No dobrze już, nie ma co wysyłać rybich głów i chwalić się znajomościami zza wschodniej granicy.
Mały już coraz mniej jest mały jak widać. Niestety próba przetrzymania go na suchej karmie jakoś nie zdała rezultatu. Wyczynia takie cyrki jak jestem w kuchni, że jeśli mam mieć możliwość nakarmienia swojego własnego tasiemca najpierw muszę zająć czymś jego. Skazzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz./ - przepraszamy, maestro właśnie przespacerował się po klawiaturze gdy chciałem napisać: skacze na stół i łazi mi po kanapkach. Przemaszerował po laptopie i uwalił na boku, leży teraz i odwraca się gdy przerywam głaskanie na dłuższą chwilę, ale zaraz zaśnie. Póki co wydaje dźwięki jak przesterowany licznik Geigera w ruskiej elektrowni atomowej, chyba mu dobrze;) A wracając do jedzenia to może to suche mu nie podchodzi, nie wiem. Mnie tam pachnie ładnie, aż sam bym pochrupał. Niedawno wypakowywałem zakupy z torby na stół i zostawiłem otwartą lodówkę. Gdy zobaczyłem, że wspina się po zamrażalce poszedłem po telefon żeby zrobić zdjęcie. Gdy wróciłem inspekcja trwała już w najlepsze:
Kilka dni temu miało miejsce bliskie spotkanie trzeciego stopnia. Przechadzając się po przedpokoju nagle zastygł, zjeżył się, a po chwili zaczął się skradać w stronę balkonu. Okazało się, że na balkonie wylądował kot sąsiadów. Ale jakiś taki nieprzyjazny był, szczerzył się i chuchał na szybę. Budrys nóżka za nóżką po jakichś szesnastu godzinach w końcu się doczłapał do szyby, ale tamten wykonał jakiś gwałtowny ruch (skoczył na szybę?) bo zobaczyłem tylko pręgowaną budrysowatą smugę, która zniknęła za pralką. Jak do tej pory intruz nie pojawił się więcej, może dlatego że jest zimno i sąsiedzi go nie wypuszczają.
Zanotowaliśmy spory postęp w dziedzinie Sport i Rozrywka. Na początku nie interesowało go nic poza kawałkiem plastiku zawiązanym na wstążce, myszy na wędce wręcz się bał. Teraz skacze za nią niczym rasowy serwal. No i laser. Przez ten laser i pogonie za nim, moje w znoju układane panele wyglądają jakby po nich przejechały trzy ursusy z opuszczonymi bronami. No, ale widok gdy wchodzi w zakręt driftem i boksuje w miejscu człapami - bezcenny. Chociaż jakieś to takie niehumanitarne, przecież on się nabiega jak głupi a nigdy nie zazna satysfakcji złapania tego światełka;) Szkoda, że nie bawi się w ogóle żadnymi piłkami, kapslami itp. Generalnie nie chce bawić się sam. Poza jedynym jak do tej pory przypadkiem, gdy diabli wiedzą skąd wytargał jakąś śrubkę, którą pół godziny przetaczał i gonił po całym mieszkaniu. Oczywiście w sobotę o szóstej rano.
Jest bardzo towarzyski, żeby nie powiedzieć - maminsynek;) Chodzi za mną krok w krok. Kuma już, że jak dzwoni budzik w telefonie to będzie wstawanko i wyłączanie budzika mija się z celem bo jest i tak miau miau miau, mrrrr? blurp! miau miau miau. Potem oczywiście wspólne poranne oblucje, tzn ja się myję a Budrynio albo się kręci po brzegu umywalki albo już nieco znudzony udaje się na solarium:
Ostatnio zaczął nad spanie w koszyku przedkładać wylegiwanie się na moich ubraniach, muszę mu w końcu zrobić jakiś drapak. Może jak będzie miał mieszkanko wyżej to się wyprowadzi z fotela. A i tak najbardziej mu się podoba w umywalce. Skąd niniejszym pozdrawia;)
