Pączuszek sobie siedzi głównie w łazience na półeczce pod sufitem i się grzeje nad kaloryferem jak pączuszek.
Osyczał mnie dziad, ale i tak trochę go pogłaskałam- kurczę, trudno się do niego dostać.
Szagaj już ma drzwi na stałe otwarte i dziś w nocy trochę łazęgował. Doszło do jakiego syczącego starcia z rezydentką, ale bez łapoczynów. I raczej to rezydentka syczała, ale w sumie nie wiadomo.
Wylegiwał się w kuchni na parapecie przy otwartym oknie. I wtedy też opiekunce udało się go troszkę pogłaskać.
Był bardzo spięty, ale od czegoś trzeba zacząć.
W nocy spacerował po pokoju

. Ale gdy zorientował się, że jest obserwowany, czmychnął do łazienki

.
Je, bawi się, korzysta z kuwety. Będzie dobrze

.
Potrzebuje tylko odrobinę czasu i dużo spokoju. I właśnie to dostał od losu

.
Dobrze, że 'przygoda' ze schronem już za nim

.