To prawda, Maciek juz nie zyje.
Zebro, prosze napisz Agnieszce, ze to nie byla jej wina - niech nie czuje sie winna tej sytuacji. Zrobila dla Macka wszystko, co mogla. Walczyla i walczy o zycie syna... Wiem, ze to najtrudniejsza chwila dla niej ale tak czasem jest. Nie przewidzimy wszystkiego i nie zabezpieczymy sie przed wszystkimi chorobami swiata. Ale mozemy zrobic cos dobrego i to robimy. Zeby swiat byl lepszy.
Przekaz prosze Agnieszce, zeby nie poddawala sie i nie obwiniala sie o nic. Wierze, ze Maciej ja bardzo kochal. W koncu spedzil z nia prawie cale swoje kocie zycie... Ja moglam wejsc w jego kocia egzystencje i ten kawalek czasu, serca i swojej poduszki mu ofiarowac - nie wiem, co takiego mial ten kot w sobie, ale ukradl mi najbezczelniej w swiecie wielki kawal mojego serca. Sebastianowego rowniez. Jestem mimo wszystko szczesliwa, ze los pozwolil nam na to, by Maciej spedzil z nami czas...
Teraz walczymy o Ruda. Jest smutna, nie wiem na ile przeczuwala smierc Macka ale na pewno czula ze jest chory i slaby - kilka ostatnich dni czuwala przy nim, jakby go pilnowala. W sobote spedzilismy we trojke - tj ja, Ruda i Maciej - ladnych pare godzin leniuchujac. W lozku, wtuleni w siebie - Ruda przyszla sie przytulic do mnie i do Macka. Pozniej do Macieja przytulala sie Pippi, gdy lezal przy grzejniku... Koty obchodzily go dookola, czujac ze jest chory. Choc nad miska walczyl do konca, bo Glus oberwal od niego lapa niespodzianie, gdy chcial ukrasc mu chrupki

Co moge jeszcze napisac... Nie wiem, wiem jedno - dzis w okolicach Kopca Krakusa zakopie kawal swojego serca. Smutno mi, ale swiadomosc, ze uchronilam go od cierpienia pociesza.
Maciej nie mogl sie juz wyproznic, sikal poza kuweta. Chodzil z trudem, miauczal jak male kocie - nie wydawal z siebie tych swoich maćkowych dzwiekow. Zapadniete oczy, chudy kregoslup... i ten wielki brzuch pelen plynu. Oddychal jeszcze w miare normalnie choc w porownaniu z innymi kotami, ciezko. Cale dnie spedzal drzemiac, spiac z nami lub zakopujac sie pod koldra. Apetyt zostal mu do konca - dzis zjadl kawalek ulubionej rybki w sosie pomidorowym, chrupki... Tylko jadl powoli, jakby nie mial sily.
Wracam do pracy, pozdrawiam wszystkich Was i dziekuje za kazde dobre slowo, dobra mysl.
Macku, nigdy Cie nie zapomne.... [']