Witaj ruru

Pamiętam, że wcześniej zachwycałaś się też Thalią. Thalia niestety odeszła w czerwcu 2010r. Miała nowotwory nerek - obustronnie. Nie dało się operować a chemioterapia choć zmniejszyła guzy to nerki nie podjęły akcji. Najprawdopodobniej jednak mała miała białaczkę kocią. Thalia miała robiony test bialaczkowy i wyszedł on mocno watpliwy i wet skłoniła się ku wynikowi ujemnemu. Jednak coś musiało byc na rzeczy bo kota chorowała od samego poczatku. Najpierw przez pół roku męczyliśmy się z hemobartonella a potem było 2,5 roku spokoju , no i gdy stuknęło jej 3 lata - pojawiły się guzy. Raz się udało ją wyrwać spod kosy ... ale raczej tylko było to odroczenie

Mała leży pod krzakiem dzikiej róży w ogrodzie - nie mogłam jej nie zostawić w domu gdy odeszła... Cały czas liczę, ze trafię na jej reinkarnację w innym futrze... wiem to głupie... Ale zawsze patrzę czy jest jakaś bura tygrysica, z przedłużonym futerkiem i pięknymi zielonymi oczami, do przygarnięcia. Miała najbardziej miękkie i gładkie futerko na świcie i naprawdę niezwykle miły głosik - pasujący do futerka : miękki, miły, delikatny. Thalia była troszkę dzikawa (mimo, że wychowywana od malutka), sama do niej nie mogłam podejść bo zwiewała.. ale jak sama zadecydowała przyjść do mnie to była mega pieszczochem. Spała ze mną w óżku, wtulona ...
Co do białego, dużego to jest to Kitel, maine coon z likwidowanej hodowli. Jest bardzo pcieszny, jak to maine coon psowaty

Jest strasznym pieszczochem, dużo gada, jest ciapowaty, pierdołowaty i jak na tak wielki łeb to ma tam zaskakująco mało oleju

Słowem - nie da się go nie kochać

Chałwa mu ustepuje , jak to takiemu trochę upośledzonemu, traktuje go z wyższością ale zawsze reaguje gdy Kitliszcze zamiauczy rozdzierająco, gdy kolejny raz z rozpedu na coś wpadnie i sobie zrobi ała

I to tyle

Każdy kot to kompletnie inna historia. Co my byśmy bez tych cudaków robili?

P.S. Szukałam info o Twoim Wielorybie, ruru, ale nie udało mi się. Poproszę zatem o link ewentualnie opis, zdjęcia itp
