W dniu w którym znalazłyśmy Scobbiego, dostałyśmy też informację o bezdomnych kotach.
Kolejnych kotach, bo miesiąc wcześniej, kilkadziesiąt metrów bliżej, koleżanka wyłapała 6 maluchów (w tym Bajkę, którą miałam na DT), 3 dorosłe kocice i 1 kocura. To "nasze" żernickie stadko w sumie liczy 12 kotów.
10 było złapanych, 3 dorosłe kotki (już są po sterylizacji, zostały wyłapane i od razu zawiezione do weta), 2 maluchy, 5 podrostków.
Dla 1 malucha i 1 podrostka znalazłyśmy dom stały, mała tri kolorka znalazła tymczas w domu wolontariuszki zaprzyjaźnionej Fundacji.
Jeden z tych, co pozostał na miejscu, jest nieufny, a drugi jest miziakiem, ale ponoć obydwa mają domy. Ten nieufny jest zawsze i czeka na jedzenie, ten miziasty jest od czasu do czasu. Tymi żernickimi kotami zajmujemy się we dwie.
Jeżeli ktoś ma ochotę poczytać historię w całości, to zapraszam na stronę Fundacji Szara Przystań : aktualności, należy czytać od dołu strony :
http://www.szara-przystan.pl/aktualnosci-5lub na fundacyjny profil na fb :
https://www.facebook.com/SzaraPrzystan?fref=tsWszystkie teksty i zdjęcia, które dotyczą żernickich kotów, są mojego autorstwa.
Naprawdę potrzebujemy pomocy, wszystkie fundacyjne domy są przepełnione, pod opieką Fundacji jest naprawdę bardzo dużo i psów i kotów, brakuje wszystkiego. Potrzebujemy karmy i żwirku, a przede wszystkim domów.
O pomoc w sterylizacji kotek zadzwoniłam do gminy Pilchowice, gdzie od pracownicy, dowiedziałam się, że : " nie mamy na ten cel przeznaczonych żadnych pieniędzy, ponieważ na wsi nie istnieje problem bezdomnych kotów".
Tym sposobem dowiedziałam się też, że gmina w ogóle kotów nie mają ujętych w programie pomocy.
Taki był początek historii...
"Wczoraj zostałyśmy poinformowane przez dziecko, że w krzakach są malutkie koty, było już późno, nie wiedziałyśmy za bardzo gdzie szukać, więc we wskazane miejsce pojechałyśmy dzisiaj, a tam - kocia tragedia.
Stadko bardzo wygłodzonych kotów.
Pomocy potrzebuje 6 maluchów około 3 miesięcznych, jeden z nich jest wyraźnie mniejszy od pozostałych, w stadku są jeszcze 2 kotki. Do jedzenia przyszło 9 kotów, ale już wiemy, że jeden z nich, kocur, ma swojego właściciela, pozostałe - nie. Dowiedziałyśmy się od przypadkowych osób, że od czasu do czasu jakaś pani im coś przynosi do jedzenia, ale koty były tak głodne, że sądzimy, iż jedzenie dostają sporadycznie. Mają też zrobiony szałas z patyków. Dzisiaj szałas został przez nas przykryty folią i wyłożony polarami. Prowizorka - ale na szybko tyle można było zrobić. Miejsce jest takie, że nawet za bardzo nie ma gdzie postawić styropianowej budki, żeby mogły się w niej schować.
Koty nie są płochliwe, można je pogłaskać, nie uciekają przed człowiekiem."
po paru dniach dowiedziałyśmy się dlaczego koty nie są płochliwe :
"Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś"
Jak wiele powiedziane w tak niewielkiej ilości słów.
Ciągle zastanawiałyśmy się, dlaczego wyłapane przez nas koty są tak bardzo przyjazne i dlaczego nie boją się ludzi.
Już wiemy, co się stało. Ludzie chętnie nam opowiedzieli o Pewnej Pani, która w Żernicy nie mieszka ale....
W miejscu w którym koty żyły, tuż za krzakami i płotem, stoi sobie altanka - domek letniskowy.
Latem, kiedy słoneczko świeciło, do altanki przyjeżdżała Pewna Pani.
Domyślamy się, że ta Pewna Pani, to kochała koty, oj kochała.
W końcu jedzenie im dawała, pewnie je tuliła i głaskała, no bo jakżeby inaczej - wszak pozwoliła im żyć na swojej działce, pozwoliła im się rozmnażać, kocie dzieci też kochała, bo kocie podrostki są równie przyjazne jak ich matki.
I tylko maluchów, tych co się urodziły pewnie wczesną jesienią, kiedy przyjazdy na działkę nie były już tak intensywne, nie zdążyła z człowiekiem za bardzo oswoić.
No cóż, jak wiemy lato nie trwa zbyt długo, coraz zimniej się robiło, domek letniskowy został zamknięty na przysłowiowe cztery spusty.
A koty ?
Koty zostały pozostawione same sobie, pewni"