Jednak poszłam dziś z małymi do weta, skoro nie wiadomo, kiedy będzie rudy. W sumie dobrze, bo uszy obu okazały się kopalnią świerzba (wczoraj zapomniałam do nich zajrzeć, ale to i dobrze, bo pewnie bym się przeraziła). Biedna ciemna, aż sobie powyrywała futerko, tak się drapała zastępczo, kiedy wet jej wyciągał z uszu.
Niepokojące mnie ranki wet ocenił na grzyba. Super po prostu. Muszę teraz opracować strategię, jak nie pozarażać wszystkich. Jakkolwiek mam nadzieję, że się myli i to po prostu wydrapane od swędzących uszu. Co prawda ranka nie w tym miejscu, bo raczej na powiece (i jeszcze jednym miejscu).
Dostały koty Milbemaxa na odrobaczenie, podobno ma też pomagac na świerzb. Kupiłam też Oridermyl i coś na grzyba, ale dostałam w strzykawce, więc nie wiem, co.
Srebrnej obcięli pazurki, co mnie cieszy.
Nieźle pogryzła weterynarza, chyba też podrapała. Ale częściowo sam sobie winien, bo gamoń. A uprzedzałam.
Ale przez to niestety, nie ma co liczyć na zniżkę za wizytę.

Oczywiście tak trzymał, że mała się wywinęła i łapali hakiem i podbierakiem.
Dymna waży 1,10, a srebrna 1,20. Wet ocenił na 8-12 tyg. Wg mnie raczej 8 niż 12.
Miałam rację co do płci - dziewczynki. Trzeba wymyślić imiona.
Tak więc w końcu ściągnęłam klatkę i wsadziłam dziewczyny. Ale to głównie ze względu na srebrną, bo dymna co prawda się boi, ale jest miła i łagodna. Dała sobie bez problemów zakropić uszka i przemyć skórę płynem na grzyba. Potem jeszcze leżała z zamkniętymi oczkami, a ja ją głaskałam.
Ze srebrną takie coś nie przeszło. I o ile daje się głaskać i zakropić uszy, to próba wzięcia na ręce przyprawia ją o panikę.
Mam nadzieję, że nie nawieją z klatki, to popracujemy nad zaufaniem.
A, zjadły (co najmniej jedna, ale raczej obie, bo nie sądzę, by dymna samotnie wypuściła się do miski (jej pokazałam wcześniej i jadła przy mnie) i się załatwiły (przynajmniej jedna), co prawda na pieluchę w transporterku, ale zawsze lepiej niż na podłogę albo mebel