Nie trzymam się i nie będę trzymać. Los jest niesprawiedliwy i mimo,że wpływu na niego nie mam to nie zamierzam się z tym pogodzić. Stałam dziś przed Figurką i pytałam dlaczego? Co zawiniła biedna, mała kruszyna? Co zrobiła,że zabrano ją w bólu.Bo choroba jej wielki ból dała. Cierpiała bardzo.To dziecko miało 5 miesięcy tylko. Taka żywa ,taka wesoła...Dlaczego unieszczęśliwiono dwie rodziny? Państwo rozpaczają, my płaczemy.Została kocia, przyjaciółka co Maszę kochała bardzo. Co ona zrobiła złego? To,że maleńką pokochała?
Tuliliśmy dziecinę od jej 6 dnia życia. Z Danką i p.Wojtkiem wyciągnęliśmy z tamtej strony.Bo już trzema nożynami tam była. Czy to był jej, nasz grzech ? Nie poddaliśmy się i Ona i my? Już wtedy tam na nią czekano? To nauczka ,że z losem nie wygramy? Mamy odpuścić?
Janusz załamany. Bo jaki w tym jest sens? On je doglądał jak tylko na świat przyszły. On je okrywał i pilnował. Potem zabrał.
Ukochaliśmy te dzieci całym sercem. Nie mogę ,tak trudno mi się pogodzić z jej bólem umierania. Zawsze była drobniusia. Choroba powaliła ją w ciągu 2 dni.
Złośliwość czy jak kto woli przewrotność losu jest strasznie okrutna.
Wczoraj jak dowiedziałam się, że Masza umarła wiozłam Marysię, jej mamę do DS. Marysia, jojcząca w samochodzie zamilkła jak płakałam. Tłumaczyłam mamuni dlaczego płaczę. Powiedziałam o śmierci dziecka. Nakazałam by była szczęśliwa .
Mam nadzieję,że moje odczucia nie będą mieć wpływu na jej adaptację w nowym miejscu.
Marysia jest z Koniczynką Agneski razem w domku. Daje się głaskać ale jest lekko wypłoszona.Nie je.Fakt, u nas opędzlowała pełno.
Proszę o kciuki mocne, szczególnie mocne. Bardzo się boję o nią i pozostałe dzieci.
Bądź szczęśliwa Maryniu. Masz być szczęśliwa.
Marysiu, Koniczynko
