Żyjemy
Szajbusa integrowałam najpierw z rodzeństwem, rezydentów profilaktycznie zamknąwszy w pokoju.
Rodzeństwo Szajbusa obwąchało z zaciekawieniem, Bruno trochę na niego nasyczał, ale nie był bojowy (Bellę w analogicznej sytuacji próbował bić

). Szajbus zainteresował się rodzeństwem, ale jeszcze bardziej zainteresowany był otwartymi drzwiami i przestrzenią za nimi.
Zwiedził kuchnię, duży pokój, balkon. Trochę próbował się bawić, ale jeszcze z pewną taką nieśmiałością. Potem znalazł sobie bezpieczną w jego mniemaniu miejscówkę pod łóżkiem i tam się zaszył.
Po jakimś czasie wypuściłam rezydentów z pokoju i traf chciał, że zaraz potem Inka wpadła pod łóżko i nadziała się na Szajbusa. Wrzaski były jakieś potworne i kotłowanina - aczkolwiek znając Inkę wiem, że to tylko jej histeria. Ona nigdy nie tyka innych kotów, za to drze się i ucieka w udawanym popłochu.
Malucci oczywiście na Szajbusa syczy, ale jednocześnie biega za nim i obserwuje go z zaciekawieniem. Klasyka
Onet udaje, że nic nie widzi. Blusia też, programowo nie zauważa maluchów póki jej jakiś mały grzdyl pod łapy nie wlezie - wtedy wrzeszczy, próbuje walić łapą i odstrasza wroga
Szajbus trochę się stropił tymi występami Inki i zmienił lokalizację. Wieczór i spory kawałek nocy spędził na balkonie - potem go zabrałam do łazienki na karmienie, zakraplanie ślepiów i uszów. No i tam już został do rana, żebym nie musiała dzisiaj na niego polować.
Dzisiaj po śniadaniu znowu ruszył na pokoje. W tej chwili koty zostały same i muszą się jakoś dogadać.