im budkę w ogrodzie. I co? Zimą nie miałam sumienia zostawić ich na mrozie, więc udostępniłam ciepły kącik. Tak zostały. Do karmienia i spania przychodzą do domu, ale są kotkami wychodzącymi.

Mam też dwa adoptowane kocurki ( bracia, kastraty ). Podpisałam umowę adopcyjną i ustnie obiecałam, że koty będą niewychodzące.
I dotrzymuję obietnicy, choć izolowanie wychodzących od niewychodzących jest dość uciążliwe ( nie chcę, by te wychodzące
przyniosły do domu jakieś choróbsko, choć oczywiście są zaszczepione, regularnie odrobaczane i karmione tym samym co koty niewychodzące ).
Tak więc kocurki idą na spacerek do ogrodu na smyczkach, a kotki biegają sobie luzem po znacznie większym terenie .

Nie jest to sytuacja idealna, choć teren dość bezpieczny. Ślepa uliczka i przy niej pięć domów.
Ostatnio coraz częściej zastanawiam się na wyadoptowaniem tych wychodzących do domów niewychodzących, choć jest pewien problem, bo jedna z nich za nic nie załatwi się do kuwety. Potrafi się "zaciąć" na dobę i nawet sio nie zrobić. Nie próbowałam jej przetrzymać dłużej, bo nie chcę jej męczyć.

Mam porównanie i widzę, że tym "zewnętrznym" znacznie częściej się coś przytrafia. Nawet w bezpiecznej okolicy. Ostatnio jedna z nich zraniła sobie łapkę i trzeba było szyć. Kilka miesięcy później zeskoczyła na zardzewiły gwóźdź i rozwaliła sobie poduszkę. Każdorazowo miałam ją w swojej sypialni ( to była ta kuwetkująca ) i mimo, że spędziła w niej ponad dwa miesiące, intensywnie i wręcz rozpaczliwie domagała się wyjścia. Nie wiem, czy wytrzymałaby w domku niewychodzącym.

Kocurki mają spokój. Ich nie dotyczą takie przypadki. Poza tym, one wcale nie garną się do wychodzenia.
Pewnie najłatwiej byłoby wypuścić wszystkie razem. Najłatwiej, ale nierozsądnie, a poza tym obiecałam dziewczynie prowadzącej dom tymczasowy, że jej pupile będą u mnie kotami niewychodzącymi.
I słowa zamierzam dotrzymać ( choć padło w zwykłej rozmowie i nie zostało zapisane w umowie).
Obrazek
Obrazek Czesio 6.04.2015 [*]

Mulesia

Avatar użytkownika
 
Posty: 6440
Od: Czw cze 03, 2010 9:04
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Pon maja 13, 2013 12:53 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

Są ludzie i ludzie. Na forum też.
Dziewczyny, nie dajcie się tym "innym" zapedzić w kozi róg.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56006
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

Post » Pon maja 13, 2013 14:58 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

Czas skończyć z pseudo grzecznością.
Czas nazwać kłamcę - kłamcą
oszusta - oszustem i taką osobą jest Tusia , świadomie kłamała i oszukiwała.

Przyjmuję za te słowa odpowiedzialność i jeśli Tusia czuje się obrażona niech postawi mnie przed sądem.


Nie chcę być złym prorokiem ale wydaje mi się , że Tusia manipuluje nami opisując obecną sytuację Lusi - system kar wobec kotki . Obawiam się o los tego kota ( nagły wypadek, zagubienie na działkach ).
W opiekę Tusi oddałabym tylko niedźwiedzia grizzli bo ten umie sam zadbać o swoje prawa!

Dziewczyny ! cóż mogę napisać ,wiele razy oszukano mnie , zmanipulowano ,okłamano, same wiecie młódka nie jestem ale na tyle naiwna , że jeszcze wierzę czego Wam i sobie życzę
Ewa
Kot składa się z materii ,antymaterii i fanaberii

Obrazek

nasz wątek : http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=155410

ewissko

 
Posty: 584
Od: Pon gru 03, 2012 21:35
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon maja 13, 2013 15:35 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

ewissko pisze:Czas skończyć z pseudo grzecznością.
Czas nazwać kłamcę - kłamcą
oszusta - oszustem i taką osobą jest Tusia , świadomie kłamała i oszukiwała.

Przyjmuję za te słowa odpowiedzialność i jeśli Tusia czuje się obrażona niech postawi mnie przed sądem.


Nie chcę być złym prorokiem ale wydaje mi się , że Tusia manipuluje nami opisując obecną sytuację Lusi - system kar wobec kotki . Obawiam się o los tego kota ( nagły wypadek, zagubienie na działkach ).
W opiekę Tusi oddałabym tylko niedźwiedzia grizzli bo ten umie sam zadbać o swoje prawa!

Dziewczyny ! cóż mogę napisać ,wiele razy oszukano mnie , zmanipulowano ,okłamano, same wiecie młódka nie jestem ale na tyle naiwna , że jeszcze wierzę czego Wam i sobie życzę
Ewa

amen
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56006
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

Post » Pon maja 13, 2013 15:45 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

Bardzo prosiłabym, aby mnie nie obrażać (nie naruszać moich dóbr osobistych bo na to są paragrafy i można ponieść konsekwencje) nie zasłużyłam.

Piszą tu osoby, które nigdy nie śledziły naszego wątku i mają marne pojęcie jakie moje koty mają warunki (a mają raczej doskonałe).
Piszą tu osoby, które na oczy nie widziały mojej umowy adopcyjnej.

Nie mam zamiaru brać udziału w forumowych zadymach, agresji, zaczepkach i molestowaniu na PW.
Mam 3 koty, więcej mieć nie będę, nie będę też mieć psów i innych zwierząt.
Przynajmniej dopóki nie wybuduję domu na wsi.

Odniosę się do mojej umowy adopcyjnej.
Oto ona: https://docs.google.com/file/d/0B4s0lya ... sp=sharing

1. Punkt spełniony w 100 procentach.
Nie sprecyzowano w umowie adopcyjnej co to jest dozór (moim zdaniem były pod moim troskliwym dozorem takim na jaki pozwalają warunki w okresie kilkudniowych, sporadycznych wyjazdów z miejsca stałego zamieszkania, 10 lat temu wprowadzałam pierwszego kota, 3 lata temu drugiego kota na działkę, mam już doświadczenie w przeciwieństwie do osób nie mających doświadczenia w tym temacie. Koty, które bywają na działce żyją i mają się dobrze do tej pory. Wiem jak się tam zachowują od lat. Teren jest oddalony od wszelkich dróg oraz wsi. Jest bezpieczny.
Nie sprecyzowano w umowie adopcyjnej wymaganej wysokości ogrodzenia posiadłości (nic na ten temat w umowie nie ma).
"Posiadłość to należący do jakiejś osoby teren, zwykle duży i z zabudowaniami" (tak jest w słownikach, m.in. PWN-u).
Moje koty nie wychodzą swobodnie poza teren (na teren otwarty) mojej posiadłości nawet pod wymaganym umową dozorem... a na jej terenie są stale pod kontrolą/dozorem.

Jeśli ten warunek jest spełniony, to i umowa jest realizowana zgodnie z jej literą.

2. Spełniony w 100% , mieszkanie (miejsce stałego zamieszkania) do którego przyjechał kot ma wszystkie wymagane zabezpieczenia.

Jeśli ten warunek jest spełniony, to i umowa jest realizowana zgodnie z jej literą.

3. Punkt spełniony w 100%

Jeśli ten warunek jest spełniony, to i umowa jest realizowana zgodnie z jej literą.

4. Punkt spełniony w 100%

Jeśli ten warunek jest spełniony, to i umowa jest realizowana zgodnie z jej literą.

5. Punkt spełniony w 100%

Jeśli ten warunek jest spełniony, to i umowa jest realizowana zgodnie z jej literą.

6. Punkt spełniony w 100%. Nie zmieniłam miejsca zamieszkania a ni numeru telefonu.

Jeśli ten warunek jest spełniony, to i umowa jest realizowana zgodnie z jej literą.

7. Punkt spełniony w 100%

Nie zamierzam rezygnować z adopcji. Z kotem została nawiązana już silna więź emocjonalna z wzajemnością.
Nie pozwolę nikomu jej skrzywdzić. To już moja rodzina.

Jeśli ten warunek jest spełniony, to i umowa jest realizowana zgodnie z jej literą.

8. Punkt spełniony w 100%

Jest to możliwe i wykonalne w razie potrzeby, kontakty są aktualne. Na razie takiej potrzeby nie ma.

Jeśli ten warunek jest spełniony, to i umowa jest realizowana zgodnie z jej literą.

I tyle z mojej strony w tym temacie.

:idea: Więcej nie będę się wypowiadać i prosiłabym ograniczyć swoje komentarze obrażające mnie. Nie będę ich cytować, kto czyta ten sam je zobaczy.
Ostatnio edytowano Pon maja 13, 2013 17:07 przez ManfredkotTusi, łącznie edytowano 2 razy
12 stycznia 2014 mija rok od kiedy Tigra jest z nami :)

ManfredkotTusi

 
Posty: 913
Od: Czw cze 18, 2009 0:42

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Majestic-12 [Bot] i 27 gości