LT(Lublin):Feliks,2Kajusie,Franio,Oskar, Michasia,3sierotki

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Sob mar 14, 2009 17:37

Matko jedyna :strach:
Salsa Nexus*PL & Calisi Salicat*PL
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=158088
Stefan [*]
Henia [*]

oleska222

 
Posty: 2739
Od: Pon cze 09, 2008 14:20

Post » Sob mar 14, 2009 17:38

No to, że tak powiem... zaje...e :evil:
Myślę, że chyba jest to sprawa do wyjaśnienia, z dr ER. Ja również myślę, że pani przekręciła conieco - wystarczy, że usłyszała np. wie Pani, u osób, które trzymają koty z różnych miejsc... Co nie musiało odnosić się do Ciebie.
Bartek ma też taką niegęstą sierść na uszach i skroniach i ja się przyglądałam czy to nie grzyb, ale objawów nie ma...

Nowa pani Ziuli pokazała klasę, to niewątpliwie... :evil:


U mnie też średnio ciekawie, bo któryś kot mi zaczął lać - niedawno starłam kolejną - trzecią - plamę w przedpokoju. Kot przewrócił moje buty na parkiet i nalał na nie również. Teraz dumam jak wywabić zapach kocich sików z cholewek butów, bo śmierdzą... :?
I nie bardzo wiem co dalej - jeżeli sika Bartek, to ja już nie mam pomysłu co robić. Jeżeli Luśka, to pewnie ruja, co oznacza albo proverę, albo sterylkę - obydwie w jej stanie zasadniczo niewskazane... Węzły dalej powiększone mocno..., głowa przechylona. Jak ją usypiać???
Dzięki zaangażowaniu cioci pixie krew Luśki została zabrana do specjalistycznych badań w kierunko toxo, bo dalej nie wiemy co jest przyczyną objawów...

Nie mam pomysłu na to, jak sprawdzić który kot leje. Nie mam jak ich rozdzielić... :?

Nie wiem czy Bartek, a jeszcze mniej jestem pewna co do Ziuli, będą się dobrze czuły w piwnicy...

kwiatkowa

 
Posty: 4165
Od: Śro gru 07, 2005 0:12
Lokalizacja: Lublin

Post » Sob mar 14, 2009 21:06

Paranoja. Coraz częściej dostrzegam, że ludzie biorąc kota z DT oczekują gwiazdki z nieba, jakby to był co najmniej raj dla kotów, a nie owoc ciężkiej pracy i wysiłku. Jeszcze to obelżywe oskarżenia - kultura pierwsza klasa :roll:

Z przyjemniejszych aspektów dnia dzisiejszego: Tytus pojechał dzisiaj do Lublina, do domu. Na razie schował się za kanapą, ale nie jest spłoszony, czasem wychodzi, miski go na razie nie interesują.

bloo

 
Posty: 1338
Od: Pon cze 02, 2008 18:01
Lokalizacja: Świdnik k. Lublina

Post » Sob mar 14, 2009 23:16

No to kciuki! Niech się domek okaże odpowiedzialny i kochający :ok: :ok: :ok:

kwiatkowa

 
Posty: 4165
Od: Śro gru 07, 2005 0:12
Lokalizacja: Lublin

Post » Nie mar 15, 2009 10:42

Ziula załatwia sie do kuwety i na strychu i w łazience.
Jest duża, ładniusia i lekko namolna w pieszczotach,
- Wdrapuje się na mnie i wbija we mnie pazury.
Pazury do obcięcia/.
łasi się, domaga głaskania i wywala brzuszek do drapania.
Ale jak wszedł mój TZ uciekła i się schowała.8)

Dzielenia kapsułki na 10 części jest niemalże niemożliwe, ale się staram.
Uszy smaruje. jedno ucho jest chyba czyste od grzyba, drugie ucho przysycha.
Jeżeli to pojedyńcze zarodniki to powinno się szybko zagoić.
ObrazekAnda i koty Obrazek

Anda

 
Posty: 10081
Od: Pon lut 02, 2004 14:46
Lokalizacja: Lublin

Post » Nie mar 15, 2009 11:27

Anda, pisałam długiego posta w odpowiedzi na Twoją wczorajszą wypowiedź.
Pisałam go długo ważąc słowa, żebyś nie przypisywała mi po raz koleiny intencji, których nie mam.
Właśnie doczytałam, że Ziulka normalnie kuwetkuje i jest słodka i bardzo się z tego cieszę.
Być może nieco zepsuję tę miłą wiadomość swoją wypowiedzią ale w Twoim poście jest zdanie:
Anda pisze:Ale jak wszedł mój TZ uciekła i się schowała.

Być może ma ono pewien związek z tym co napisałaś wcześniej:
Anda pisze:Przyznaję, że jeszcze nigdy tak bardzo się nie pomyliłam co do ludzi, którym oddawałam kociaka. :(

Myślę, że ten fakt zasadniczo wpłynął na rozwój sytuacji.
I jakby nie ma w tym niczego nadzwyczajnego, że w przypadku zaistniałych problemów Domek zmienił zadnie.
Takie sytuacje się zdarzają.
Miewają jednak zwykle nieco inny przebieg.
Anda pisze:Dzisiaj usłyszałam wiele przykrych słów od tej pani, między innymi, że dałam jej chorego kota. A to co sobie ktos tam wpisze do książeczki nie ma dla niej znaczenia.
Że pewnie u mnie też srała po kątach.
I że uwaga!!!
Jestem oszustką, która wyłapuje koty po piwnicach a potem wciska je ludziom.

Dla mnie wynika z tego, że Pani ma swój obraz sytuacji.
Niekoniecznie prawdziwy za to pozwalający jej usprawiedliwić i być może ułatwić pozbycie się "problematycznego" kota z domu.
Najprościej uznać, że zostało się wprowadzonym w błąd, oszukanym i że "wina" leży po tej drugiej stronie.

A być może nie ma żadnej "winy".
Być może decyzja o adopcji została podjęta w sposób nie do końca przemyślany.
Być może nie wszyscy domownicy zaakceptowali fakt przybycia drugiego kota.
Trudno ze strzępków informacji ułożyć prawdziwy obraz sytuacji i trudno ustalić co było przyczyną co skutkiem, czy Ziulka najpierw zaczęła załatwiać się tu i ówdzie i tym samym stała się problemem czy może wrażliwy kot zareagował w ten sposób na (na przykład) napiętą atmosferę w domu.
Ja usłyszałam, że Ziulka została przywieziona w piątek do gabinetu pani ER z zamiarem "zwrotu".
Ziulka była wystraszona, zestresowana. Pani ER twierdzi, że z rozmowy wynikało iż jedynie pani KB ma dla niej jakieś cieplejsze uczucia.
Dzieci też już jej nie lubią a mąż żywi wyraźną niechęć.

Pani ER na tej podstawie uznała, że zachowania Ziulki wynikają ze stresu a niekoniecznie są objawem rujki.

I do tego wszystkiego pojawiło się widmo grzyba...
Anda pisze:Chciałabym dowiedziec się co rzeczywiście powiedziała jej Pani Er, bo z tego co mi mówiła o tej rozmowie wynika, że Pani ER stwierdziłą, że to wszystko stres i najlepiej jej będzie w piwnicy jednak. Że u nas wszystko mogła złapać, bo my ściągamy koty chore i z różnych środowisk do swoich mieszkań.
Dużo jeszcze innych ciekawych rzeczy. Które wczoraj doprowadziły mnie do lekkiej kurwicy

Nie byłaś świadkiem rozmowy, znasz jaj przebieg z relacji pani KB.
I to jest jedna wersja.
Druga wersja - równoważna - to moja wersja: relacja z bezpośredniej rozmowy z panią ER.
Którą Ty poznałaś, a którą ja tutaj streszczam.

Byłam tak samo zaskoczona postępowaniem pani ER kiedy przedstawiłaś mi wersję pani KB.
Dlatego poszłam dopytać.

I żeby nie prowokować po raz kolejny dyskujsji co kto usłyszał, jak sobie zinterpretował (i dlaczego) oraz jakie wyciągnął wnioski (i dlaczego) - możesz dowiedzieć się co rzeczywiście powiedziała pani ER bezpośrednio od niej. Jeśli ma to dla Ciebie tak kapitalne znaczenie jak to zostało tutaj pokazane.

Pani ER zaprasza z Ziulką w poniedziałek, od 14:00 do 18:00.
Ziulkę będziesz mogła tam zostawić.

I nie, to nie jest niczyja (póki co) decyzja.
W tej chwili jest to jedynie alternatywa.
Dla Ziulki.

I bardzo proszę - przeczytaj tylko to, co jest napisane - nie ma w tym żadnego "drugiego dna".

Anda pisze:Trudno mi w to uwierzyć, ale jednak to po wizycie u Pani Er była już zdecydowana, ze kotkę odda i nawet wiedziała, ze pani ER ją zabierze. I wiedziała komu odda.
Nie mi, bo ja tu sie nie liczyłam, ale pani która znalazła koty.
Pech, że tej pani nie było i nie będzie kilka dni.Niestety Pani Er jej nie zabrała i pani zadzwoniła, że w takim razie odwiezie ją do schroniska, a tam to już ją na pewno uspią
I tak Ziula została oddana wraz z :
karmą whiskas junior sucha i dwiema saszetkami.


Ja usłyszałam to co napisałam powyżej: że Domek był zdecydowany kotkę oddać już w piątek.
Pani ER faktycznie próbowała skontaktować się z Państwem Od Kotów bo nie miała możliwości Ziulki zatrzymać.
W gabinecie siedzi kocica świeżo po sterylce aborcyjnej, ze świerzbem, któremu nie można chwilowo nic zrobić.
Uznała, że skoro Domek chce kotkę oddać - powinna ona wrócić.
I to jest fakt niezaprzeczalny.
Natomiast kwestia GDZIE ma wrócić została tutaj i poza forum mocno nadinterpretowana.

To nie pani ER podjęła czy podejmuje decyzje odnośnie kotki.
Pani ER uznała, że powinna ona wrócić do poprzednich opiekunów jeśli domek utwierdzi się w swojej decyzji a Ty nie zabierzesz jej z powrotem.

Wersja z piwnicą jest prawdziwa chociaż niezobowiązująca.
Nie wiemy jaką decyzję podejmą opiekunowie.
Mają w domu całkiem sporą gromadę, w tym dwa jeszcze niewyadoptowane tymczasy - kotkę z Lubartowskiej (od pani ER, więc nieprawdą jest, że uważa ona adopcję kota "z niewiadomego źródła" za niestosowną albo niemożliwą) i brata Ziulki - przecudnej urody, ZUPEŁNIE zdrowego Tygrynia.
Raczej nie będą mogli Ziulki zatrzymać na stałe, więc stąd pojawiła się wersja jej powrotu do już wysterylizowanych matki i sióstr w piwnicy.

Anda pisze:Jestem oburzona zachowaniem pani Er o ile to prawda, co usłyszałam od pani KB. To co jej nagadała, po prostu rozpieprza wszystko co robimy.
Ale nie będę już więcej o tym pisac, bo być może w dużej częsci jest to twórczośc pani KB.
Na pewno jednak usłyszała, że w naszych domach koty łapią różne syfy, bo mamy ich po kilka/kilkanaście.
Bo nie zwierzałam się jej, że Ziula nie jest moim kolejnym tymczasem.

Być może.
Więc zanim się nie upewnisz - może nie ma potrzeby się oburzać?

Nie sądzę, żeby rozmowa pani ER z panią KB miała jakikolwiek wpływ na to, co którakolwiek z nas robi.
Żeby miała wpływ na podejmowanie przez nas decyzje czy podejmowane działania.
W każdym razie - na moje nie ma.
Wetów w Lublinie jak mrówków i doprawdy - nie ma potrzeby korzystać z usług tych, którzy nam się z różnych powodów nie podobają.

W związku z tym proszę nie przypisywać mi kolejnych "układów" ani tajemniczej "wspólnoty interesów" - moja wypowiedź na temat zaistniałej sytuacji jest tylko inną wersją tej samej sprawy i niczym innym.

I na koniec taka uwaga: nie posługuję się tutaj w wątku cytatami z naszej prywatnej wymiany zdań na gg i nie porównuję ich wzajemnie.
Zauważam jednak pewną rozbieżność pomiędzy nimi.
Dla mnie jest to dość istotne bo dotyczy dwóch ważnych spraw: sraczki oraz zmian okołoodbytowych i grzyba, który niewiadomo skąd się wziął.
O ile sprawa sraczki jest już poniekąd nieaktualna (mam nadzieję....) o tyle uważam, że w drugiej kwestii warto brać pod uwagę wszystkie możliwości.
Na wszelki wypadek i dmuchając na zimne.
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Nie mar 15, 2009 14:19

pixie65 pisze:I na koniec taka uwaga: nie posługuję się tutaj w wątku cytatami z naszej prywatnej wymiany zdań na gg i nie porównuję ich wzajemnie.
Zauważam jednak pewną rozbieżność pomiędzy nimi.
Dla mnie jest to dość istotne bo dotyczy dwóch ważnych spraw: sraczki oraz zmian okołoodbytowych i grzyba, który niewiadomo skąd się wziął.
O ile sprawa sraczki jest już poniekąd nieaktualna (mam nadzieję....) o tyle uważam, że w drugiej kwestii warto brać pod uwagę wszystkie możliwości.
Na wszelki wypadek i dmuchając na zimne.


Ja nie bardzo wiem o co ci chodzi.

Ziula nie miała sraczki ( na początku u mnie po zjedzeniu jezenia Jasia, które miał przygotowane na przetkanie) miała dwie rzadkie kupy i się porzygała.
Pani mówiła, ze sra po kątach ale to nie oznacza, że miała sraczkę.
Zmiany okołoodbytowe miała już u mnie i i to dokładnie w dniu kiedy złapałam Jasia jak ją krył. Teraz ma normalna pupę, nie tak opuchniętą i zaczerwienioną.
Grzyb pojawił sięe kilka dni temu - Ziula ma też rozdrapane strupy koło oka i koło ucha .(wnioskuję, że nieliczne zarodniki świadcza, że grzyb nie jest długo)
Ale Pani zarzucając mi że dałam jej chorego kota, wspominała, ze Ziula miała przerzedzone owłosienie na uszach - faktycznie miała i ja to zauwazyłam.
Ale to może jej uroda, bo teraz tez na jednym, zdrowym uchu ma tak samo.

Żaden z moich kotów nie ma grzyba, chyba, że został grzyb gdzies po Nastce, ale ona do mnie przyszła już bez żadnych zmian skórnych. Po dwóch dawkach szczepionki.
Poza tym wszystko po Nastce było prane i to dokładnie.
My też grzyba nie mamy( to tak gwoli ścisłości)

Zostaje kwestia gwałcenia jej przez Jasia, co może wydaje się niemożliwe, natomiast dla lekarza, który ją leczył z Głębokiej było ewidentnie wynikiem wielokrotnego krycia w odbyt.

Nie analizowałam i nie porównywałam tego co pisałam ci na gg i co pisałam na forum (nie mam zacięcia śledczego, działam troszkę inaczej niż Ty), bo pisałam to w różnych sytuacjach i w różnych dniach) Jeżeli chcesz to po prostu to zrób i napisz, a ja postaram się ci wszystko wyjaśnić.
ObrazekAnda i koty Obrazek

Anda

 
Posty: 10081
Od: Pon lut 02, 2004 14:46
Lokalizacja: Lublin

Post » Nie mar 15, 2009 14:52

Co do reszty twojej analizy.

Ja pierwszy raz zetknełam się z czyms takim, że wet decyduje że kot powinien wrócić i nawet zapewnia własciela, że wie do kogo.
Jest to dla mnie kuriozalne.
No chyba, że jest to kot weta i rozumiem, ze tak jest.
ObrazekAnda i koty Obrazek

Anda

 
Posty: 10081
Od: Pon lut 02, 2004 14:46
Lokalizacja: Lublin

Post » Nie mar 15, 2009 16:35

Anda pisze:Ja pierwszy raz zetknełam się z czyms takim, że wet decyduje że kot powinien wrócić i nawet zapewnia własciela, że wie do kogo.
Jest to dla mnie kuriozalne.
No chyba, że jest to kot weta i rozumiem, ze tak jest.

Najwyraźniej źle rozumiesz, chociaż zdawało mi się że napisałam jasno:

pixie65 pisze:Ja usłyszałam to co napisałam powyżej: że Domek był zdecydowany kotkę oddać już w piątek.
Pani ER faktycznie próbowała skontaktować się z Państwem Od Kotów bo nie miała możliwości Ziulki zatrzymać.
W gabinecie siedzi kocica świeżo po sterylce aborcyjnej, ze świerzbem, któremu nie można chwilowo nic zrobić.
Uznała, że skoro Domek chce kotkę oddać - powinna ona wrócić.
I to jest fakt niezaprzeczalny.
Natomiast kwestia GDZIE ma wrócić została tutaj i poza forum mocno nadinterpretowana.

Zwykle jest tak, że kot wraca do osoby wyadoptowującej.
Być może nie wiedząc o tym pani ER próbowała nawiązać kontakt z państwem od których Ziulka została zabrana.
Nie miała też z Twojej strony jasnego sygnału, że Ziulka może wrócić do Ciebie.
Zastanawiam się natomiast dlaczego Domek w ogóle rozważał oddanie Ziulki osobie innej niż wyadoptująca skoro w umowie adopcyjnej jest stosowny zapis odnośnie takiej sytuacji.

Obie miałyśmy nadzieję, że pani ER uda się racjonalnie wytłumaczyć zachowania Ziulki i domek zgodzi się jeszcze poczekać.
W kontekście tego co ja usłyszałam od pani ER - nie było na to szansy.
Tam tego kota nikt nie chce. Po prostu.

I to co piszesz teraz o zachowaniu Ziulki po powrocie potwierdza tylko uwagi pani ER, że kotka była wystraszona i zestresowana co może świadczyć o tym, że wetka faktycznie miała rację odnośnie przyczyny jej niewłaściwych zachowań.

Ponieważ uznałaś, że powodem powrotu Ziulki jest niewłaściwe postępowanie pani ER i w związku z tym nie ponosisz za to odpowiedzialności - uspokoiłam Cię, że jak tylko wrócą państwo opiekunowie to będziesz mogła Ziulkę oddać.

Nie widzę żadnego racjonalnego powodu, dla którego wetka mogłaby chcieć komuś cudzego kota odebrać lub decydować o jego losie.
Chyba, że przewidziała taki scenariusz:
Anda pisze:Niestety Pani Er jej nie zabrała i pani zadzwoniła, że w takim razie odwiezie ją do schroniska, a tam to już ją na pewno uspią
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Nie mar 15, 2009 18:41

pixie65 pisze:Ponieważ uznałaś, że powodem powrotu Ziulki jest niewłaściwe postępowanie pani ER i w związku z tym nie ponosisz za to odpowiedzialności - uspokoiłam Cię, że jak tylko wrócą państwo opiekunowie to będziesz mogła Ziulkę oddać.
Nie widzę żadnego racjonalnego powodu, dla którego wetka mogłaby chcieć komuś cudzego kota odebrać lub decydować o jego losie.
Chyba, że przewidziała taki scenariusz:
Anda pisze:Niestety Pani Er jej nie zabrała i pani zadzwoniła, że w takim razie odwiezie ją do schroniska, a tam to już ją na pewno uspią


Ona mi to zakomunikowała nie dlatego, że ja Ziulki nie chciałam zabrać - jak widzisz wzięłam ją.
Ona mi to zakomunikowała, bo umawiała się z panią ER że ją zabierze, a nagle okazało się, że jednak nie.

Gdybym sądziła w piątek, że ona chce ją oddać, uważasz, że powiedziałabym jej że ja jej nie wezmę?
Ja o tym nie wiedziałam w piątek, dowiedziałam się w sobotę i kazałam jej natychmiast Ziulę przywieźć.
Ale:


Nie chce mi się po prostu, normalnie nie chce mi się więcej mówić, ani słowa.
Ani na temat odpowiedzialności, do której się nie poczuwam od co najmniej kilku lat albo więcej (a Ty się poczuwasz, rzecz jasna), na temat tej wielkiej pomocy, której mi obecnie udzielasz ( a ja ci nie udzieliłam, biorąc Ziulkę).
Na temat oddawania Ziuli Pani doktor, co mogę uczynic, bo jestem nieodpowiedzialna.

Po prostu
albo oddaje ją jutro i więcej nie pytam, czy jest w piwnicy, czy nie. Czy ma cudowne bezstresowe życie w cudownym kocim raju,
gdziekolwiek by on nie był.

Albo jej nie oddaje i Ty nie pytasz się mnie, co się z nią stało i czy przypadkiem nie odwiozłam jej do schroniska albo nie wyrzuciłam z domu, albo nie oddałam wrednym, chorym ludziom, którzy będą nią rzucać o ścianę.

Decyzja, jak rozumiem nalezy do mnie i podejme ją jutro pomiędzy 14.00 a 18.00

Nie będzie dalszego tłumaczenia, że to Ty masz racje i jestes odpowiedzialna, a ja jak pewnie się zorientowałaś zawsze przesadzam (no, może z wyjątkiem Naszy) i jestem nieodpowiedzialna.
ObrazekAnda i koty Obrazek

Anda

 
Posty: 10081
Od: Pon lut 02, 2004 14:46
Lokalizacja: Lublin

Post » Nie mar 15, 2009 18:50

Anda pisze:Decyzja, jak rozumiem nalezy do mnie i podejme ją jutro pomiędzy 14.00 a 18.00

Otóż właśnie. Trafiłaś w samo sedno. Tylko tyle.

Co do reszty wywodu to tylko uściślę: to nie MNIE udzieliłaś pomocy.
Udzieliłaś pomocy KOTU, który tej pomocy potrzebował.
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Nie mar 15, 2009 19:07

dzięki za uściślenie,
uściślanie idzie mi najgorzej, gorzej nawet niż analizowanie....... :roll:
ObrazekAnda i koty Obrazek

Anda

 
Posty: 10081
Od: Pon lut 02, 2004 14:46
Lokalizacja: Lublin

Post » Pon mar 16, 2009 6:49

Od wielu godzin siedzę i myslę, co powinnam jako osoba odpowiedzialna zrobić.

Ponieważ moje posty są kompletnie nieskładne z powodu natłoku zdarzeń i sprzecznych informacji które do mnie docierają, emocji, które przeżywam i braku czasu na pisanie. Może spróbuję jakoś to wszystko poukładać.
-----------------------------------------------------------------------
Kiedy okazało się, że być może Ziula pójdzie do nowego domu, postanowiłam pójść do dr ER, aby upewnic się, że Ziulka jest zdrowa. Miałam wątpliwości o tyle, że ziula miała od początku kiepski apetyt. Zauważyłam również coś jakby kropelki śluzu przy odrobinie zaczerwienionym odbycie. Nie było to coś co wydawało mi się groźne, ale chciałam wiedzieć, co to może być.

W czasie wizyty nie dowiedziałam się niczego poza tym, że wszystko jest raczej wynikiem mojego przewrażliwienia. Natomiast brak apetytu u Ziuli to efekt stresu, który przeżywa u mnie.
Stres spowodowany jest tym, że jak mnie nie ma w domu, kotka siedzi odizolowana od moich kotów i zamknięta.
Usłyszałam jeszcze, że kotka ze stresu wydziela wydzielinę z gruczołów okołoodobytowych, stąd śluz i wylizywanie okolic odbytu.
Kotka absolutnie nie okazywała że jest zestresowana (jak na kotkę, która była dzika jeszcze jakiś czas temu)

Byłam trochę zdziwiona ta wizytą ale z drugiej strony cieszyłam się, że Ziula jest zdrowa.

Następnego dnia byłam w domu i postanowiłam odstresować Ziulę wypuszczając ją luzem razem z moimi kotami.
Zauwazyłąm, że ma dziwny stosunek do Jasia - raz szuka cyca, a raz wystawia mu się chętnie i chciałaby, żeby jej nie odmówił.
Kilka razy odgoniłam Jasia, który widocznie wyczuwając rujkę lub jej jakieś prapoczątki zaczął zachowywyać się tak, jak jeszcze nigdy w stosunku do moich tymczasowych kotek.

Ponieważ oprócz kotów mam jeszcze dzieci, mężą i mnóstwo różnych spraw na głowie, zajęłam się właśnie tymi sprawami.
Wieczorem zadzwoniła ponownie paniKB, że przyjadą poznać Ziulkę.

Dalej było wszystko standardowo - rozmowa, pytania, odpowiedzi i wzajemna ocena. Nie zaprzeczę, że wydali mi się świetni. Pod kazdym względem.
Nagle okazało się, kiedy już podpisali umowę i zaczęłam Ziulę pakować, że odbyt Ziuli wygląda wstrząsająco.
Pokryty sluzem napuchnięty i mocno zaczerwieniony.
Wspólnie doszlismy do wniosku, że to wynik zabaw z Jasiem,bo rzeczywiście nic innego to być nie mogło.

Po trzech dniach wszystko było Ok i dogadywanie z rezydentką i kontakt z nimi i pupa po leczeniu na głebokiej również.
Po tygodniu równiez było Ok.
Uznałam, że mogę się cieszyć, że Ziula ma dobry dom.

W czwartek zadzwoniła pani KB.
Spokojnie i rzeczowo zaczęła mówić, że Ziula robi po kątach i w łózku i w szafie i jeszcze w stu miejscach i siku i koo.
Byłam zaskoczona, bo Ziulce nigdy się to u mnie nie przytrafiło i zaczęłysmy rozmawiać. Czułam, że Pani jest wściekła, ale z drugiej strony nie dziwiłam się.
Przyszło mi do głowy, że to jakiś objaw rujki, bo przeciez nie stresu, kiedy wszystko było cudownie i Ziulka jest uwielbiana przez dzieci i przez domowników.
Pod koniec naszej rozmowy usłyszałam, że Ziulka ma coś na uchu. Już wtedy pomyslałam, że być może to jest ten prawdziwy powód dla którego Pani dzwoni.
Nie powiedziała mi jeszcze wtedy, ze dałam jej chorego kota, zachowywała się spokojnie, ale gdzieś tam, usłyszałam między wierszami, że jak to się nie zmieni, to ona kotki trzymać nie może.
Rozmawiałysmy bardzo długo i zakończyło się to tak, że spróbuję coś jej pomóc a ona jednak da Ziuli szanse, bo jest kochana i mądra itd.

Po naradzie z Pixie wymysliłysmy, że to może rujka i że prawdopodobnie nie grzyb (bo skąd?)
Wysłałam panią do drER, która miała porozmawiać z Panią i spokojnie jej wytłumaczyć, co jest Ziulce.
Pixie miała porozmawiac z Panią Er że Pani taka przyjdzie .
Pani kB się ucieszyła i obiecała że na pewno pojadą jutro.

W piątek po południu pani kB zadzwoniła. Była zupełnei inną osobą.
Mówiła, ze była u pani Er i jednak to nie żadna ruja, tylko objawy stresu i dlatego Ziula sra po katach i że na uchu prawdopodobnie grzyb (maja być wyniki jutro)
Że Pani ER zasugerowała, ze najlepiej będzie jak Ziula wróci do swojego środowiska, bo to bez sensu zabierac koty z piwnicy i brac do domów.
Że to na pewno nie ruja, tylko stres związany ze zmianą srodowiska.
Umówiła się z panią Er, ze ta kotkę zabierze i odda tej Pani która wzięła je z piwnicy.
Cała ta rozmowa kompletnie mnei rozwaliła i byc może dlatego nie potrafiłam logicznie i spokojnie rozpatrzyc, co jest wymysłem pani KB, co nie jest.
Na pewno jednak pani KB usłyszała za dużo rzeczy na temat nas, ludzi, u których ZIula przebywała. I to jeszcze bardziej mnie wsiciekło.
Pomyślałam, że jednak nie wszystkie choroby muszą być objawem stresu (tym bardziej że tych objawów stresu de facto nie ma) i nie dzieje się nic, co mogłoby usprawiedliwić teksty na temat tego jakie choroby koty łapią w DT (dodam, ze pani Er o mnie nie wiedziała niczego i widziałyśmy sie raz w życiu przez 1- minut)
Zapytałam tylko, czy naprawde Pani Er to powiedziała i dlaczego Ziula idzie do tej Pani K,[od której trafiła do Kwiatkowej i potem do mnie].
Usłyszałam, ze tak się umówiły z panią Er.
No cóż, byłam wściekła i na KB i na Er.

Powiedziałam Pixie, która równiez była w szoku, ale której łatwej było dojść do wniosku że ot niemożliwe, zeby to miało wszystko taki przebieg.
łatwiej, bo nie była w to bezpośrednio zaangażowana i łatwiej bo znała panią Er a nie znała (tej wczesniejszej, rozsądnej i spokojnej pani KB)

Uznałam, ze skoro tak, to nie ma sprawy - niech Ziula idzie do Pani K i ja jej nie wezmę.

Wtedy po raz pierwszy usłyszałam, że jestem kompletnie nieodpowiedzialna.


W sobote z samego rana zadzwoniła Pani KB. Wściekła, zarzucająca mi oszustwa, oddawanie chorych kotów (okazało się to to grzyb). Po tym co do mnie mówiła wywnioskowałam, że przeszła kolejną rozmowę z ER.
Dosyś długo trwała ta pyskówka.
Skończyło się tak, ze Pani KB wykrzyczała mi, ze jak ją odda do schroniska, to ją uspią.
natychmiast kazałam Ziulę przywieźć do siebie, ale byłam po prostu wściekła.
Bo jakim prawem ktoś proponuje odwożenie ZIuli do schronu, o co chodzi w tym wszystkim dociera do mnie do dzisiaj.

Natomiast uważam, że stres jest wazny, bardzo wazny i ma wpływ na wiele chorób i zachowań u kota, ale .............. nie można wszystkiego tłumaczyć stresem. bez przesady.
Czasami dobrze jest wziąc pod uwagę inne rzeczy.
Ziula zupełnie nie wygląda na zestresowanego kota ( wczoraj właziła równiez na mojego ZTta, kiedy przyszedł obejrzeć zmiany na uchu ZIulki)
Jest na pewno smutna i stęskniona i włazi na człowieka natychmiast kiedy pojawi się na horyzoncie.
na pewno swędzi ją ucho bo drapie i ma strupy.

Moja wersja po kilku dniach i nocach myslenia, jest taka, że Pani Kb zauwazyłą zmiany skórne u Ziulki i postanowiła jej się pozbyć z róznych względów. Poniewaz w umowie jest, ze będzie ją leczyć, wymysliła sranie i sikanie po kątach, bo tego teoretycznie wyleczyć ise nie da.

Musze już iść, bo wstajemy do pracy a jeszcze koty, dzieci i inne rzeczy.
CDN

Anda

 
Posty: 10081
Od: Pon lut 02, 2004 14:46
Lokalizacja: Lublin

Post » Pon mar 16, 2009 10:24

Poniewaz do tej pory uważałam, że Pani KB jest taką osoba, za jaka miałam ja po rozmowach telefonicznych i na żywca, więc nie przypuszczałam nawet, że może wkładac w usta paniEr słowa, które sama wymysliła.
Z drugiej strony ten stres który się tutaj pojawiał we wszystkich odmianach i kojarzył mi sie z moja rozmową z Panią Er i wydawał mi się jak najbardziej wskazujący, ze to wszystko wypowiedzi Pani ER.
Wracam jednak do decyzji, która mam podjąć.
Każda decyzja, tzn któras z dwóch które są możliwe w tym momencie jest zła dla mnie i zła dla Ziuli.
próbowałam sobie na zimno wypisac za i przeciw dla mnie i dla ZIulki.
Oba wyjścia są do dupy.

Wersja pierwsza: oddaję dzisiaj ZIulkę...........
minusy

nie bardzo wyobrażam sobie umieszczenie w piwnicy zagrzybionej, niewykastrowanej kotki;
nie wydaje mi sie, żeby takie plany miała PaniEr.
Włączenie jej teraz do kotów bez izolacji jest po pierwsze stresem dla niej i zagrożeniem dla kotów tej pani.

plusy sa takie, ze Ziula będzie pod ścisłą opieką weta i że nie będzie sama, jeżlei nie będzie zamknięta gdzieś tam.

plusy dla mnie
są takie, ze nie będę narazać swojego dziecka z azs, gronkowcem i kandydiozą układu pokarmowego, na złapanie jeszcze dodatkowego schorzenia skórnego,
nie będę narażać swoich zwierzat
nie będę musiała dbac o to aby kotkę izolować od Jasia, który pewnie znowu rozpocząłby ja krzywdzić,
nie będę zdenerwowana, że kotka siedzi sama a ja np latam z Tomkiem po południu do kościoła (komunia), czy odwoże Michała na dodatkowe zajęcia (matura)
nie będę słuchac od tz ta że jestem nieodpowiedzialna i przedkłądam dobro kota nad dobro swoejgo dziecka i rodziny

minusy sa takie, że okaże sie dla innych np z forum nieodpowiedzialna, bo jak sie okazuję jednak sama jestem za nią odpowiedzialna i tyle
że będę zła na siebie i że będzie mnie to męczyć, że naj[pierw oswoiłam zwierzę i taeraz kiedy ona kocha ludzi pozwalam zeby wylądowała w piwnicy.

( w tej chwili nie wiem co jeszcze mozna dopisac, ale na pewno coś mozna)

druga opcja - Ziulka zostaje u mnie.

minusy dla ZIulki -
kompletna izolacja przez długi czas - najpierw leczenie z grzyba, które moze potrwać ( tym bardziej, ze jak móiw paniER kotka siedzi sama i sie stresuje bardzo), potem oczekiwanie na sterylkę. Co może potrwac i do końca maja, biorąc pod uwage, ze kotka jest nieszczepiona.
zero towarzystwa w pomieszczeniu gdzie moze przebywac, oprócz moich krótkich , z racji braku czasu na cokolwiek (praca, komunia jednego, matura drugiego, inne sprawy, firma i wyjazdy)
plusy dla Ziulki
nie zmienia miejsca pobytu
nie idzie do piwnicy ( o ile to w ogóle wchodiz w grę)

minusy dla mnie - no cóż - same minusy biorąc pod uwage to wszystko co napisałam: nerwy, ze stresuję Ziulkę izolacją, nerwy, ze rozniose grzyba po domu, że narażam bez sensu swoje i tak chore dziecko, że nie wytrzymam gadania męża, że skrzywdze Ziulkę tym wszystkim: brakiem czasu dla niej, strachem, ze zagrzybię dzieci, siebie i dom w ogóle.

plusy dla mnie: ???
może po prostu poczucie, że pokazałam, że jednak Ziulka nie musi iśc do piwnicy



Bardzo szkoda mi Ziulki, bo myslę, że grzyb to starszny syf i czy przy sterylce, czy szczepieniu może wrócić.
Szkoda mi również, że złapała go - gdziekolwiek by to nie było.
Przykro mi, że w ten sposób zakończyłam współpracę z LT.
jest to decyzja moja, która podjęłam po przeczytaniu całego wątku LT i archiwum gg.

Czeka mnie jeszcze dzisiaj rozmowa z lekarzem alergologiem Tomka i z homeopatą. Potem rozmowa z Tztem.

A potem musze się zastanowić, czy okazac sie odpowiedzialną i w stosunku do kogo bardziej.

No to by było na tyle. Myslę, ze byłam winna wszystkim wam jakoś się wytłumaczyć.
Pewnie nie powiedziałam wszystkiego co chciałam ani wszystkiego co mogłabym,a le starałam się jakoś wszystkim wyjasnić mój punkt widzenia i siedzenia na spokojnie i bez rzucania się .

Anda

 
Posty: 10081
Od: Pon lut 02, 2004 14:46
Lokalizacja: Lublin

Post » Pon mar 16, 2009 11:50

Anda pisze:Przykro mi, że w ten sposób zakończyłam współpracę z LT.
jest to decyzja moja, która podjęłam po przeczytaniu całego wątku LT i archiwum gg.

Czeka mnie jeszcze dzisiaj rozmowa z lekarzem alergologiem Tomka i z homeopatą. Potem rozmowa z Tztem.

A potem musze się zastanowić, czy okazac sie odpowiedzialną i w stosunku do kogo bardziej.

No to by było na tyle. Myslę, ze byłam winna wszystkim wam jakoś się wytłumaczyć.
Pewnie nie powiedziałam wszystkiego co chciałam ani wszystkiego co mogłabym,a le starałam się jakoś wszystkim wyjasnić mój punkt widzenia i siedzenia na spokojnie i bez rzucania się .

Anda, wbrew temu wszystkiemu co mi zarzucasz tutaj i na gg (mniej lub bardziej wprost) - rozumiem Twoje wątpliwości i zdaję sobie sprawę z problemów. I dla mnie jest oczywiste i jednoznaczne, że dom i rodzina są ważniejsze niż inne sprawy.

Nie uważam, że musisz komukolwiek z czegokolwiek się tłumaczyć.
Uważam natomiast, że byłoby prościej i jaśniej gdybyś zwyczajnie informowała wprost o swoich decyzjach.

Prosiłam Cię już na gg, żebyś nie doszukiwała się w moich wypowiedziach drugiego dna bo go nie ma.
Nie rozumiem po co to całe tworzenie rozbudowanej dość teorii spisku z panią ER i mną w roli głównej.

Jest mi cholernie przykro, że w swoich wypowiedziach robisz w moim kierunku niefajne wycieczki i posuwasz się do kłamstwa w opisywaniu sytuacji.
Przypisujesz mi intencje, których nie mam i słowa, których nie wypowiedziałam.

Moim zdaniem byłoby znacznie lepiej przyjąć do wiadomości, że adopcja się nie udała. Bez wnikania, roztrząsania, analizowania.
Każdy ma prawo do zmiany zdania.
Również Ty masz prawo do zmiany zdania/decyzji i ja nie widzę w tym nic niestosownego.
Niestosowne natomiast wydaje mi się wyolbrzymianie wpływu innych osób na własne postępowanie.
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 18 gości