Ciężko było wczoraj coś napisać, ubrać tak w słowa.
Nie wierzę, że go nie ma.
Ale nie ma...
Wiem tylko, że wtedy gdy nie da się nic zrobić, trzeba starać się być z nimi do konca. Zdążyć przed ogromnym bólem, cierpieniem.
Weci nie mieli wątpliwości, ze tak będzie najlepiej.
Byłam wczoraj z Ashleyem, głaskałam i oszukiwałam, że wszystko będzie dobrze. Zrobiłam to jak najlepiej potrafię...
Mam nadzieję, że Ashley mi uwierzył.
Później tylko cholernie rozbolała mnie głowa.
To jedno z jego ostatnich zdjęć.

W Tęczowy Most jakoś nie umiem uwierzyć...
One niestety odchodzą od nas, gdzieś w nicość, zostają tylko w naszych myślach, zostawiając pustkę ale też dobre wspomnienia.
Wiem, że kiedyś ta bolesna pustka zniknie, ale te dobre wspomnienia i myśli zostaną.
Dołączą do moich wspomnien o Tosi, Kreci i Borucku.
Żegnaj moj malutki. [']
Dziękuję Wam za ciepłe słowa.