Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy
KaleidoStar pisze:Też byłam zdumiona porównaniem kociakow. Jest o połowę mniejszy od nich... A przecież wcinał ile tylko chciał, bo sucha karma zawsze w miskach jest. Fakt, że nie zawsze wbijał się do miski pierwszy, ale najeśc się najadał... I apetyt miał zawsze, czy to suche..czy mięsko,czy pucha. Mięsem objadał się do tego stopnia, że w pewnym momencie je kradł, siedział na nim i tylko warczał na pozostałe koty. Ale nie jadł, bo juz miejca nie mial.
O stopniu dzikosci...uprzedzalam. Mały potrafił podejśc do mnie, nawet wejsc mi na kolana - za smakołykiem do jedzenia. W czasie jedzenia moglam go poglaskac, ale wiazalo sie to z warczeniem na ogol. Zlapanie w recznik wiazalo sie z masakrycznym stresem... kot latal pod sufit prawie, dlatego wybralam metodę "na jedzenie". Wolniejsza, ale powoli tez przynoszącą efekty. Chociaz pozniej znalazlam taki mega wielki, puchaty recznik i w ten juz sie spokojniej lapalo.
BlueBerry z fascynacją patrzyl na pozostale koty wlazace mi na glowe, mruczace i szczesliwe. Mysle, ze troche mu to do myslenia dawalo. A moje jakby sie uparly i zmowily, zeby mu udowodnic, ze Duży nie jest grozny - takiego pokazu milosci dawno mi sie sprawialy, jak w ostatnich dniach.
Zastanawiam sie ciagle nad tym jego stanem. Jadl normalnie...wrecz nawet bardzo duzo. A za kazdym razem na jedzenie wrecz sie rzucal, jakby nie jadl tydzien... Moje łakomce to przy nim oaza spokoju. Ale odrobaczony był pierwszego dnia... Zreszta brzuszka wzdetego tez nie mial.
Najczesciej jadl u mnie serca drobiowe i Purinę Cat Chow. Przewinelo sie kilka tanich puszek, ale nie jako podstawa tylko dodatek do posilku...
Moze to stres? Ale z kotami moimi - tzn z dwojka najmniejszych - bawil sie dosc duzo. No i zestresowany chybaby tak blisko mnie nie podchodzil? A na ogol jak siedzialam przy kompie, maly siadal jakies dwa metry ode mnie..i PATRZYL. Patrzyl..duzymi literami, caly byl "patrzeniem". Czasami gapil sie i miauczał...Ale jak na niego wtedy spoglądałam, to tylko cos prychal pod nosem i znowu PATRZYŁ. Przy karmieniu latał między nogami razem z resztą.
Moze po prostu u mnie mial za duzo kotow, za duzo sie dzialo. I mial za duzo kryjowek? A mnie po kilkanascie godzin dziennie nie bylo na ogol.. No sama nie wiem
A przeciez Zając moja oswoila sie blyskawicznie...do stanu megamiziaka.
Ech mam nadzieje, ze teraz, gdy ma kogos, kto poswieci mu duzo uwagi...wszystko pojdzie szybko. Mam telefon do Iwony, wiec tez bede trzymac reke na pulsie...
popsi pisze: Ale oba są słodziaki na maksa. Załączam fotkę
KaleidoStar pisze:Jeśli jesteście pewni... to jestem za
KaleidoStar pisze:Ok, środę mam wolną całą... może być środa?
maryjane82 pisze:Sprawozdanie ze stanu Edwarda (bo tak go od dziś będę nazywać):
Edward ma się coraz lepiej. Futro mu odrasta, wygląda teraz nie jak typowy czarno-biały pingwin, tylko jak szaro-biały pingwin
Dalej ma mnóstwo syfu w sierści, ale kąpany nie będzie. Wg weterynarza jest to zbyt stresujące dla kota i grozi zapaleniem płuc.
Edek za to je za trzech, robi ładne kupy i pcha się na ręce. Będzie bardzo wdzięcznym kotem!
Specjalnie na prośbę Mamrot mam historię leczenia:
Advocate
Ketokonazol
Allopevac (szczepionka, będzie powtórzona)
Convenia
Kerabol
Lisine
Kot nie będzie smarowany lamisilatem ani immaverolem, bo grzyba ma na całym ciele. Wysmarowanie go grozi zapaleniem płuc oraz zatruciem.
Tyle się dowiedziałam. Niestety nadal nie wiem, kiedy Edward przestanie zarażać ;/
maryjane82 pisze:Mam kryzys ;/
Gina świeżo po sterylce zasikała mi wczoraj znowu kanapę...
Do tego doszedł piąty kot, który jest terrorystą i znowu w domu słychać tylko syki i prychy.
W dodatku Sajguś ma grzyba ;/
[EDIT] No i zapomniałam napisać, że grzyba również mam ja ;( na ręce mi wysokczył.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 30 gości