BarbAnn cieszę się, że Sreberko znalazł domek. Tymbardziej mnie to cieszy, bo Sreberko był towarzyszem niedoli mojego Biszkopcika. Niestety nie mogłam ich przygarnąć obu.
Biszkopcik jest u mnie od 22.12.07 i dostał imię Frędzel.
Niestety muszę się Wam tutaj pożalić i przy okazji poradzić, bo nie wiem co robić
Tak jak napisałam wyżej Frędzel jest u mnie od 22.12.07 - po tygodniu pojechałam z nim na "przegląd techniczny" stanu zdrowia do lecznicy na os.Złotej Jesieni - lecznica dr Szarzyńskiego, którego polecano mi kiedyś na miau w innym wątku. Przyjęła mnie tam Pani doktor (chyba żona Szarzyńskiego - z tego co słyszałam na poczekalni). Oglądnęła kota niezbyt dokładnie, bo kot ją pacnął raz łapą i się wkurzyła.
Pomimo tego, że mówiłam że kot kicha i charczy, ma brudne uszy i ropieją mu oczy - nie chciała się temu bardziej przyjrzeć (nawet nie zajrzała do uszu). Dała mi gentamecynę i kazała kropić oczy, kazała wyczyścić uszy, a na jego kichanie i prychanie powiedziała, że kot jest zaniedbany, wygłodzony i przez to osłabiony. Powiedziała, że nic poza tym mu nie jest i że wszystko to wina tego, że jest wygłodzony. Kazała mi go podkarmić i tyle.
Uwierzyłam jej, bo w końcu jest weterynarzem. Po tygodniu kropienia z oczami się poprawiło - jednak do tej pory z rana jak się Frędzel obudzi, to muszę mu przetrzeć oczka, bo ma zaschniętą wydzielinę w kącikach oczu. Co do uszu - no cóż czyszczę je regularnie 2 razy w tygodniu odkąd kot jest u mnie - a w uszach cały czas gromadzi się brud.
Frędzel przybrał na wadze u mnie 0,5 kg i wygląda znacznie lepiej.
Jednak tydzień temu pojawił się problem - dostał silną biegunkę.
Pojechałam z nim w czwartek do weterynarza (tym razem innego) - lecznica na os.Złotego Wieku - drOrzeł. Dowiedziałam się, że Frędzel ma zapalenie krtani i gardła, a do tego początek zapalenia płuc. Weterynarz powiedział mi, że pewnie zaraził się od drugiego kociego domownika - kota Smeagola, który 2 tygodnie wcześniej przechodził zapalenie płuc (był leczony u dr Orła i szybko wyzdrowiał). Podał mu zastrzyk, po którym miało się poprawić. Ale się nie poprawiło. W sobotę byłam znowu - znowu był zastrzyk, po którym miało znowu być już dobrze. Jednak znowu nie było. Pojechałam więc kolejny raz we wtorek - Frędzel dostał kolejny zastrzyk z antybiotykiem, po którym już na 100% miała ustać biegunka. Po powrocie od weterynarza było lepiej, ale wczoraj wieczorem znowu się pogorszyło i znowu silna biegunka (praktycznie woda zamiast stolca).
Przyznam szczerze, że zwątpiłam i nie wiem już co myśleć. Czy jechać do tego samego wterynarza dzisiaj, czy spróbować gdzie indziej
Mało tego dowiedziałam się, że Frędzel ma świerzba w uszach już od dłuższego czasu i dlatego moje czyszczenie uszu nic nie dawało. Jestem strasznie zła na tą babkę w lecznicy na Złotej Jesieni, której się nie chciało nawet na jego uszy zerknąć. Gdybym wtedy zaczęła go leczyć, to już by miał uszka zdrowe.
Jestem też zła na siebie, że nie pojechałam wtedy do innej lecznicy - a wszystko przez to, że nie chciałam stresować kota
Nie chcę teraz popełnić tego samego błędu. Czy ktoś z Was zna lecznicę drOrła na os.Złotego Wieku???
Doradźcie mi co mam zrobić, bo boję się o Frędzla przez tą nieustającą biegunkę - przecież po tygodniu powinno mu już chyba przejść po tych zastrzykach, prawda?