A ludzie.... Są dziwni. I z przeróżnymi się spotkasz podczas adopcji. Moja koleżanka, z ktorą razem adoptowałyśmy koty od zbieraczki, miała taką sytuację: zadzwonił facet, brzmiał i gadał sensownie. Do moemntu pytania o sterylizację - oburzył się, wściekł, zaczął na nią krzyczeć i zarzucać jej, że pewnie jest zbieraczką i prowadzi jakąś pseudohodowlę kotów skoro nie chce oddać kota do adopcji. I wiesz, po 15 minutach od zakonczenia rozmowy zadzwoniła do niej osoba z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami! Facet złozył skargę - tylo i wyłącznie po poytaniu o jego stanowisko w sprawie kastracji. Nieźle, prawda?
Mam nadzieję, ze nie będziesz miała takich sytuacji, ze to są skrajne i rzadkie. Ale np. ja, gdy szukałam domu dla fivka syjama miałam taką rozmowę: zadzwoniła babka - więc ją pytam o to czy miała koty i co się z nimi stało. Ona na to, ze miała i to dokładnie takiego samego i jej tydzień temu uciekł. Więc mówię, ze może jeszcze wróci, a ona na to, ze nie, bo niedaleko ich domu mają bar Chińczycy i oni pewnie go złapali






A że ktoś się umawia i nawet nie zadzwoni... wiesz, też różnie może być z telefonem, zepsuł się, zgubili numer do Ciebie itp. Ale często ludzie olewają, a boli to tym bardziej, jak się wydawało, ze byli fajni i sensowni..
Trzymaj się - pozdrowienia dla TŻta



