Szalony Kot pisze:Koniczynka z Lucerniaków u Agneski

To była adopcja łączona.Państwo chcieli Marysię i kota z nią zaprzyjaźnionego. Takowego nie miałam. Padło na Koniczynkę Agneski.
Telefon. Siedzę w pracy.Znów dzwoni.Odbieram bo kociara

dzwoni.
Asia, wieeeeesz, u ciebie między blokami dzieci małym kotem się przerzucały.Mam na rękach.Ze 3 miesiące ma i bure jest. Weźmiesz?Przemkło mi przez myśl,że sobie jęzor uchlastam przy migdałkach bo chwaliłam się nieopacznie, że mi tak dużo kotów ostatnio
zeszło 
... do domków. Szlag.Z drugiej strony wiem jak jej trudno. I ile zwierza siedzi u niej.
U weta z Piotrusiem wylądowało bure coś.Na moje modre oczka to coś zobaczyłam jak wyjęłam z transporterka na stole wetowskim. Padł komentarz tradycyjny:
widzisz, biegałbyś kocie na słoneczku a tak w kierat ciebie drapli
To coś to bura kociczka, szczuplusia i maleńka.Taka w typie kijanki. Pchły jak czołgi.Uszki,oczki cacy.Wiek...7 miesięcy

. Taki karzełek. Siedzi teraz w pokoju i pcha się na resztę chaty. Zobaczywszy pełną miseczkę kółka z płaczem w około niej kręciła.Warczała jak rasowy lew przy jedzeniu. Jest bez imienia , bez domu.
Janusz ostatnio powiedział,że może byśmy odpoczęli choć deczko.
