Korciaczku, ja mogę podwieźć kotkę do pociągu. Dokładnie się jeszcze umówimy. Nie mam dużego transportera, a w tym będzie im bardzo ciasno we trójkę, a tej pani, która wiezie pociągiem byłoby jednak ciężko, bo razem trochę ważą (niosłam je z lecznicy). Dziekuję, że pomyślałyście o przyjęciu chociaż na chwilę trójki. Ale to i tak bardzo dużo, że chcecie przyjąć do siebie tą jedną! Nie chciałabym, żeby wyniknął też z tego jakiś dla Was kłopot, bo nie wiadomo jak i kiedy znalazłby się dalszy transport siostrzyczek. Myślałam, że może pojechałaby do Was ta najbardziej ufna i chętna do głaskania, bo samej łatwiej jej może będzie odnaleźć się w nowym miejscu. Transporter dam swój, a potem jeśli nie będzie innej możliwości przekazania, to może odeślecie go pocztą na mój koszt?
Dziś rano kotki mnie zaskoczyły, bo trochę się bały podejść do głaskania, zupełnie tak jak do obcych im osób , które zaglądały do ich klatki w lecznicy. A serenadka siedziała pod szafą i wyszła dopiero do jedzenia. Mają apetyt. No i załatwiają się do kuwety

W lecznicy też, choć klatka była mała, to miały ulubione miejsce do załatwiania się. Dopiero drugi raz jak poszłam do nich po spacerze z psami, usiadłam na środku z ciepłym budyniem i chyba ten zapach je tak zachęcił, że podeszły wianuszkiem, wąchały kubek i podstawiały plecki do głaskania. Każda na tyle tylko,na ile jej starczyło odwagi. I chetnie się ze sobą bawią. Hitem jest kawałek tasiemki.