Anna Kubica pisze:anahit myślę że te łyżwy dla Mili to nie zły pomysł

Anna Kubica pisze:Catnaperka pisze:Albo dla Ciebie i pojeździsz sobie za Milą ze smyczą w ręku. A ona hop za ptaszkiem
Jakie dwa zupełnie różne koty do Ciebie przyjechały. A niby kot to kot (tu nawiązuję do Twojej opowieści z TŻtem

)
Przy okazji zadbam o kondycję

tylko do zestawu łyżew muszę dobrać parę skrzydełek i kurs latania zaliczyć, bo jak Mila hopnie za ptaszkiem, to na samych łyżwach za nią nie nadążę
Wczoraj byliśmy na wizycie u weta. Leoś miał rentgen i wyszło, ze nie ma w łapkach żadnych prętów

Strasznie denerwował się badaniem, a ja chyba jeszcze bardziej - dosłownie, jak wetka wyświetlała wynik na ekranie komputera, to mnie pot po plecach spływał, bo cały czas myślałam co to będzie, jak ten pręt u chłopaka znajdą. Aż mi wstyd przed Panem, który poszukuje swojego zaginionego Rysia

Bo Pan w rozmowie bardzo sympatyczny i zależy mu na odnalezieniu kota (jak mnie na znalezieniu Pumy

), a ja przez cały czas badania powtarzałam mantrę "żeby pręta nie było, żeby nie było"
Leoś do poniedziałku ma brać antybiotyk i zamiast interferonu, który dostawał przez 7 dni i musi teraz być przerwa, dostał kapsułki z jakimś proszkiem na odporność (ale nie wiem jaki to lek, bo z tego wszystkiego nie zapytałam)
Mila też była na kontroli, powarczała na wszystkich i chciała gryźć wetkę

Ona także do poniedziałku ma zostać na antybiotyku i dostała jeszcze taką przeciwbólową zawiesinę, którą podaje się strzykawką do pysia (lek nazywa się metacam)
Poza tym, to muszę powiedzieć, że faktycznie to dwa bardzo różne koty - Mila jest przymilna i słodka, ale potrafi pokazać charakterek- tzn. bywa uparta, lubi stawiać na swoim i rządzić. Próbuje rządzić Leosiem, czasem nie wpuszcza go do koszyczka, kiedy on chce się do niej przytulić. Jest dość zaborcza, no ale tuli się nieziemsko i robi anielskie minki i wszystko od razu jej się wybacza. U weta chce jak najszybciej wracać do transporterka, no i co do leków to jest mega cierpliwa, wszystko bez problemów można jej podać.
Leon z kolei to jak już pisałam kombinator o dużej wyobraźni. To kot ciekawski, który lubi myszkować po kątach. U weta badać się nie cierpi, ale uciekać na zwiedzanie gabinetu, to i owszem (trzeba mieć oczy wokół głowy i czuwać, czy właśnie nie uwolnił się z transporterka, podczas podróży Leoś krzyczy a Mila siedzi spokojnie. Chyba że obydwa jadą w jednym transporterku - wtedy wredniara Mila warczy na Leona). Poza tym Leon jest przylepką i w niezwykle kochany sposób okazuje miłość - tak trzyma się na rękach łapkami i wtula w człowieka główeczką i ciałkiem. No i Leosia da się jeszcze określić mianem bardzo grzecznego kota; kanapowca, który jak na razie wcale nie jest zainteresowany podwórkiem. Za to podanie mu tabletki to wyższa szkoła jazdy...
Następną kontrolę u weta mamy w poniedziałek.
Kotki póki co są jeszcze w odosobnieniu, aby (za zaleceniem wetów) nie przeniosły ewentualnuch zarazków na resztę stada. Zapoznawały się już z pozostałą gromadą ale to były wizyty krótkotrwałe, takie na obejrzenie domu i przeliczenie współlokatorów

Jednak kicie strasznie chcą już wychodzić z pokoiku i czasem próbują z niego ucieczek

A i domownicy nieustannie koczują pod ich pokoikiem (zwłaszcza Szparka). No i minionej nocy do pokoju Mili i Leosia miało miejsce włamanie

. Główne podejrzenie padło na kotkę Szparkę, która jest akrobatką, potrafi otwierać drzwi i wspinać się po pionowych ścianach (nawet w łazience po płytkach i po drzwiach, które są w połowie z szyby

To ją kiedyś ratowaliśmy, bo wróciła ze spaceru ze złamanym kręgosłupem) Jak dzisiaj rano wstałam i weszłam do łazienki na dole, to z zadowolonym, do góry ogonem powitał mnie nie kto inny - Mila. Oczywiście obwarczała już wszystkie pozostałe koty, no bo królowa jest jedna

Drzwi do poju kiciów na piętrze stały otworem, a tam... w pokoiku, na swoim posłanku, grzecznie spał Leoś

No i taka to jeszcze różnica między dwoma moimi przybyszami. Pamiętam, ze w nocy się obudziłam, a w zasadzie to obudził mnie Leoś - tyle, że wtedy w środku nocy jak mnie kot budził i zobaczyłam nad sobą Leona, to pomyślałam, ze bredzę przez sen, a potem że to pewnie moja Czarna po mnie skacze (która też - jak wynika z imienia - jest czarna i podobna do Leosia). No a to jednak musiał być Leon (i w pierwszej chwili dobrze mi się wydawało, bo od Czarnej go odróżniam), który jako grzeczny chłopczyk alarmował i chciał mnie poinformować o włamaniu
