Sabinkę zawiozłam na sterylkę na godz. 13 zostawiłam i wróciłam do kociarni z Milką, która miała ściagane szwy, powiem, że strzsznie się denerwowałam siedziałam jak na szpilkach

o godz. 16 zadzwonił wet , że moge już po Sabinkę przyjechać - pojechałam wszystko poszło w miarę dobrze, sterylka była aborcyjna, więc nie taka prosta sprawa, jak pisała Basia były 4 płody, kociaki no nie wiem

z jednej strony żal człowiekowi tych maleństw ale .... kurcze no sama nie wiem nie mam z tego powodu zbyt dobrego nastroju

nie chcę o tym nawet myśleć, nie jest to łatwe

Sabinka została u Uli jak ją zawiozłam jescze się nie wybudziła, ale już tam łapkami drapała w konenerku, bałam się ją zostawić na kociarni bo przecież nas tam całą noc nie ma , a gdyby się coś działo z nią

jak na razie nie mam od Uli alarmujących telefonów albo sms-ów więc mam nadzieję, że wszystko dobrze. To dzielna i spokojna koteczka, w samochodzie nawet nie miauknęła jak z nią jechałam - Boże czemu to wszystko jest takie ciężkie
